Zasiadki karpiowe jedna po drugiej.

/ 4 komentarzy / 4 zdjęć




  • konto usunięte




Wędkarstwo karpiowe Karp

Cala historia zaczyna się 20 czerwca, w którą to postanowiłem przygotować sobie miejscówkę na weekendową zasiadkę za karpiem. Pojechałem na pierwsze jeziorko obadać jak i co okazało się, że ulubione miejsce zarosło tak że było by bardzo ciężko tam łowić troszkę popływałem i znalazłem ok. 30m od brzegu twarde dno bez zielska z minimalną warstwo mułu głębokość ok. 1,6m, stwierdziłem, że to jednak za blisko brzegu i pojechałem na inne jezioro na którym byłem pewien, że nie zarosło. Oczywiście wszystko było robione na szybko i nie miałem czasu na przygotowanie kulasków więc pojechałem do wędkarskiego i na próbę kupiłem kulki truskawkowe Trapera (teraz już wie, że był to duży błąd) w środę 20 czerwca poszło do wody 0,5kg kuleczek w moją stałą miejscówkę. Na następny dzionek oczywiście małe zakwasy bo nęciłem cobrą ale po małej rozgrzewce następnego wieczora poszło kolejne pół kilo kuleczek. Pełen optymizmu posiedziałem troszkę nad wodą i obserwowałem obmyślając plan na początek zasiadki.

W dniu zasiadki biegiem wróciłem z pracy zapakowałem klamoty i ok. 18,30 byłem już na miejscu troszkę się zdziwiłem bo poprzedniego dnia było ładnie czysto a teraz pełno papierków talerzyki butelki itd. Czyli ktoś urządził sobie gila i zostawił bajzel:( pomyślałem no trudno i poszło ok. 100 kulek do wody. Zmontowałem zestawy jeden standardowy drugi na pływającą kuleczkę, rozłożyłem parasol i zabrałem się za sprzątanie które zajęło kilkanaście minut jak już był porządek usiadłem w fotelu i w końcu otworzyłem zimne piwko i można tak powiedzieć, że tak zleciał cały weekend nie było ani jednego brania a widziałem, że ryby są w łowisku oczywiście wszystko zgoniłem na te nieszczęsne tandetne kulki które nawet nie pachniały jak truskawka tylko bardziej chemicznie. W niedziele zebrałem się do domu z kwaśną miną i myślami co było nie tak czy aby na pewno kulki czy może to ja popełniłem jakiś błąd bo to mój pierwszy rok karpiowania no ale trudno pomyślałem następnym razem spróbuję na miejscówce blisko brzegu.

No i poniedziałek po pracy wiozłem się za kulaski zrobiłem ich nie wiele bo wiem, że jest tam mało karpia a dodatkowo postanowiłem sypać kukurydze. Pierwsze sypanie było w środę 27 czerwca poszło ok. 1kg kukurydzy i 50kuleczek następnego dnia tak samo standardowo w piątek po pracy raz dwa w samochód i na rybki! Nad wodą melduję się ok. 19 donęcam łowisko kilkunastoma kulkami i na dnie kładę pierwszy zestaw też z kuleczką po chwili lecą trze rakiety kukurydzy i następny zestaw tym razem z kukurydzą na włosie jak już kije leżą na podpórkach biorę się z porządkowanie klamotów. Po dłuższej chwili siadam i otwieram piwko i myślę czy będzie tak samo czy coś pociągnie.
Czas szybko leci a sygnalizatory milczą postanawiam zwinąć włosa z kulką i zmienić przypon na inny w czasie przerabiania słyszę dźwięk sygnalizatora odwracam się i szybko zacinam oczywiście w panice zapominam wyłączyć wolnego biegu i już myślę pewno spieprzyłem ale przekręcam korbkę i czuję opór momentalnie zagościł uśmiech na mojej twarzy po kilku minutkach pierwszy karpik w podbieraku zahaczony ładnie za kącik pyska fakt jest nie wielki bo warzy 2,5kg ale nastroiło mnie to bardzo pozytywnie, rybka trafia do siatki i wykonuję telefon do rodzinki z prośbą dowiezienia aparatu bo z tego wszystkiego zapomniałem.
Po zmianie przyponu oba zestawy lecą do wody i czekam na następne brania miedzy czasie dojeżdża aparat ale ze zdjęciami czekam do rana. Nocka była spokojna było tylko jedno delikatne branie. Ok. 7 rano przyjeżdża ojciec i dowiaduję się, że musze się zwinąć bo wieczorem trzeba załatwić ważną sprawę, robimy kilka fotek karpikowi i rybka wraca do wody. Tak sobie siedzę i myślę czemu akurat dzisiaj jak są perspektywy na wyciągniecie jeszcze czegoś w czasie tych przemyśleń odzywa się sygnalizator i z kołowrotka wysuwa się żyłka tym razem pamiętam aby wyłączyć wolny bieg i już holuję kolejnego karpika tym razem 2kg szybka sesja i wraca do wody jest godzina 9 rano, do 12 siedzę już bez brania i postanawiam się zwinąć wcześniej przed odejściem ze stanowiska podsypuję troszkę kukurydzą i kilkunastoma kulkami i wracam do domu. W głowie mam tylko jedną myśl z samego rana w niedziele wracam na stanowisko nad wodą melduję się ok. 3 rano tym razem już bez wszystkich klamotów tylko to co niezbędne, kolejny raz sypie trochę kuku i kulek, zestawy lądują w wodzie rozkładam fotel do pozycji prawie leżącej i nawet nie wiem kiedy zasypiam ok. 7 budzi mnie telefon od mamuśki, że do mnie dojedzie bo nie ma co robić a pogoda dopisuje. Jak tylko przyjechała kolejny odjazd i mam kolejnego karpika 2kg resztę dnia spędzam na opalaniu i krótkich drzemkach prze cały dzień cisza jak makiem zasiał. Dopiero wieczorkiem czatując przy kijach następuje branie zacinam i widzę, że wodą się zaruszała ale po chwili luz na wędce i wyciągam sam ciężarek poszła plecionka na przyponie szybko zakładam nowy przypon i zarzucam po ok. pól godziny następny odjazd i sprzęt też wytrzymuje znowu karpik ale najmniejszy z wszystkich tylko 1,6kg.
Po jakiejś godzince zwijam wszystko i zbieram się do domu bardzo zadowolony z połowu chociaż ryby nie były okazami to dały mi mnóstwo zabawy i nabrałem troszkę więcej doświadczenia w tej dziedzinie wędkowania.

 


5
Oceń
(20 głosów)

 

Zasiadki karpiowe jedna po drugiej. - opinie i komentarze

kubarybnikkubarybnik
0
Fajny artykuł pozdrawiam. (2012-07-09 13:00)
trebor123trebor123
0
fajne golce
(2012-07-17 18:44)
halski021halski021
0
Nie jestem karpiarzem ,ale często słyszę od karpiarzy.że karpia się nie zacina bo dostaje kopa.Może dlatego tracisz te większe sztuki. (2013-07-29 19:56)
kamil11269kamil11269
0
***** (2013-09-17 15:07)

skomentuj ten artykuł