Wyprawa na okonia
Krzysztof Przybysz (przybysz3020)
2010-04-18
Rzuciłem w jednym miejscu, nic, w drugim nic w trzecim nic, mówię kurcze może przynęta im nie odpowiada , no więc rzucam czwarty raz ściągam powoli lekko szarpie kopytko, by uderzało o dno. I nagle szarpnięcie i siedzi dałem mu trochę odjechać, bo nie wiedziałem co to i nie zdążyłem jeszcze zamienić żyłki z plecionką, więc wyregulowałem hamulec i po paru minutach pierwszy okoń wylądował na brzegu. Mówię, że zobaczę ile uda mi się złapać, ale siatkę zostawiłem w domu, bo mówiłem sobie że nie będę z nią latał w kółko, a później gdzie ją zostawię.
No to dobra zrobiłem okoniowi fotkę i wypuściłem go z powrotem do wody. Obszedłem żwirownie do końca i myślę, że czas zmienić przynętę na coś innego. Wyciągnąłem następne kopytko tego samego rozmiaru jednak to było koloru szafirowego ( prawie że przezroczyste ) z czerwonym ogonkiem. Usiadłem sobie chwilę koło jednego z wędkarzy, bo nie chciało mi się iść od razu zacząłem z nim gawędzić w siatce miał pięknego leszcze o wadze 3 kg i o długości 58 cm. No nic trzeba wziąć się do roboty. Obszedłem żwirownię, znowu wykonałem kilkadziesiąt rzutów doszedłem do rogu żwirowni i wykonałem jeszcze jeden rzut.
Ciągnie powoli przy samym brzegu strzał tutaj czuje troszkę mniejszy opór, niż u poprzednika wiedziałem, że to kolejny garbus. Już nie chciało mi się zmieniać przynęty, więc zostawiłem to. Obszedłem jeszcze parę razy zbiornik i nic, ani jednego ataku. No to postanowiłem zmienić przynętę znowu na kopytko czarno białe z czerwonym pyskiem. Zachodzę na sam koniec zbiornika od lewej strony, wiatr ustał. Jakieś 50 metrów w bok stał również wędkarz, który spinningował lecz z marnymi efektami. Rzucam raz NIC, drugi NIC, trzeci NIC czwarty NIC za piątym razem rzuciłem dość blisko znowu prowadząc przynętę nad dnem i pukając kopytkiem o dno zbiornika , TAK JEST opłaciło się jest strzał 37 cm okoń dał się skusić na kopytko wyciągnąłem go zmierzyłem i wypuściłem do wody jestem zadowolony z dzisiejszego dnia , były to moje pierwsze większe okonie w tym roku , na koniec odwiedził mnie pies znajomego wędkarza :) .