Z wędką w Irlandii
jurek stanczyk (fishtrace)
2012-06-03
Mieszkam w zachodniej części Irlandii i wody mam na około siebie pod dostatkiem, niestety żeby coś złowić trzeba znać odpowiednie miejscówki. W promieniu około 50 km od miejsca mojego zamieszkania nie ma zbyt wiele możliwości. Jest kilka niewielkich plaż i może 2-3 pirsy z których można łowić, reszta wybrzeża to klify z ograniczonym dostępem do wody. Wędkowanie z plaży to klasyczna gruntówka lub spinning przy czym najczęstszym łupem będzie psi rekinek, flądra, witlinek i sporadycznie labraks. Z pirsów można dostać te same ryby plus czego byłem naocznym świadkiem homara, sam kiedyś łowiąc z pirsu wytargałem jednego ale małego wiec wrócił do wody. Jest kilka miejsc z możliwością łowienia na klifach i pomimo że jest to dość ryzykowne to amatorów tego typu łowienia nie brakuje. Ryzykowne bo często łowi się z dużej wysokości ( 20-40 m ) a popularne bo kiedy pojawi się makrela to można nałowić jej do woli, moja pierwsza wyprawa na klify to 50 makreli w 1,5 godz. przy okazji dodam że połowy z klifu to chyba najtrudniejszy test wytrzymałości dla naszego sprzętu a szczególnie kołowrotka, 200g ciężarek plus pięć makreli na zestawie może ważyć 2kg i trzeba to wszystko podciągnąć na wysokość 35m, w ten sposób wykończyłem trzy kołowrotki :), najpopularniejszym klifowym łowiskiem w moim rejonie jest miejsce zwane Castle Point, niestety praktycznie co roku ktoś spada z klifu podczas wędkowania i jeszcze nie słyszałem aby ktokolwiek przeżył taki upadek. Z dostępnych miejsc do łowienia muszę jeszcze wymienić rozlewisko rzeki Shannon, dostępne są długie kamieniste plaże i niskie klify ale najczęstszym poławianym gatunkiem będzie prawdopodobnie rekinek psi lub jeżeli mamy więcej szczęścia, raja, do tego trzeba wspomnieć o krabach które potrafią ogołocić haczyk w 5-10 min. co skutecznie zniechęca do łowienia, poza tym rozlewisko to nie ma zbyt wiele do zaoferowania, pomimo tego co napisałem wcześniej jeżeli ktoś wyspecjalizuje się w jakiejś metodzie na pewno będzie odnosił spore sukcesy.
Pozostało jeszcze jedno wyjście, a mianowicie kupno łódki i jeżeli ktoś się na to zdecyduje to można powiedzieć że ma praktycznie nie ograniczone możliwości, w Irlandii do poruszania się łódka nie potrzeba żadnych uprawnień ani na jeziorach/rzekach ani na morzu czy oceanie jednak zdrowy rozsądek jest tu chyba niezbędny, łódkę można zwodować z praktycznie każdego slipwaya bez żadnych opłat, dla mnie kupno łódki to był strzał w dziesiątkę, naprawdę nie wiedziałem co traciłem. Moja pierwsza wyprawa na ryby łódką nie była zbyt udana, przyjechaliśmy z kolegą do Kilkee wcześnie rano ale i tak się okazało że spóźniliśmy się i zrobił się zbyt duży odpływ, woda zeszła na tyle że uniemożliwiło nam to zwodowanie łódki ( pływy w tych okolicach mogą wynosić nawet 5 metrów) , no ale nic postanowiliśmy poczekać bo wtedy mieszkałem około 150km od oceanu, po pięciu godzinach woda podniosła się na tyle że mogliśmy zwodować moja mała krypę, silnik zagadał i mogliśmy w końcu spróbować szczęścia na otwartej wodzie, odpłynęliśmy nie daleko bo był to nasz dziewiczy rejs i trochę ze strachu zapadła decyzja żeby trzymać się blisko brzegu i zatoki, wędki rozłożone i zestawy do wody, głębokość 15 m, niestety nic nie brało do tego wędki długie na ponad 3 metry tylko utrudniały łowienie, Pływaliśmy tak z miejsca na miejsce bez ani jednego brania, kolega stwierdził nawet że w oceanie nie ma ryb :) dopiero po dobrych 3-4 godzinach pierwsze branie bliżej skał i na pokład trafił mały rdzawiec i zaraz potem następny, krótka ocena sytuacji i już wiemy gdzie łowić, resztę dnia spędziliśmy pływając wzdłuż skał i łowiąc to co tam żyło. W sumie złowiliśmy 11 rdzawców, 2 witlinki, 3 wargacze i 2 czarniaki, na koniec mogę dodać że był to naprawdę wspaniały dzień spędzony na wodzie i niezapomniana przygoda, od tamtej pory czekam z utęsknieniem na każdą następną wyprawę.