Wysoka jednak za wysoka
Ryszard Klein (Slyder)
2010-11-15
O godz. 7.00 znaleźliśmy się nad wodą i zaczęliśmy rozwijać sprzęt oraz oporządzenie. Po pół godzinie byliśmy już w wodzie i machaliśmy wędami. Aura zbytnio nie rozpieszczała, ale tragicznie nie było. Dość ciepło z lekkim wiaterkiem. Po obłowieniu połowy jeziora, zaczęło padać i wzmógł się wiatr. Stwierdziliśmy, że zrobimy przerwę i zjemy małe co nieco. Godzinę zajęło nam rozpalanie ogniska, ale udało się i mogliśmy upiec sobie kiełbaski i troszeczkę się ogrzać. Po wciągnięciu kiełbasek i kilkunastu łykach gorącej kawy i herbaty, posprzątaliśmy po sobie oraz starannie zagasiliśmy pogorzelisko. Ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu zębaczy.
Napotkani wędkarze mówili o kilku braniach i złowieniu pistoletów, ale u nas nic się kompletnie nie działo. I tak sobie szliśmy i machaliśmy wędami w myśl twierdzenia: „Machaj wędą a ryby będą”. Powoli zaczęło doskwierać lekkie zmęczenie i chyba już niechęć do dalszego dłubania w jeziorze, gdy nagle zapinam coś na kiju.
- Siedzi – mówię do szwagra. Chyba coś lepszego niż pistolet.
Ryba cały czas dołuje i nie chce się pokazać. Rozwija żyłkę z kołowrotka, nie daje się podciągnąć bliżej. W końcu po jakimś czasie widzę zawirowanie na powierzchni i mówię do szwagra, aby kręcił filmik telefonem. Przypatruje się jak ryba chodzi i daje mi znać, że jest dobrze zapięty. Rezygnuję z podebrania szczupaka chwytakiem. Lądowanie wyślizgiem będzie jednak lepszym rozwiązaniem przy tak dogodnym brzegu. W końcu moja zdobycz ląduje na brzegu. Perłowe kopyto 8 cm z czarnym grzbietem przeszło za pokrywy skrzelowe. Ten by się rzeczywiście nie wypiął. Ślicznie ubarwiony listopadowy kaczor mierzył 66 cm i ważył 1,88 kg. Później jeszcze wyjąłem jednego maluszka zwracając mu oczywiście wolność.
Jeszcze raz Wysoka była jednak za Wysoka dla mojego szwagra. Połamania kija.