Wisła okolice mostu w Wyszogrodzie - zdjęcia, foto - 7 zdjęć
Czytając relację z II Pucharu Wisły - Wyszogród 2009 bardzo mnie zdziwiło, że nikt nie wspomniał o złowionych na zawodach kleniach. Piękna opaska, do tego kilka zalanych główek świadczyło o tym że jest to wymarzone miejsce do połowu tej pięknej rybki, jednak wieści znad wody wskazywały zupełnie coś innego. Postanowiłem to sprawdzić. Wyprawę zaplanowałem na popołudnie 9 maja, licząc się z tym że będzie wtedy sporo wędkujących na tym ładnym odcinku Wisły. Dlaczego właśnie tak ? Bo na zawodach również jest wiele osób i trzeba sobie poradzić z taką sytuacją.
Zjeżdżając nad wodę zobaczyłem już kilka stojących samochodów i sporo wędrujących osób nie tylko z wędkami ale również zwykłych spacerowiczów . W sumie nie liczyłem na spokój, ale okazało się że może być mało fajnie. No cóż, skoro mam sprawdzić czy są tutaj jakieś klenie to zrobię to jak umiem najlepiej. Rozłożyłem kij i postanowiłem przemieścić się w stronę mostu, żeby tam znaleźć jakiś kawałek ciekawej wody. Po drodze oprócz wędkarzy łowiących na grunt spotykam dwóch a w zasadzie dwoje (pan i pani ) spinningistów, dowiadując się że mają na koncie jednego bolenia. Kilka pytań wprawia mnie w lekkie zakłopotanie bo okazuje się że klenie to nie tu ale czarodziejskie hasło: „połamania kija” daje jakąś nadzieję. W końcu zatrzymuję się w okolicy zalanej główki przy moście i tam zaczynam łowienie. Kilka puknięć przez pierwsze pół godziny nie nastraja optymistycznie. Sięgam do pudełka i staram się dobrać coś bardziej odpowiedniego na tą wodę. Wiąże niebieskiego z perłowym brzuszkiem i zaczynam obławiać napływ główki i to przynosi mi pierwszego klenia. Jednak są, lecz założenie jest takie aby były wymiarowe. Przechodzę troszkę niżej i zajmując miejsce poniżej przelewu rozpoczynam łowienie. To był strzał w 10-tkę, następują pierwsze konkretniejsze kleniowe brania i pierwsze wymiarowe rybki lądują na brzegu. Zdjęcie i do wody. Po 6 kleniach i jednym chyba krąpiu postanawiam obłowić teren pod samym mostem obok stojących tam łódek. Po kolejnym rzucie czuję silne przytrzymanie. Zacinam i w tej chwili kij wygina się w pałąk. Z kołowrotka wysnuwa się może ze 4-5 m żyłki i po szarpnięciu wędka się prostuje. Niestety chyba zbyt mała kotwiczka powoduje że ryba się spina. Po pracy kija można było zorientować się że to duży kleń. Bolenie i szczupaki zupełnie inaczej pracują na kiju. Postanawiam przemieścić się na drugą stronę mostu. Kilka małych kleników jakoś nie daje satysfakcji. Dochodzę do kolejnej zalanej główki. Na napływie mam branie i średniaczek ląduje na brzegu. To wszystko co udaje się złowić w tym miejscu nie licząc komarów, które skutecznie starały się wypić trochę mojej krwi. W drodze powrotnej mam jeszcze dwa malutkie kleniki. Jedynie co zwracało dużą uwagę to potężne uderzenia wiślanych boleni. Rzeczywiście jest ich tutaj sporo, i potrafią pokazać się nawet pod samymi nogami. Wracam do samochodu i choć udało mi się złowić wymiarowe klenie, nie będzie to moje ulubione miejsce. Po drodze zaczepia mnie przyszły miłośnik połowu kleni. Chwilę rozmawiamy, oglądamy pudełko z przynętami i idziemy jeszcze na chwilę zrobić krótkie szkolenie kleniowania przy małym przelewie w samym porciku z łódkami ( pozdrawiam serdecznie tego wędkarza i życzę sukcesów w połowie kleni ). Kilkanaście rzutów przynosi kilka brań dwa małe klenie i jednego okonka. Nie robię już zdjęć lecz zwijając się do samochodu kończę łowienie. Wnioski: łowisko wizualnie bardzo ciekawe. Sporo małych kleników oraz naprawdę widowiskowe stado boleni. Jeden okoń złowiony na woblerka, może wskazywać że w łowisku ta ryba też występuje. Tak jak zaplanowałem – udało się złowić wymiarowe klenie jednak nie zaskoczyły one ani wielkością ani ilością, chociaż zapunktować można nimi spokojnie. Do kolejnej wyprawy - Glapka
Autor tekstu: Jarosław Tyszko