Zimne klenie czyli klenie na przedwiośniu.

/ 5 komentarzy / 10 zdjęć


Nastał kolejny przełom lutego z marcem i po raz kolejny to czas by zacząć deptać ścieżki za zimnymi kleniami z małych i średnich rzek nizinnych. W tym sezonie miałem zacząć troszkę wcześniej bo już od końcówki lutego, a niestety z powodów pogodowych i zamarzniętych rzek wyruszyłem za kleniami jak co roku, gdzieś w granicach połowy marca. Aura pogodowa jaka nas otacza od początku roku to ciągłe skoki temperatur i różnych frontów, jak przyjdzie trochę zimy ze śniegiem i mrozkiem to nie dłużej niż 4 dni i wszystko wraca do normy, bynajmniej w moim regionie.

Rzeki również skaczą swoim stanem wody raz idzie przybór raz woda spada, a jeszcze do tego dochodzi pokrycie lodowe tafli wody które po dużych mrozach się pojawia, tak że taki miks pogodowy nam w tym roku aura zafundowała. Oczywiście od początku roku pojawiałem się na rzece, lecz nie łowiłem tylko rzekł bym przeprowadzałem takie małe zwiady, porównywałem miejsca do lat ubiegłych co się pozmieniało, co zostało po staremu i prowadziłem własne zapiski, uwierzcie że prowadzenie własnych zapisków spostrzeżeń z nad wody, na prawdę dużo wnosi w nasze wędkarstwo i pomaga niby taki mały szczegół a jednak warto. Na dzień dobry dostrzegłem już jeden bardzo ważny szczegół, mianowicie temat ptactwa wodnego a raczej rzecznych kłusowników, mowa tu o kormoranach których swego czasu nie było w ogóle, właśnie swego czasu bo w tym roku jest ich zatrzęsienie i sieją spustoszenie czatując na swoje ofiary w postaci ryb, kolejne spostrzeżenie to przybywające z roku na rok, sterty śmieci porzucone gdzieś nad brzegami rzek jak i w samej wodzie, a przy wysokiej wodzie widać na prawdę coraz większą masę śmieci pozaczepianą gdzieś o powalone drzewa które leżą w wodzie, czy tak powinny wyglądać nasze rzeki? Na to pytanie musimy odpowiedzieć sobie sami.

Łowienie jazio - kleni w okresach zimowo - wiosennych tak to nazwijmy, zaczynam zawsze, od łowienia małymi woblerkami imitującymi małe rybki, nie muszą być to mocno jaskrawe kolory, bardziej jednak naturalne kolory chodź zdarza się że pobawię się kolorystką i założę mocno kolorowego wobka, ale czy to pomaga aż tak tego bym już nie powiedział. Kolejny rodzaj przynęty, gdy woblerki nie pomagają w skuszeniu ryby jest obrotówka, klasyczne obrotówki we wszelakich kolorach co do rozmiarów to od wielkości 00 do 2, czasem założę też i 3 ale jest to rzadkością. Mniej czasu poświęcam natomiast na łowienie, wirującymi ogonkami, czy też cykadkami bądź przynętami gumowymi, na te przynęty przyjdzie czas w okresie letnim i wtedy po nie sięgam częściej. Od czasu do czasu lubię założyć nie duże wahadełko i tym pokusić klenie czy też jazie, a powiem szczerze wahadełka są cały czas skuteczną przynętą, i warto mieć chodź trochę takich w swoim pudełku a może przyniesie jakąś fajną rybę.

Przejdźmy teraz do samego łowienia 10.03.21, po długo wyczekiwanym czasie w końcu jestem nad rzeką, można by rzec no i się zaczęło. Woda niestety nie należy do małych, po całej tej naszej zimie która troszkę w tym roku się pokazała, wody w całym kraju są duże a zbiorniki zamknięte jeszcze pokryte cienką warstwą lodu, jednak że to nie pokrzyżowało moich wędkarskich planów, i ruszyłem pełen optymizmu na rzekę. Łowić zacząłem od godziny 12 i tak chce poświęcić jakieś 4 h czasu, by rozeznać się co w wodzie piszczy. Zaczynam od małej obrotóweczki złotej w czerwone kropki firmy dragon hrt. Moim zdaniem bardzo fajne i dobrze wykonane blaszki które z czystym sumieniem mogę polecić. Obławiać zaczynam spokojniejsze miejscówki i po podmywane trawy może tam będzie stał jakiś kleń lub jaź. Powiem szczerze łowienie w dniu dzisiejszym jest dość trudne a wszystko przez wodę, czasem nie wiadomo gdzie się łowi, ponieważ woda jeszcze miejscami nie wróciła do swojego koryta a płynie łąkami, jednak walczę i próbuję a w tym wszystkim pomaga mi piękna słoneczna pogoda.

Niestety obrotka nie zdaję egzaminu, więc tym razem założę nie dużego woblerka od firmy siek a będzie to bzyk , popróbuję pokombinuję w dniu dzisiejszym i dość często będę zmieniał przynęty może taki manewr przyniesie rybę. Plan planem nawet dobry niestety wykonanie póki co słabiutkie , póki co nic a nic nawet nie stuknie pora na to by przejść znów spory kawałek i rozejrzeć się za jakimś fajnym miejscem , a do tego zmienić przynętę z powrotem na blaszkę obrotową. Tym razem moje ulubione obrotówki od water kinga w rozmiarach 00, i 0 kolorystyka srebro i złoto. Miejscówka znaleziona dość spokojna zatoczka z podmytymi trawami tuż przy brzegu, a do tego z jednej strony wlewa się fajny przelewik, więc pełen optymizmu próbuję z nadzieją na rybę, jedyne co mnie trochę zniechęca to ta pędząca duża woda no ale cóż mamy taki okres jaki mamy i rzeki są duże.

Ciężkie łowienie w takich warunkach, są miejsca gdzie rzucę przynętą i za moment moja przynęta spływa pod brzeg, czy jest to obrotówka przeciążona czy wobler nie ma reguły woda pędzi i nie wszędzie da połowić. Ale gdy ciężko z łowieniem to zawsze można po prostu zrobić rekonesans nad rzeką, co gdzie i jak. Mi niestety w dniu dzisiejszym nie idzie po prostu, po raz kolejny gram przynętami i zmieniam na woblerka od hayera, malutka konstrukcja wobka o agresywnej pracy może to będzie klucz do jakiegoś wyniku, miejsce też znalezione więc trzeba próbować, bo na rzece wszystko może się zdarzyć do ostatniego rzutu, tak zawsze podchodzę do tematu. Tym razem podszedłem również tak samo do tematu, niestety nic z tego nie wychodzi jedyne co wychodzę to trochę kilometrów przez te 4 h wędkowania. Pomału zaczyna się robić taka szarówka na niebie, a i temperatura leci w dół i robi się chłodnawo, więc to pora by składać kijek i ruszyć w stronę domu, pierwsze rzuty oddane można by rzec niestety bez ryb trochę szkoda, lecz wydaję mi się że w obecnej sytuacji, wpływ na brania ma temperatura która ostatnio skacze gdy w dzień jest plusowa temperatura i dość słonecznie, to noc już zimna i minusowa a do tego duża woda.

Wszystkie te czynniki sprawiają że ryba póki co jeszcze choruję i odczuwa skutki pogodowe, cała nadzieja w tym że niebawem wszystko wróci do normy. A my wędkarze będziemy mieli pole do popisu za kilka tygodni, oby tak było i ten scenariusz się sprawdził.

15.03 Kolejne wyjście w próbie schwytania jakiegoś klenio - jazia, dziś zaczynam od godziny 11 i troszkę pochodzę po rzece i pomacham kijem. W dniu dzisiejszym w moim wędkowaniu towarzyszą mi ciężkie ciemne chmury które pokryły całe niebo, od czasu do czasu próbuję przebijać się słońce ale nic z tego raczej nie będzie, plus dodatkowo porywisty zimny wiatr, można by powiedzieć pogoda nie miła ale może ryba będzie aktywna przy takiej aurze pogodowej. Łowić zaczynam dziś od obrotóweczki meps long w kolorze złotej, zazwyczaj sprawdzały mi się te obrotówki jak będzie dziś się okaże , łowię w górnym odcinku rzeki Bzury dość lubiany przeze mnie odcinek wody i nawet nawet wyniki są na nim. Co przyniesie dzisiejszy wypad to się okaże na koniec, a tymczasem zaczynam, dotarłem do miejscówki która w tamtym sezonie dawała mi ładne jazi , ale tamten rok do tego to jak porównanie pięści do oka, dlaczego? Zacznijmy od tego, że przede wszystkim warunki pogodowe były nie co inne, plus woda która nie była tak duża i pędząca, a na koniec temperatury w nocy były nie co wyższe niż w tym roku, takie właśnie czynniki zbierają się na to że ryba w tym roku jest bardzo ospała i nieaktywna, ale co się dziwić rybom skoro i człowiek odczuwa takie skoki pogodowe. Po kilkudziesięciu minutach stania i biczowania wody ruszam kawałek dalej, miejsce z tamtego sezonu które dawało fajne ryby, w tym roku póki co jest słabiutkie i nie miałem tam nawet brania, no cóż może jeszcze odpali z taką właśnie myślą opuściłem to miejsce. Ruszam dalej sprawdzać swoje stare mety z ubiegłych sezonów, jedyne co mi troszkę nie pasuję to ta jeszcze dość duża woda która cały czas się utrzymuję, a tak jest świetnie ważne że już na rzece i o to chodzi. Gdy tak człowiek wędruje brzegiem rzeki dostrzec można wiele, pomału budzącą się do życia przyrodę, zwierzynę która to jest stałym bywalcem właśnie rzecznych zakamarków, i liczne ptactwo zlatujące do kraju, to jest właśnie piękne w naszej pasji nawet gdy nie ma ryb, to mamy to poczucie że jesteśmy blisko natury. Co do nadchodzącej wiosny to czuć ją już w powietrzu, jednak że nadchodzi ona bardzo nieśmiało i powoli. Dotarłem do kolejnego miejsca już, i tym razem próbuję  na wobka od sieka malutka imitacja kiełbika, może to przyniesie mój zamierzony sukces. Póki co jest kiepsko, a nawet rzecz można że jest lipa, miejsce fajne ryb nie widać a najgorsze że nawet drobnicy jeszcze nie widać, tak jak by ryby jeszcze nie były aktywne a to źle wróży, oby coś się zmieniło jak najszybciej.

Kolejne miejsca kolejne pudła, plus do tego pierwsze zaczepy i walka z gałęziami o to by odzyskać swoją obrotówkę, co prawda troszkę mi to czasu zajęło ale się udało i odzyskałem przynętę, więc mogę ruszać dalej. A dalej niestety nic, nic nie wyjeżdża z wody, zero jakiegokolwiek kontaktu z rybom, za to był kontakt wzrokowy z zającem który tak wyjechał z suchej trawy że mało nie przyprawił mnie o palpitację serca, i poleciał sobie w swoją stronę. Ja postanowiłem zmienić przynętkę na wobka od Bonito, stare dobre Boniciaki które kiedyś właśnie były tworzone i testowane tu nad brzegami rzeki Bzury właśnie tak. Pozdrawiam Pana Jacka twórcę tych oto wobków, które cały czas są skuteczną przynętą.

Póki co moje marcowe wyniki są równe zeru, nic żadnego klenia na przedwiośniu w którym pogoda w jednym dniu zmienia się 5 razy, np. tak jak dziś gdzie wychodząc z domu nie wskazywało nic na to że nad rzeką zastanie mnie taka zwariowana pogoda, od granatowych chmur, poprzez silny porywisty wiatr, 2 grzmoty burzy, a na koniec co mocno sypiący śnieg. Pogoda szaleje pięknie już chciało by się ten majowy klimat nad rzeką, no cóż zostaje czekać nam na lepsze dni. Póki co walczę chociaż o jakiś kontakt z rybą, ale może być ciężko w tak zwariowaną pogodę, do tego raczej nie było mi dane długo połowić moim boniciakiem, ponieważ zerwałem go na gałęziach jednego z drzew, pierwszy zaczep w tym sezonie już jest jeszcze tylko pierwsza ryba i sezon zacznie się fajnie, a po wobka wrócę jak woda spadnie i będzie dojście do miejscówki.

Po tej zrywce postanowiłem złożyć kijek, i zerwać się do domu w tą piękną jak że białą pogodę, troszkę się rozgrzać gorącą herbatom ponieważ pogoda dawała się odczuć. Tak właśnie dobiegł mi końca kolejny marcowy dzień nad rzeką w szukaniu kleni, kolejne już przede mną.

22.03. Dzień wcześniej grupowe rozpoczęcie spinningowego sezonu teamu R-strada , spotkanie integracyjne zakończone ogniskiem wspólnym, śniadaniem i kawą nad brzegiem rzeki , co prawda ryb w tym dniu nie było ale nie to było najważniejsze. Na ryby liczę dziś, gdzie na rzekę wyruszyłem samotnie w poszukiwaniu kleni bądź jazi, pogoda całkowicie inna niż dzień wcześniej, ponieważ w dniu wczorajszym to dzień nie przypominał kalendarzowej wiosny, tylko jak wczesna zima nie dość że zimno to i śnieżnie było, no a dziś ładna pogoda słoneczko niestety nie na długo, ja nie wiem ale ściągam chyba złą pogodę hehe. Gdy tylko pojawiłem się na rzece to i pogoda momentalnie prysła, naszły ciemne śnieżne chmury i do tego zaczął wiać zimny wiatr kolejny raz mam taką pogodę w tym sezonie, łowić zaczynam przed godziną 12 tak myślę pomachać do godziny 15 może 16. Rozpoczynam dziś od niewielkiego wobka salmo hornet, kolor naturalny z niebieskim grzbietem i zaczynam rzucać, kilka pierwszych miejsc obłowię wobkiem natomiast gdy nic się nie będzie działo zacznę grać przynętami, i będę zmieniać raz na obrotówkę w różnej kolorystyce i rozmiarze a raz na wszelakie wobki w różnych imitacjach, plus malutkie wahadełka. Z racji iż nie jestem zwolennikiem łowienia na gumowe przynęty, rzadko zakładam twisterki czy małe kopytka chodź zawsze mam ze sobą jedno pudełko z tymi właśnie przynętami.

Pierwsze miejsca okazują się kompletną lipą, nic nawet nie stuknie w przynętę ale nie zmieniam wobka tylko konsekwentnie obławiam nim miejsce za miejscem, na zmianę przynęty przyjdzie jeszcze czas. Znalazłem fajne miejsce, rzekł bym rodem z rzeczki pstrągowej, zwężenie rzeki powalone dwa drzewa w wodzie i fajny przelewik nie powiem ale liczę tu chociaż na jakiś kontakt z rybą, macham próbuję ale póki co nic a nic, w końcu zmieniam na obrotóweczkę w kolorze czarnym z seledynowymi kropkami, i po próbuję właśnie na takową blaszkę jeszcze w tym miejscu. Niestety w tym miejscu jednak chyba nie stoi żaden pstrąg nizin czyli właśnie kleń, jednak że ja się nie zniechęcam tym faktem, tylko próbuję dalej. Maszeruję w kolejną miejscówkę, a kolejne miejsca to kolejne pudła nic poza jakimiś zaczepami i zaczepianymi patykami, do tego po raz kolejny pogoda wariuje i tym razem zaczyna popadywać śnieg, że tak to ujmę piękna zima tej wiosny się zrobiła.

Śmiechy śmiechami ale ta wiosna mogła by już przyjść, i wszystko w przyrodzie by ożyło a tak mamy to co mamy, wszędzie szarość i ponury klimat. Kolejna zmiana przynęty, tym razem obrotówka w wersji long rozmiar 2 troszkę większa może to coś pomoże, choć szczerze mówiąc troszkę powątpiewam no ale póki przynęta w wodzie wszystko jest możliwe. Piękne miejsca tylko ryb nie ma, pomału już zaczynam się przyzwyczajać że co wyjdę próbować swoich sił na rzekę w marcu, to wracam o kiju i bez brania, nie napaja taki wynik optymizmem, jedyny plus w tym wszystkim jak wcześniej wspominałem, to że dość częste wyjścia na wodę uczą na nowo czytania i poznawania rzeki po zimie, a woda fajnie idzie w dół i odkrywa co i róż nowe ciekawe miejscówki.

Prócz zwiedzania i spaceru z wędką nie ma wyniku woblery poległy, obrotówki poległy zostało mi jeszcze trochę czasu, więc pokombinuje na spinmada wersje ice bug w gramaturze 4 g, a co tam i tak nie mam nic do stracenia no chyba że przynętę. Znalazłem fajne dzikie miejsce i do tego trudno dostępne, więc postanawiam zejść trochę z oberwanej burty by nie rzucać tak z wysoka, mam tylko nadzieję że się nie zsunę prosto do wody. Miejsce aż chciało by się powiedzieć pachnie kleniem, ale czy on weźmie to już druga strona medalu, bo póki co to nic. Do pewnego momentu wszystko szło dobrze, wszystko prócz ryb a teraz jeszcze wiszę spinmadem na gałęziach, po prostu wspaniale no ale nie oddam tak łatwo swojej przynęty, i powalczę z tymi gałęziami, na szczęście po kilkuminutowej walce udało mi się uwolnić przynętę z zaczepu więc stwierdziłem że czas już na mnie i pora składać kijek i ruszyć w kierunku domu.

Niestety na powrocie nie obyło się bez przygód, ponieważ pewien Pan doczepił się że przechodzę przez jego teren prywatny i jego ogrodzoną łąkę, która nie była w ogóle ogrodzona i nie było tam też żadnych tabliczek, ogrodzenie oczywiście było ale w innym miejscu tam gdzie nie przechodziłem. Oczywiście nie obyło się bez uszczypliwości i wymiany zdań, po czym Pan stwierdził że 90 % wędkarzy to śmieciarze i żebym mu śmieci nie wyrzucił czasem na jego terenie, moje zdanie jest takie że głupotom jest grodzenie terenów rzecznych i budowanie się na terenach zalewowych nie wiem kto wydaje na takie coś pozwolenia ale jest to chore. Panu już w nerwach odpowiedziałem że polemizował bym co do tego że 90 % wędkarzy to śmieciarze, i żeby pilnował swojego nosa, po czym odwróciłem się na pięcie i ruszyłem dalej do domu. Podsumuję to tak stop grodzenia rzek.

 


5
Oceń
(9 głosów)

 

Zimne klenie czyli klenie na przedwiośniu. - opinie i komentarze

jabberwokie86jabberwokie86
+1
Nad Widawką sytuacja wygląda podobnie:) W tamtym roku od stycznia do początku marca byłem chyba z 6-7 razy i za każdym razem miałem po kilka brań, a tylko raz niczego nie złowiłem. Klenie nie były wprawdzie duże, bo w granicach 35 cm, ale brały regularnie. W tym roku na 8 czy 9 wypadów trafił się jeden kleń i jeden mały pstrąg. Jednak rozmiar klenia zrekompensował małą liczbę brań i puste wypady. Sądząc po obecnej pogodzie, kwiecień powinien być dobry;) (2021-04-01 12:41)
wyprawy brzegiem wyprawy brzegiem
+2
Miałem przyjemnosc łowić kilka razy na Widawce fajna rzeczka , a co do kwietnia oby był by lepszy pozdrawiam (2021-04-01 15:50)
Jakub WośJakub Woś
+2
długo na tę wiosnę przyszło czekać ale od Świąt rozwiąże się worek z rybami. (2021-04-01 20:55)
kabankaban
+3
Woblery uwielbiam ale od paru lat w chłodne miesiące gumki dobrze poprowadzone na dobrym zestawie czynią cuda. Oczywiście znajomość danych miejscówek jest najważniejsza. (2021-04-02 14:37)
Manolo8Manolo8
+1
Moim wskaznikiem brań ryb, są karasie w sadzawce. Myślałem że nie przeżyły zimy, ale wdzę piękne stadko sobie pływa przy brzegu wygrzewając się w wiosennych promieniach słońca (17stopni ciepła). Wrzuciłem dwie bułki, ale nie były zainteresowane, nie chciały żerować. Myślę że przyczyną był sypiący śnieg następnego dnia i jeszcze chłodna woda. Musimy jeszcze poczekać, narazie zająłem się przeglądem sprzętu wędkarskiego, uzupełnieniem przynęt. (2021-04-06 21:22)

skomentuj ten artykuł