Wyprawa na dorsza- Kołobrzeg 20.03.11.
Janusz Wołejko (blutu)
2011-03-28
Wędkarstwo morskie z kutra to moja druga pasja po wędkowaniu lądowym. Gdy byłem pierwszy raz, zaraziłem się tą metodą wędkowania. Raz w roku organizuję wyprawy na dorsza. Same wzmagania z wiatrem, falą ta walka i opór walczącej ryby, to czysta magia. Właśnie to sprawia mi przyjemność. Pokochałem dlatego też, że każda wyprawa to nowa przygoda i nowe wezwanie. Ostatnia wyprawa na dorsza w 2010r. w sierpniu z powodu mojej choroby nie odbyła się. Chciałem wyznaczyć następcę, żeby pokierował tą wyprawą. Chętnego nie było. Po mojej rehabilitacji w listopadzie zacząłem organizować wyprawę na dorsza do Kołobrzegu. Po kilku telefonach z właścicielami kutrów , zdecydowałem się na kuter o nazwie 'Feliks'. Rozmowa z właścicielem doszła do skutku. Rejs na dorsza został ustalony na 05.03.2011r. Na wyjazd mogę zabrać tylko 12 osób, a chętnych miałem więcej. Wyjazd coraz bliżej a zima nie podaje się. W nocy nawet dochodzi do -22 stopni C. Obserwowałem mapkę meteo i mam nadzieje, że 05.03. 11. będzie idealna pogoda na wypłynięcie. Dzień przed wyznaczonym terminem o godz. 12.00 dzwoniłem do właściciela kutra o potwierdzenie przyjazdu do Kołobrzegu.Śledząc. Zaskoczyła mnie odmowa, bo 05.03. mam być sztorm o sile 5 skali B. Od razu proszę o następny wolny termin. Następny termin wyprawy to 10.03.11. W piątek dzwonię do właściciela o potwierdzenie terminu. Niestety znowu nie dochodzi do wyjazdu z powodu złej pogody. Po krótkim czasie właściciel załatwia nowy termin i nową jednostkę o nazwie 'Tibia'.20.03.11. ma być poprawa pogody. W ciągu jednego dnia musiałem dobrać kilku nowych uczestników. Bo nie, którym nie pasował nowy termin i w tym jeszcze jeden ciężko zachorował. Udało się zebrać dziesięcioro. Były trzy grupy. Moja grupa wyjechała o godz.3.00. Mamy być na miejscu w porcie o godz.5.00. Do portu grupy przyjechały punktualnie. Godz.6.00 wypływamy w morze. Gdy spoglądam z pokładu kutra na małe fale i oddalający się ląd, zaczynam zastanawiać się cze mnie dopadnie choroba morska jak to było ostatnio. Wypływamy na pełne morze. Jak na razie ranek jest piękny do połowy dorsza. Kucharz krząta się i powoli przygotowuje nam śniadanie. Po półtorej godz. dopływamy na łowisko, gdzie trafiamy na ławicę ryb. Członkowie wyprawy stojących na swoich stanowiskach trzymający w rękach wędki. Czekających na sygnał od szypra do rozpoczęcia łowienia. Po sygnale dźwiękowym wędki poszły w ruch. Po kilku godz.łowienia pogoda zaczyna się pogarszać, nasila się wiatr. Uczestnicy wyprawy zaczynają się denerwować. Po kilku zmianach stanowiska ryba w ogóle nie bierze. Mimo nieprzyjemnej, pogarszającej się aury humory wszystkim dopisywały. Ciężko ustać, kutrem zaczyna rzucać na różne strony. W tym czasie kolega Michał wyciąga pierwszą rybę, po kilku nastu minutach kolega Włodzimierz, a potem Wiesław i znowu Michał w tym czasie jeszcze została złowiona jedna ryba i to było wszystko. Pogoda w dalszym ciągu się pogarsza. Zdecydowaliśmy się na skrócenie połowu i powrocie do portu. W porcie byliśmy 14.50 w Wałczu o godz. 17.00.