Wyśledzić śledzie
Monika Urbańska (Szalona)
2008-08-20
W lipcu tego roku postanowiłam wybrać się wraz z małą grupką znajomych nad nasze polskie morze. Jak wiadomo, na wypoczynek nie trzeba nikogo długo namawiać, tak więc za dwa tygodnie znaleźliśmy się już w Gdańsku.
Przed wyjazdem musiałam pozałatwiać najważniejsze sprawy, takie jak: wykup zezwolenia na wędkowanie w morzu, dobór odpowiedniego sprzętu, zakupy tematyczne. Oczywiście mniej istotne sprawy jak kupno biletów, czy załatwienie kwaterunku pozostawiłam na ostatni dzwonek. Grunt, że miałam na co łowić, reszta to tylko dodatki...
Za mocną namową brata zaopatrzyłam się w zestawy do połowu śledzi. Twierdził on, że mogą się nam przydać, chociaż sam do końca nie wiedział co i jak. Po prostu miał takie przeczucie i okazało się ono bardzo trafne.
Pierwszy dzień nad morzem przemierzyłam całą plażę oraz port w celu dowiedzenia się, gdzie trzeba łowić i jaka ryba bierze. Oczywiście maszerowałam z całym wyposażeniem, w skład którego wchodziły m.in. cztery wędki i torba nafaszerowana do granic możliwości.
Sporą ilość wędkarzy odnalazłam w porcie promowym. Stali oni przy stromej krawędzi brzegu i podszarpywali oni swoimi teleskopami i pilkami tak jak się to robi przy połowie dorsz z kutra. Okazało się, że poławianą rybą jest nic innego jak śledź, a przynęta to przywieszki polecane przez brata...
Zmontowałam szybko zestaw, w którego skład wchodziły: feeder 3,6 m, kołowrotek spinningowy z nawiniętą żyłką morska ( 100m - 0,30), systemik pięciu przywieszek zwany choinką - dociążony 30g łezką ołowianą.
Tego wieczora złowiłam kilkanaście ryb, doszkoliłam technikę prowadzenia zestawu i wymieniłam kilka rad i uwag z otaczającymi mnie wędkarzami.
Następne dni spędzone w porcie pozwoliły mi wysnuć owe wnioski:
- śledź wpływa do portu dużymi ławicami, w których konkurencja jest większa, stąd połyka wszystko, co napotka na drodze.
- łowi się go przeważnie do 2m od krawędzi brzegu, głębokość waha się tam w granicach 10-15 m.
- ryba bierze okolicznościowo tzn., że najintensywniej żeruje przy zmianach pogodowych tj: wyjściu słońca zza chmury, tuż przed deszczem, po deszczu, po burzy oraz kiedy wpływający prom zmąci wodę . Są dni, że między takimi współgrającymi z wędkarzami czynnikami są przestoje,czasem nawet godzinne. Stąd moje kolejne spostrzeżenia..
- grupowanie się śledzi w ławicę sprawia ,iż można śmiało rzec: jeśli sąsiad obok wyjął rybę, ja także zaraz będę mieć branie . Ok., z tym można się zgodzić. Jest jednak taka możliwość, żeby nam brała ryba, a sąsiadowi niekoniecznie i to na dodatek w czasie przestoju w żerowaniu. Wystarczy trochę pogłówkować...
Zestaw śledziowy składa się z pięciu haczyków ozdobionych listkami fluo lub błyszczącymi włoskami. W momencie gdy zapnie nam się jedna ryba, inne automatycznie atakują pozostałe przynęty. To ten pierwszy zapięty śledź daję innym sygnał do ataku. Co by było, gdyby zawsze znajdował się on na haku, albo przynajmniej jego imitacja?
W tym celu do dociążającej łezki można doczepić listek podłużnej błystki wahadłowej. Ja używałam mikadowskich tramp’ów i pike’ów. Ważne jest, aby błyska była duża, srebrna i pozbawiona kotwiczki ( możemy mieć tylko 5 haków przy połowie ). Można ją przymocować kółeczkiem łącznikowym.
Tak oto skonstruowany zestaw wabi pojedyncze sztuki w czasie między braniami , a gdy ryby żerują – niejednokrotnie dopadają przywieszki przed opadnięciem zestawu na dno.
Oczywiście wędkarze stojący obok zaraz skrytykowali pomysł z błystką powtarzając - ” to jest za ciężkie, trzeba zdjąć błystkę” i pozostali na takim samym stanowisku, kiedy razem z bratem po 30 minutach mieliśmy na kiju kilkadziesiąt śledzi, a oni złowili 2 sztuki na 10 osób...
To tyle jeśli chodzi o moje spostrzeżenia.
Ciekawostką jest, że największą atrakcją dla turystów nie była latarnia morska, czy obecność gigantycznych promów, a właśnie grupa wędkarzy wyjmujących komplety tych jakże pięknych, połyskujących rybek. Furorę robiły także babki i tobiasze, tóre były przypadkowym przyłowem.
Polecam wszystkim wędkarstwo śledziowe, które może wydawać się niewarte poświęcenia zbyt dużej uwagi, ze względu na wielkość łowionych ryb – rzadko przekraczających 25 cm.
Jednak hol czterech, czy nawet pięciu sztuk może okazać się niezapomnianym przeżyciem dla niejednego łowcy wędkarskich przygód.
Na koniec dodam, że w Polsce obowiązuje limit dziennego połowu śledzi, który wynosi 10 kilogramów. Trzeba o tym pamiętać, przeważnie w piękne, słoneczne dni, gdyż właśnie wtedy ryby te potrafią brać jak zaczarowane.