Zdobywca największego okazu

/ 3 komentarzy / 2 zdjęć


Mój nietypowy połów !

Nareszcie sierpień i długo oczekiwane odwiedziny mojego brata. Ostatni raz widzieliśmy się na moim ślubie prawie rok temu. Wiadomym było, że choć jeden dzień z tygodnia jego wizyty spędzimy nad wodą. Czas uciekał tydzień się kończył a my jeszcze nie mieliśmy okazji ,,pomoczyć kija''.
- W końcu !!! 27 sierpień (sobota) pogoda ładna, ciepło po prostu idealna pogoda.
Krótka rozmowa na temat techniki i metody dzisiejszych połowów. ,,Padło' na spinning.
Nie zastanawiając się długo szybkie pakowanie sprzętu i rachunek sumienia:
- wędziska , przynęty , stalki , podbierak - pytam Bartka
- Wszystko jest !!! - odpowiada.
Pakowanie do samochodu i kierunek Puszczykowo, 15min jazdy i jesteśmy.
Widok wspaniały. Piękne główki w których Warta hipnotycznie kręci młynki, delikatny wiaterek i cudowne słońce.
Mimo tak ładnej pogody wędkarzy jak na sobotnie popołudnie mało. Lepsza nasza stwierdziłem.
Nie ma chwili do stracenia, trzeba rozkładać sprzęt i powędrować trochę z kijem wzdłuż brzegu.
Po dojściu nad brzeg mówię do brata: - Zdobywca największego okazu stawia dzisiaj soczyste piwko.
Zauważyłem uśmiech na twarzy brata wyrażający akceptację.
Skrupulatny wybór przynęty i ,,OGIEŃ'.
Jako pierwsze do współpracy zaprosiłem kopyto RELAXA czerwono białe.
1,2,3.....10-ty rzut i nic. Zmiana miejsca, zmiana przynęty też nie przynoszą efektów.
Kątem oka spoglądam na mojego ,,rywala' ale u niego też cisza.
Po 1,5 godzinki nieustannego przeczesywania kolejnych zakoli wybieram na przynętę woblerka ok 5cm przypominającego Okonia. Wobler pięknie współpracował. Wędka Daiwa o gramaturze 2-12g pięknie ukazywała na swej szczytówce pracę przynęty.
Zauważyłem piękne miejsce gdzie okoń ganiał drobnicę. Nie czekając dłużej zarzuciłem w to miejsce i już przy pierwszym obrocie kołowrotkiem poczułem delikatny opór. Pierwsza myśl że jakiś liść się przyczepił. Ściągam zestaw podnoszę do góry i wybucham śmiechem. W momencie zarzucenia jedno z ramion kotwiczki zahaczyło o grzbiet uklejki. Moja zdobycz okazała się być mniejsza nawet od przynęty na którą łowiłem. Czym prędzej pochwaliłem się osiągnięciami bratu.
To była jedyna zdobycz tego sierpniowego popołudnia ale jakże ważna.
Dzięki tej małej ukejce mogłem wieczorem delektować się smakiem zimnego piwka które zgodnie z umową wygra ZDOBYWCA NAJWIĘKSZEGO OKAZU !!!

 


3.5
Oceń
(33 głosów)

 

Zdobywca największego okazu - opinie i komentarze

Radek-c57Radek-c57
0
Kilka dni temu miałem podobny przypadek z okonkiem wielkości tej uklei ale jak niestety piwa nim nie wygrałem;D Pozdrawiam
(2011-12-02 12:28)
kabankaban
0
"Za grzbiet" czyli zwykły przypadek-ja bym piwka nie postawił- co innego za pyszczek.Pozdrowionka.
(2011-12-02 17:09)
rafi131996rafi131996
0
ja miałem podobny przypadek ale na obrotówkę złapałem jeszcze mniejsza płotkę (2011-12-31 14:52)

skomentuj ten artykuł