Zaloguj się do konta

Wyprawa na belonę

Witam , kolejny artykuł na temat moich wypraw morskich. Lecz tak ważny temat ,który musi się pojawić na łamach naszego portalu a więc do rzeczy. Kolega Rafał dzwoni ,że w Swarzewie w zatoce niedaleko Władysławowa „zaczęła brać BELONA” – brać wtedy jeszcze nie wiedziałem ,że to jest rzeź niewiniątek . Jadę odparłem, w sobotę zaglądnąłem do znajomego sklepu aby nabyć odpowiednią blaszkę , a tam zaskoczenie na belonę u nas się sprzedaje coś innego niż łapią niedaleko Władka.

Tak czy tak żyjąc w nieświadomości zakupiłem blaszki i około 16,30 wyruszamy nad morze. Za cztery i pół godziny jesteśmy nad łowiskiem, a więc spanko ale zanim to nastąpiło, obejrzeć trzeba mecz INTER – BAJER (wynik już znacie) po, meczu lulu. 5,30 pobudka kompletowanie zasobów i oczekiwanie na podwózkę do portu przez szeryfa domku od spania ,który nie specjalnie wędkuje lecz lubi dobrą zabawę, i pracuje na kutrze więc zna się na morzu i ludziach którzy w nie płyną. Mała jednostka powiedział bym łódź z silnikiem nie potrzeba nic więcej ponieważ ludzie wypływają nawet pontonami i wędkują w zatoce. Na początku zaczeliśmy od trolingu co mnie z lekka zadziwiło ponieważ napakowany wiedzą papierkową z gazet i Internetu moje wędkarskie wyobrażenie było zupełnie inne.

Niestety beloną to w ogóle nie przeszkadzało i jeśli znaleźliśmy miejsce w którym „stały” to nie zważając na odgłos silnika spalinowego uczepiały się jak zdesperowane piranie swojej ofiary, warunek musiał być jeden nie za wolno nie za szybko . Kiedy znajdowaliśmy miejscówkę to stawaliśmy i zaczynało się prawdziwe wędkowanie, ta wyprawa nauczyła mnie bardzo wiele na temat sprzętu do spinningowania ponieważ nauczony doświadczeniem dorszowym lepiej coś wziąć i nie korzystać niż nie mieć tego wcale. Niestety zasobność mojego sprzętu okazała się niewystarczająca, kij Shimono Catana do 30g 2,70m długi okazał się zbyt miękkim a kołowrotek Shimono alivio za delikatny, sprawdziła się plecionka nie pamiękam symbolu lecz na pewno firmy Jaxon nr 15 . Po łebkach opowiem czemu tak . Kiedy wahadłówki uczepiła się większa belona mój kij wyginał się po sam dolnik, a zwijanie plecionki w takim tempie na mały kołowrotek to prawdziwe zabójstwo dla nadgarstka.

Kolega miał tej samej firmy kij lecz wyrzut pięć gram większy i krótszy 2,40m co miało ogromne znaczenie, nie wspominając o kołowrotku 3000m, który miał duże znaczenie przy nawijaniu ponieważ, kiedy belona płynęła koło swojej ofiary w postaci wahadłówki a ona zbytnio zwalniała to belona odpływała, widać było to ponieważ niektóre belony odprowadzały zestaw pod burtę łodzi ,tępo przynęty musiało być spore aby atakowała - możecie sobie więc wyobrazić jak trzeba było kręcić moim tysiączkiem . Na koniec najważniejsze kiedy spłynęliśmy po pięciu godzinach posiadaliśmy spory zasób ryby co było dla nas dużą satysfakcją lecz podczas oprawiania zdobyczy już w miejscu zakwaterowania zdaliśmy sobie sprawę , że nie potrzebujemy takiej ilości ryb – bo ile ich można wziąć ? Kilka-dla rodziny , znajomych i co dalej…? Oprawienie belon jest dość pracochłonne a więc spędzanie całego dnia na patroszeniu będąc na wypoczynku jest bezsensem – nasz błąd!!!

Tu właśnie chciałbym uczulić na to aby zabierać z wody tyle ile trzeba a raczej tyle ile jest konieczne ze względu na obrażenia belon , które w swej sile i zwinności podczas walki potrafią się nieźle pokiereszować co zapewne nie ułatwi im życia w wodzie a raczej sprawi ,że będą czyimś pokarmem więc czemu nie naszym? Pozostałe zdrowe powinny wracać do wody aby cieszyć swoją walecznością kolejnych wędkarzy!!! Pozdrawiam wszystkich tych, którzy uczą się od ludzi z doświadczeniem w połowie danego gatunku ryb, ponieważ oni nie muszą popełniać błędów ,które popełnia się robiąc coś pierwszy raz i wtedy uniknąć ich się nie da…

Opinie (2)

krzych5

piąteczka [2012-06-05 10:28]

krzych5

piąteczka [2012-06-05 10:33]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…