Z wędkami w Jakuszowie.....

/ 1 komentarzy

Witam. Ostatni wyjazd na ryby zaliczyłem w Jakuszowie, w Jezierzanach na jeziorze ,,Tatarak'. Kolejny raz kilka dni się przygotowałem. Tym razem pojechałem z Dziadkiem, i jego kolegą (Pan Wacław). Z Panem Wacławem można pogadać, jednym słowem jest w porządku ;). Rano wstaje, dzień wyjazdu, banan na ustach a tu nagle wielkie rozczarowanie. A mianowicie dziadek zadzwonił do mnie i powiedział że patrzył na pogodę i będzie deszcz, więc nie jedziemy. Ostro się wkurzyłem, gotowało się we mnie. Masakra ;/. Nie wiedziałem co ja teraz będę robił. Cały dzień chodziłem nabuzowany. Na ,,rozluźnienie' poszedłem na spacer po lesie z mamą i z psem. Spacerujemy, aż tu nagle telefon dzwoni od babci. Mówi że jedziemy z dziadkiem na ryby i za 30 min. przyjedzie do mnie pod dom. Szok, cieszyłem się ogromnie. Z mamą szybkie wrotki na chatę, pakuje się i na ryby. Szybko dotarliśmy. Rozłożyliśmy wędki, i czekamy (rzuciliśmy na grunt, na białe robaki). Po 1 godzinie dziadek poznał gospodarza, i żeby to uczcić zaczęli pić 0,7l. W trakcie przyszedł do mnie kuzyn który mieszka w tych okolicach. Przynajmniej nie byłem sam. Dziadek nie zakończył na jednej 0,7l, były kolejny. Gdy już doszli do ,,ładnego promila' postanowił byśmy wszyscy poszli spać do auta. Siedzimy z kuzynem i umówiliśmy się jak dziadek zaśnie idziemy do wędek. Nie minęło 10 min, dziadek już chrapie ;). Zwijamy się z auta, i pilnujemy wędek. Ani jednego brania w pierwszy dzień (pojechaliśmy na 3 dni). Na drugi dzień dziadek otrzeźwiał. Poprosiliśmy z kuzynem by zrobił na wędki, bo jak ryby nie biorą to z drobnicą się pobawimy. Dziadek przygotował wędki, dostaliśmy przynęta na pęczak i przez 30 min ani jednego brania. Koło nas facet siedział i na bacie miał cały czas brania a my nic. Z ciekawości spytałem się faceta jak on to robi że on cały czas ma brania a my nic. Mówi że po 1: mamy za duży spławik (3g) mówi że najwięcej 1 g, a po drugie mamy za duży haczyk. Powiedzieliśmy to dziadkowi, po namowie zrobił tak jak ten Pan mówił. Rzucamy a ja już mam pierwsze pranie (płoć 8 cm) do wody, myśleliśmy że brania się zaczęły a tu... porażka potem ani jednego brania. Po kilku godzinach kuzyna rozbolała głowa i oznajmił że na tej nocce nie będzie. Zmartwiłem się no ale cóż. Potem przerzuciłem się na pomost tam gdzie ten pan łowił, rzucam i patrze branie (jazgacz 9 cm), cieszyłem się strasznie gdyż był to mój pierwszy w życiu jazgacz. Dziadek był ze mnie dumny. Potem podeszła jeszcze płotka. I w nocy ściągnąłem wędke spławikową, by łowić na grunt. Dziadek nastawił się na duża rybę (2 miesiące temu zarybiano ten zbiornik sumem), plecionki itp. (na rosówki.) No i godziny wyczekiwania.Dziadkowi wyrażnie coś na jednej z wędek podciągało, lecz jakaś ryba nie była na tyle odważna żeby zrobić odjazd. Nagle dziadek powiedział mi żebym poszedł do auta po wodę. Poszedłem a dziadek ma już na brzegu rybę (węgorza 60 cm), wypuścił go,gdyż nie przepada za węgorzami. Po tym braniu całą noc cisza. Rano jeszcze połowiłem na spławikówkę, wyholowałem płotke i chciałem pokazać dziadkowi aż tu nagle patrze a żyłka jest zaplątana w drzewie. Nie potrzebnie dałem kija to góry i to był efekt mojej głupoty. Zawołałem dziadka, poszarpał i po kilku minutach ,,zmagań' w końcu rozplątało się ;). Później już bez żadnych przygód.
Z WĘDKARSKIM POZDROWIENIEM ;)))).

 


4.6
Oceń
(23 głosów)

 

Z wędkami w Jakuszowie..... - opinie i komentarze

FranceColaFranceCola
0

No fajnie że pojechaliscie na ryby ,3 dni, ale cos bardzo słabe wyniki :(

No ale cóż, nie zawsze ryby muszą brać:-)

Heh, no fajny ten twój dziadek, pojechał z wnukami na ryby, i popił:)

Fajny artykuł i zyczę powodzenia w następnym wypadzie na rybki :D

(2011-08-01 23:17)

skomentuj ten artykuł