Zimna płoć, nieuchwytny leszcz
Adam Gałczyński (pangaz4)
2010-03-28
Głównym trochę wymarzonym celem wyprawy ma być leszcz chodź też bardzo miło było by gościć na łowisku płoć która najbardziej właśnie podczas wiosny nabiera swoistego blasku z nutką finezji. Wtedy każdy nawet najmniejszy okaz tej ryby nas cieszy. Po wstępnym wieczornym przygotowaniu sprzętu nadchodzi czas by położyć się spać. Ale niestety uśnięcie nie jest takie proste gdy przez głowę przepływa niezliczona ilość myśli o porannej wyprawie. Przemęczone 4 godziny jakimś cudem mijają i rozbrzmiewa dźwięk budzika w telefonie, jest 5 rano . Po około 15 minutach wyruszam już z pod domu, na łowisku melduję się chwilkę przed 6.
Lód jest tylko w nielicznych miejscach co już wprawiało mnie w dobry nastrój. Okazuje się że moje ulubione miejsce jest w strasznym stanie przy brzegu zalega sterta gałęzi pochodzących z topoli które ktoś ściął podczas zimy. Postanawiam jednak i tak spróbować szczęścia w tym miejscu. Na haczyki trafiają mady i czerwone robaczki i na efekty czekać nie musiałem zbyt długo po 20 min zacinam pierwszą płoć, jest to straszny drobiazg myślę że koło 10 cm jak się później okazało tylko takie wyrażały chęć współpracy. Po 2 godzinach na koncie miałem około 15 sztuk tej drobnej płoci każda z nich natychmiast wracała do wody, ale ani śladu leszcza. Przed godziną 9 brania całkowicie ustają zapewne z powodu pogarszającej się pogody było strasznie zimno i wiał wiatr, fala wysoka ledwo widać spławik.
Siedzę wytrwale w oczekiwaniu na jakiś cud wsłuchując się mimowolnie w nawoływania cietrzewi te piękne ptaki upodobały sobie tę okolice, nagle spławik wynurza się i natychmiastowo kładzie na wodzie zacięcie i chwila prawdy, niestety nie czuć oporu, co się stało co poszło nie tak ? Leszcz zapewne pociągał za luźno zwisającego robaka z resztą mało ważne jedno jest pewne tym razem on wygrał to starcie jeśli w ogóle to był leszcz. Dalsze łowienie nie przynosi już żadnych efektów wiec postanawiam wracać do domu na ciepłą kawę.
W drodze powrotnej obserwuje przez chwilę szczupaki, które miedzy trzcinami odbywały tarło piękne sztuki na pewno w tym roku się jeszcze bliżej poznam z którymś z nich, i tak oto zakończyła się moja kolejna wyprawa w tym sezonie. śmiało mogę wysnuć tezę że jednak wracam z tarczą a nie na niej a z leszczem zdążę się jeszcze spotkać w tym sezonie i to nie raz bo przecież najlepszą cechą wędkarza jest cierpliwość i determinacja to dzięki nim możemy stać się wytrawnymi łowcami.
'Materiał zgłoszony na konkurs www.wedkuje.pl'