Zachciało się rybki na kolację




  • konto usunięte




Wędkarstwo gruntowe

Wracając dziś do domu, wstąpiłem do sklepu wędkarskiego, żeby uzupełnić braki w haczykach. Oczywiście od razu po wejściu do sklepu pomyślałem sobie, że miło byłoby dziś odwiedzić któreś z pobliskich jeziorek. Jako, że byłem przeraźliwie głodny, perspektywa smażonej rybki na kolację bardzo mi się spodobała, dokupiłem więc trochę robali na przynęty i szybko pobiegłem do domu po sprzęt.

Nie lubię uszczuplać i tak marnej populacji ryb w wodach PZW, więc po ryby na kolację pojechałem na prywatne jeziorko Sukiel z nastawieniem na złowienie kilku niedużych rybek na tamtejszym łowisku specjalnym. Nad jezioro dotarłem po godzinie 20, więc do zmroku zostało niewiele czasu. Wędkarzy było dziś na łowisku wielu, jednak bez większych sukcesów. Okazało się, że znów trafiłem na dzień, kiedy ryby niespecjalnie współpracują. Nie zrażony zastaną sytuacją, szybko rozłożyłem sprzęt i zestaw powędrował do wody.

Łowiłem swoją ulubioną ostatnio metodą - pickerem. Wypróbowałem różne przynęty, od kukurydzy przez wszystkie rodzaje robali aż do przeróżnych kanapek. Efekt był ten sam - dość mizerne brania, a jeżeli już coś tam dobierało się do przynęty, to bardzo flegmatycznie. Udało się na szczęście nie zejść o kiju z jeziora i cztery liny powyżej 30cm wylądowały na pomoście. Wszystkie rybki jakby z jednego rocznika :). Oczywiście nie obyło się bez przygód. W momencie, gdy moja największa zdobycz była wyciągana w podbieraku, u mojego towarzysza potężne branie i największa ryba dnia tańczy na żyłce. Niestety po spóźnionej próbie podebrania ryba dostaje drugiego oddechu i zaczyna szaleć, w efekcie czego przypon nie wytrzymuje i bardzo ładny lin odpływa sobie spokojnie do domu.

Po tej akcji brania się skończyły, zrobiło się ciemno i nadleciały wygłodniałe komary. Cóż, szkoda, ale i tak na skromną kolację rybek wystarczyło. Jak się okazuje, nawet na łowisku specjalnym, gdzie ryby jest dużo więcej niż w przeciętnym jeziorze, może być słaby lub średni połów. Niby pełnia dziś, ale w to akurat nie wierzę... To na tej samej zasadzie, co 'na świętego Fiodora ryby biorą, albo nie biorą' :). Następnym razem tak łatwo im nie pójdzie.

 


4.8
Oceń
(21 głosów)

 

Zachciało się rybki na kolację - opinie i komentarze

skomentuj ten artykuł