Zimowe okonie - dawnych wspomnień czar - zdjęcia, foto - 4 zdjęć
Siedzę sobie w ciepełku przy kompie, przeglądam stare zdjęcia i wracają wspomnienia. Ile to zim spędziłem na lodzie ? Oj sporo. Od pierwszych mrozów po ostatni lód. Jaki to człowiek był kiedyś odważny. Wchodziliśmy na lód 4-6 cm. Co prawda zbiornik płytki, ale jednak. Teraz myślę, że to była brawura a przede wszystkim głupota. Wspominając ( bo co innego dzisiaj robić ? ) poświęcam ten felieton połowom okoni spod lodu. Oczywiście łowiłem i inne ryby, ale połów okoni determinował każdy mój wyjazd na lód. Będzie trochę porad. Ot wspomnienia...
Nie było u mnie w domu tradycji łowienia spod lodu. Prawdziwe zimowe wędkowanie przy pomocy krótkiej wędeczki zaczęło się za namową Zbyszka po moim powrocie ze studiów w 88 roku. Zbyszek zrobił mi wędkę – rurka aluminiowa, dwa kawałki drewna i kawałek „pastucha” z włókna szklanego. Były to czasy, kiedy nic nie było praktycznie w sklepach wędkarskich. Sami odlewaliśmy blaszki, sami robiliśmy kotwiczki z trzech haczyków. Technika łowienia prosta- poderwij blaszkę i opuść na dno. Łatwość z jaką wieszały się na naszych blaszkach okonie tak rozpaliła moją wyobraźnię, że zacząłem „połykać” całą wiedzę o połowach podlodowych zawartą w czasopismach wędkarskich. Dowiedziałem się o mormyszkach, kiwokach i pojechałem do Kaliningradu, by zaopatrzyć się w akcesoria u mistrzów podlodowych, czyli Rosjan. Kupiłem też świder i kilka wędeczek, w tym i sławne bałałajki. Problem był z zestrojeniem kiwoka i mormyszki. Mormyszki lekkie, łowisko płytkie a kiwoki ze sprężynek toporne. Kombinowaliśmy z kliszą fotograficzną, sprężyną od zegara, ale dopiero kiwoki ze szczeciny dzika to było to.
Znudziło mi się jednak łowienie małych okoni i płotek. Jezioro na którym uczyłem się wędkowania podlodowego ( Kinkajmskie ), co roku było odławiane. Spuszczano wodę przy użyciu śluzy i siatkami rybacy wybierali ryby , które gromadziły się w najgłębszym dołku. Dodam jeszcze, że to jezioro ( 102 ha ) uważane było za jedno z najlepszych pod względem przyrostu masy ryb. I rybacy z Gospodarstwa Olsztyn długo trzymali je w swoim władaniu. Ono ratowało im plan finansowy.
Zorientowałem się szybko, że złowienie dużego okonia będzie tutaj trudne . A mnie zawsze ciągnęło do łowienia medalowych ryb. Nie interesowała mnie ilość a jakość...
Znalazłem kolegów , którym też znudziło się wędkowanie na J. Kinkajmy. I pojechaliśmy na J. Lutry, 35 km od domu. Jezioro 6 razy większe od poprzedniego łowiska i głębokie na 20 m. Gdzie tu znaleźć ryby ? Szukamy innych wędkarzy i idziemy do nich. Boże, tu ze 12 m. Ale widzę, że oni wyciągają okonie. Jednak nasz sprzęt nie nadaje się do takiego głębokiego wędkowania. Nie ma wyjścia, jedziemy szukać sprzętu. W Olsztynie kupujemy wędki z uchwytem gdańskim i małe kołowrotki. Zaczyna się dopasowywanie kiwoka do ciężkich mormyszek. Udało mi się zestroić wędkę. Okazało się, że duże mormyszki nie płoszą ryb, byleby hak był na długim trzonku i z małym łukiem kolankowym. Ruska sprężynka dobrze wzbogaca pracę cięższej mormyszki.
Wędkę już miałem i technikę prowadzenia mormyszki też. Teraz poznawanie stanowisk okoni. I tu podpowiedź była z czasopism. Spady brzegowe, stoki górek podwodnych, blaty sąsiadujące ze spadami. I różne głębokości. Żerujące okonie nie biorą tylko tuż przy dnie. Miałem brania na wysokości 2 m nad dnem. Jak trafiłem na żerujące stado, to można było złowić i kilka dużych garbusów. Ale zawsze w toni. Ale co zrobić, jak okonie nie są aktywne ? Jeżeli wiem, że w tym miejscu powinny być duże okonie to czekam...Stawiam wędkę nieruchomo na tzw. „leniucha”. Czasem wystarczy lekko poruszyć wędką a kiwok zaczyna się giąć. Leniwe okonie stoją przy samy dnie. Nie reagują na mormyszkę unoszącą się do góry. Ale zapach ochotki, jej widok powoduje, że podejdą. Trzeba cierpliwie czekać...
Niestety , w tamtych czasach nie doszedłem do takich wniosków. Byłem mało cierpliwy. Jak nie brało , to wierciłem kolejną dziurę.
Pewnego razu pojechałem z Mirkiem na Lutry. Wielki łowca zimowych okoni i najodważniejszy wędkarz jakiego znam. Mimo, że waży ze 120 kg wchodzi na lód 4 cm...Na naszej górce nic nie bierze. Nie wytrzymuję tej nudy i zaczynam się szwendać. Schodzę po stoku od małej wyspy. I trafiam dwa okonie 30-40 dkg na płaskim prawie. Idę jeszcze 5 m i wiercę otwór. Opuszczam mormyszkę i nic. Pukam w dno i rozmawiam z Mirkiem, który siedzi z 50 m ode mnie na naszej górce. Odwracam wzrok w stronę wędki i widzę, że kiwok idzie do góry. Ki diabeł ?. Okoń tak przecież nie bierze. Pewnie mała płotka. Zacinam a tu duży opór na wędce. I wyjmuję leszcza ! Siok. Nikt z nas do tej pory nie złowił leszcza zimą ! Wołam Mirka, ale ten uparty fryc nadal siedzi na górce. Za chwilę wyjmuję drugiego i trzeciego leszcza. Nie wytrzymał i idzie do mnie. Dzień skończył się tak, że ja wyjąłem siedem leszczy od 0,8 do 1,60 kg a Mirońcio nic. Okuł mnie pierzchnią dookoła i nie miał nawet brania...
Oczywiście wieść szybko rozeszła się po mieście, że trafiłem na leszcze. Tym bardziej, że zaznaczyłem ten otwór wiadrem, które mi się połamało...
Marek kupił zanętę leszczową Stępniaka i zaczął nęcić w tej dziurze. Powiem Wam, że leszcze trzymały się w tym łowisku aż do Świąt Wielkanocnych. Nie łowiliśmy medalowych. Góra do dwóch kilogramów. Ale to było pewne wędkowanie. Oczywiście łowili ci, co nauczyli się prowadzić odpowiednio mormyszki...
To szaleństwo leszczowe trwało do połowy kwietnia. Zaplanowałem sobie wyjazd w drugi dzień Świąt Wielkanocnych. Oczywiście żona wyzwala mnie od de...i bezbożników. Nawet buty lodowe mi schowała. Ale co to było za łowienie....
Autor tekstu: Mirosław Klimczak
Zibi88 | |
---|---|
Świetny tekst, Rybki godne pozazdroszczenia. Czytanie tego typu artykułów zagrzewa mnie do walki z nadchodzącym sezonie. Cz na lodzie ? chyba jeszcze nie w tym roku :) (2012-01-12 11:25) | |
piotrekelk | |
przez takie artykuły tylko ciśnienie wzrasta...:) gdzie ta zima?? (2012-01-12 11:36) | |
marek-debicki | |
Piotrekelk wyjął mi słowa z ust. Gdzie ta zima? Powoli zastanawiam się, czy nie wyjąć jakiejś odległoścówki !!! Miło się czyta o wyprawach specjalistów. Pozdrawiam i *****pozostawiam. (2012-01-12 16:52) | |
tomalek21 | |
tak kiedyś to były rybki, a jak jest teraz na tym jeziorze? | |
u?ytkownik94767 | |
Takie piękne okonie przepełnione ikrą zdychające w śniegu. Moim zdaniem wędkarstwo podlodowe powinno być zabronione. (2012-01-12 17:52) | |
PandaAu | |
:) (2012-01-12 21:28) | |
JKarp | |
CześćFajnie napisane wspomnienia. Też kiedyś czekałem z utęsknieniem na mróz. Sami robiliśmy blaszki i wędki. Na dobrze zrobioną blaszkę łowiliśmy praktycznie wszystkie ryby. Nie były to jakieś podhaczenia. Brały płotki, leszcze, czasem linek się trafił o okoniach nawet nie mówię.Kiedyś mnie podkusiło i zrobiłem sobie dwie cykady. Miałem je raptem może piętnaście minut - szczupaki nie dały opaść przynętom na dno.*****Janusz JKarp (2012-01-13 07:42) | |
Zander51 | |
Tak było Janusz. Mam co wspominać, sporo zdjęć przynęt. Byłem na tym portalu wcześniej. Jeszcze trochę powspominam... (2012-01-13 12:25) | |
u?ytkownik61878 | |
***** ;) Wpis fajowy jak zawsze. Ale tak przy okazji, Pink Floyd był debeściarski w tamtych latach, ale mnie Rainbow całkowicie powalił. (2012-02-10 20:01) | |