Zasiadka na lina
Łukasz Słota (match)
2009-03-01
Witam chciałbym opisać moją przygodę 1 maja 2008, która przytrafiła mi się na łowisku Gliniok w Mysłowicach. Wraz z kolegą Arkiem byliśmy już nad wodą o odzinie 4 30 zapowiadała się piękna pogoda rozłożyliśmy więc nasz sprzęt i zaczęliśmy łowić. Metodą połowu była metoda gruntowa - wędki Konger Carbomax carp 3 częściowe kołowrotki z wolnym biegiem gloob z nawiniętą żyłką 0,25 z koszyczkiem zanętowym oraz haczykiem numer 10, jako przynęty mieliśmy rosówki kukurydzę oraz białe robaki.
Po wrzuceniu zestawów na branie nie trzeba było długo czekać, pierwsze koty za płoty - pomyślałem i wyciągam małego 20 cm karasia, nagle na drugiej wędce sygnalizator oddał lekki dźwięk, a swinger opadł na dół, a tu nagle po chwili bum - do kija zacinam i czuje duży opór po 10 min walce okazuje się, że jest to 45 cm lin. Po kolejnym rzucie nic się nie działo po około 45 min sygnalizator zapiszczał ciągłym głosem pip i przy brzegu ląduje tej samej wielkości lin - czas upływał, więc trzeba było się powoli zbierać do domku, więc postanowiliśmy zostać nad wodą do godziny 14.00, aż tu nagle o 13.55 jeden ze swingerow pięknie popłynął w górę wędki, zacięcie i siedzi. Po holu ukazuje się piękny, 35cm lin, więc łacznie w tym dniu wyciągnęliśmy 3 piękne liny. Była to moja, jak to nazwałem, pierwsza majowa zasiadka na lina.