Zaloguj się do konta

Wyprawa wędkarska na Bornholm

Drodzy koledzy wędkarze i wszyscy, którzy zajrzą do naszego portalu! Chciałbym podzielić się z Wami wrażeniami z wyprawy na dorsza w okolice Bornholmu. Odbyło się to ubiegłego roku pod koniec marca. Dzwoni telefonom. Odbieram i słyszę tekst: „mam jeszcze wolne miejsca na dwudniówkę, płyniesz?„ Chwila namysłu, odpowiadam: „tak”. Wykonuje kilka telefonów do kolegów po kiju i oddzwaniam do armatora z informacją, że będzie nas dwóch, (górę wzięły względy finansowe). Sobota godziny popołudniowe; pakuję sprzęt, jadę po kolegę i wyruszamy w drogę - kierunek Kołobrzeg.

Na miejsce docieramy około godziny 20.00 i od razu bukujemy się na kutrze. Jednostka FLAMENCO. Płyniemy z nimi drugi raz, (pierwszy rejs to 12 godzin). Zajmujemy sobie kajutę, rozpakowujemy się i siadamy w przytulnym saloniku wraz z wędkarzami, którzy także płyną z nami. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, następuje wymiana doświadczeń, przegląd sprzętu (kto, co i do czego). Kładziemy się spać dość późno. Flamenco odbija od kei o1.00, ale my już wtedy spokojnie śpimy.

Pobudka, godzina piąta z minutami. Szybko dochodzimy do siebie, ponieważ adrenalina zaczyna działać. Po wyjściu z kajut miły widok - śniadanko zostało już podane, gorąca kawa i kilka kanapek pomaga w całkowitym przebudzeniu. Wychodzę na pokład, pogoda jest piękna, słońce już wyłoniło się zza horyzontu i czuć jego ciepło. Morze sprawia wrażenie rozbujanego, ale w rzeczywistości jest niewiele powyżej dwójki, miło kołysze. Nie możemy doczekać się pierwszego napłynięcia. Wymieniamy się jeszcze z innymi informacjami i wtedy słyszę, że silnik zwalnia, szyper ustawia kuter w dryfie, dzwonek i zaczynamy.

Po kilku minutach pierwsze dorsze lądują na pokładzie. Co prawda są niewielkie, ale daje to nadzieję, że dnia nie zakończymy o kiju. I tak z każdym napłynięciem skrzynki powoli napełniały się rybami. Pogoda sprzyja, w czasie, gdy kuter zmienia łowisko, łapczywie wystawiam twarz do słońca, aby uchwycić jak najwięcej jego promieni.

Czas płynie nieubłaganie, jest już popołudnie. Dostajemy informację od szypra, że do portu będziemy wpływać około godziny 15.00, ponieważ później robi się tam tłoczno i będzie trudno znaleźć miejsce do przycumowania. Po upływie pół godziny ukazuje się przed naszymi oczami wejście do portu. Wchodzimy do Nexo.

Kilka sprawnych manewrów w wykonaniu naszego szypra i już stoimy przycumowani do nabrzeża. To już prawie doba, odkąd znów postawiłem nogi na stałym lądzie. Idziemy prawie całą grupą pozwiedzać miasteczko i uzupełnić zapasy na jutrzejszy dzień. Miasteczko całkiem sympatyczne i bardzo czyste. Zaskoczyły mnie jednak ceny w markecie; wszystko jest tak drogie, że aż strach bierze, kupujemy to. co niezbędne i wracamy na kuter.

Biesiadujemy do późna, w końcu jednak zmęczenie bierze górę. Kończymy opowieści i kładziemy się spać. Następnego dnia pobudka przed piątą, maszyny już odpalone, wychodzimy z portu i żegnamy Nexo.Po wyjściu w morze okazuje się, że prawie nie ma fali, całkowita flauta, ale nie przejmując się tym specjalnie, chwytamy kije w dłonie i zaczynamy tę nierówną walkę z podstępnymi dorszami.

Dzisiejszy dzień, jeżeli chodzi o wyniki, okazuje się dużo gorszy niż wczorajszy. Zupełny brak dryfu powoduje to, że szyper, aby napłynąć na rybę musi wyhamować silnikami, co powoduje automatyczną ucieczkę dorsza. Szukając metody dochodzimy do wspólnego wniosku - dalekie rzuty i przeczesywanie dna. Dzięki temu pojawiają się pierwsze dorsze, ale ogólnie jest dużo gorzej a niżeli wczoraj.

Kierujemy się w stronę Kołobrzegu, w trakcie zmiany łowisk, jak to jest w zwyczaju załogi FLAMENCO, podawane są gorące posiłki i jest czas dać odpocząć zmęczonym kością.
Dzień kończymy mając w skrzynkach średnio po dziesięć ryb. Ostatnie dzwonki, kije z wody i płyniemy do portu, który to już zaczyna majaczyć na horyzoncie. Emocje opadły, każdy powoli zaczyna pakowanie sprzętu, przeliczanie strat i zysków (kilka pilkerów zostało na dnie). W pewnej chwili słyszymy, że silnik zwalnia obroty i milknie. Pierwsza myśl, szyper trafił ławicę, niestety to nie to, najzwyczajniej w świecie silnik się zepsuł. Nikt się tym faktem specjalnie nie przejął, mechanik zabrał się za naprawę, a my mieliśmy jeszcze jedną okazję, aby powędkować, na głębokości około pięciu metrów, niestety bez efektów. Po kilku próbach i upływie około godziny silnik znowu pracuje, płyniemy do portu.

Zmęczeni, lecz szczęśliwi i pełni nowych doświadczeń o godzinie 18.00 przybijamy do nabrzeża. Szybkie przepakowanie z kutra do samochodów, żegnamy się z załogą i ruszamy w drogę powrotną. Do domu docieram o północy.

Od czasu tamtej wyprawy, jeszcze kilka razy wracałem na Flamenco, lubię ten kuter i jego załogę. Każdemu, kto chciałby wybrać się na dorsza z Kołobrzegu, mogę ich polecić z czystym sumieniem.

Pozdrowienia dla wszystkich wędkarzy!

Opinie (7)

spines21

warto by było połowić w naszym Bałtyku,nigdy nie miałem okazji.a sporo słyszałem ciekawych rzeczy o połowach z kutrów.sezon przed nami-może się zbierze jakiś skład i coś z tego wyjdzie.takie opisy jak ten wzmacniają chęć połowienia dorszy:) [2010-02-20 22:01]

Hunt eR

Już się zbieramy na kolejny sezon dorszowy, więc taki artykuł, to miód na moje serce. PIĄTAL [2010-02-20 23:22]

redneloh

Witam!

Na dorsze zacząłem jeździć od października 2009r. Pierwszy rejs z Darłowa i totalna porażka, nawet zwrócili nam część pieniędzy za rejs. Następne rejsy z Kołobrzegu na Flamenko były lepsze. Ostatni raz byłem 20 grudnia 2009 ale na jednodniówce, miałem 19 sztuk w tym 2 x 3kg. Patrząc na zdjęcia w kajucie, to tylko obrusy mają te same i stoły reszta wygląda zupełnie inaczej, Flamenko odnowili. Faktycznie można ze spokojnym sumieniem polecić tę jednostkę oraz Kamela, tego samego armatora. Czekam kiedy zniknie kra z bałtyku i ruszam znowu. Za artykół oczywiście piąteczka i może spotkamy się na kutrze. Pozdrawiam.

[2010-02-21 07:52]

użytkownik

Miałem być wczoraj we Władku to znaczy 20 . Szyper Wiśniewski odwołał rejs ze względu na wiatr.Ale w przyszłą sobotę już mu nie odpuszczę bo to by była wielka niesprawiedliwość ze strony natury gdyby znów coś nie wypaliło.Artykuł rewelka u mnie 5.Pozdro. [2010-02-21 09:38]

hubi

Witam wiele się pisze i dużo się słyszy o wędkarstwie morskim,nad morzem byłem wiele razy ale nigdy nie miałem okazji wędkować oglądałem jak wędkują z plaży jak wędkuje się z kutra widziałem na filmie wiem ale to nie to kiedyś na pewno wybiorę się na takie wędkowanie opis przygody fajny za co daję 5 pozdrawiam i życzę dużych emocji podczas następnych wypraw. [2010-02-21 09:40]

kowal42

 Dziękuje kolegą za pozytywne komentarze, a wszystkich którzy chcieli by sprubować wędkowania z kutra, szczerze namawiam aby to zrobili. Wrażenia niesamowite, adrenalina rośnie, im większ ryba. Pozdrawiam i do zobaczenia na morzu. [2010-02-21 12:11]

Harry Potter

Ja już przeżyłem swój debiut na morzu i musze powiedzieć że jest to coś zupełnie innego niż wędkarstwo słodkowodne. Taka dwudniowa wyprawa to musi być dopiero coś. W tej materii wszystko jeszcze przede mną. Gratuluję emocji przeżytych podczas takiej przygody.   [2010-04-03 20:38]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…