Zamiast obiadu nad wodę na ryby
Zbigniew Wiktorowicz (zbigniew240671)
2011-02-08
Pomału zapakowałem wszystko co było mi potrzebne do auta, nasypałem zanęty do wiadereczka, termos z kawą, coś słodkiego i dodatkowo krzesełko aby w końcu posiedzieć. Dość często pojawiało się słoneczko, i jadąc myślałem że może w końcu pobawię się z płotkami. I miałem nosa :) Zanim się rozlokowałem to zanęta już namiękła. Rzuciłem dwie małe kuleczki niedaleko brzegu i zacząłem 'badania' od ochotki. Zaczynając od jednej na maleńkim haczyku a kończąc na czterech. Nic. Zmieniłem na czerwonego małego robaka. Kilkanaście zarzutów i bez rezultatu. Zmieniłem na białego robaka i zmnieszyłem grunt. Spławik przepłynął kawałek i nie wiedziałem że to branie, bo falkę miałem w prawo a woda krążyła w lewo.
Delikatnie przyciąłem i jest ! W końcu płotka :) Miałem ochotę ją ucałować bo poprawiła mi humor :) Kolejnych kilka rzutów na białego i cisza :( Myślę sobie : zdesperowana była i rzuciła się na hak bida :( Ale nie poddałem się. Zmieniłem na jedną pinkę. Słonko coraz dłużej się pokazywało po południu i.....zaczęły się brania :) Nie wiem ile brań zmarnowałem przez źle wyważony spławik ale mimo wszystko miałem i tak w końcu efekty no i zabawę :))) Na lewym brzegu pojawili się koledzy którzy dojechali godzinkę po mnie. I u nich też płoteczki pukały :) Wielką frajdę miałem ze spokoju i z pojawiającego się słońca, którego mi już bardzo brakuje. Dużą frajdę sprawił mi także fakt że stałym elementem w moim wyposażeniu jest puszka po kukurydzy jako popielniczka. Że potrafię się pilnować aby nie pstrykać petami do okoła...tylko szukam...popielniczki :)) Rybki z siatki wyjąłem do zdjęcia i puściłem żeby rosły a ja będę czekał na te 30 centymetrowe które tu się trafiają :)
Na 17.00 wróciłem do domu w pełni zadowolony i wypoczęty :) Mogę w pełni sił wracać jutro do pracy:)
Oczywiście w miedzy czasie myśląc kiedy i gdzie wyskoczyć hihihi :)))
Każda chwilka dla mnie nad wodą jest jak turbinka dla auta :) Nie ważne ile i jak...byleby nad wodą i w spokoju :)))