Zimowy Woświn


Tym razem wybrałem się sam, w tajemnicy przed moimi kompanami wędkarskimi, na lód na jezioro Woświn. Musiałem odreagować ostatnie niepowodzenia wędkarskie, a w samotności i jestem bardziej skoncentrowany na tym co robię i mogę się lepiej wczuć w środowisko naturalne ryb. Zaczynam myśleć jak ryby, na które aktualnie poluję, co bym na ich miejscu, w danej porze dnia, robił i kiedy zacząłby mi doskwierać głód. Wpływ na takie zachowania mają lata doświadczeń w samotnym łowieniu ryb, śledzeniu ich zwyczajów, wędrówek w danej porze roku, a nawet dnia, miejscach gdzie przypuszczalnie mogą przebywać i. t. d. Zawsze najbardziej interesował mnie okoń i wszystko co z nim związane, no i spinning, jako że lubię aktywne wędkowanie. W łowieniu podlodowym najbardziej lubię uganiać się za okoniami z błystką , jakoś nie mam zaufania do mormyszki, może dlatego, że nic większego nigdy na nią nie złowiłem.

10 lutego wybrałem się na lód tylko z zamiarem złowienia okonia i to dużego, a miały mi w tym dopomóc dość spore egzemplarze błystek własnej produkcji. Garbusów szukałem w głębokich miejscach, na końcach stromych spadów znanych mi podwodnych górek. Lód był gruby, około czterdziestu centymetrów, mrozik też był niczego sobie, ale szybko się rozgrzałem kując moją pierzchnią kilka otworów. Już w pierwszym wpuszczeniu do przerębla przynęty poczułem solidne puknięcie, potem drugie i trzecie, ale bez efektu zacięcia. Chyba się bawią, ale ważne że są i to nie byle jakie. Zmieniłem oblankę ze srebrnej, na złotą z zielonymi akcentami i od razu poskutkowało. Trzy półkilowe pasiaki wylądowały jeden po drugim na taflę lodu. Potem zerwałem czwartego i zrobiła się pustynia. Przeniosłem się w inny rejon górki, ale niestety nie zaliczyłem nigdzie nawet puknięcia. Postanowiłem przenieść się na początek jeziora z poprzecznym pasem, oddzielającym płyciznę od głębokiej wody. Zawsze patrolowały ten rewir stada drapieżników, a ściągała je tu drobnica. Na próżno wykułem chyba ze dwadzieścia dziur, bo po okoniach nie było nawet śladu.

Odwiedziłem jeszcze kilka dobrych miejscówek, ale panowało tam też bezrybie, więc już na zakończenie przeprosiłem moją pierwszą, efektywną dziurę. Miałem nosa, bo od razy coś mocno targnęło moją wędeczką, a zacięta ryba dość ostro sobie poczynała. Niestety był to spory szczupak, którego delikatnie odczepiłem i wypuściłem na wolność. Przeżyłem trochę emocji i na tym zakończyłem dzisiejsze, mimo wszystko, udane podlodowe łowy. Najważniejsze, że byłem na rybach, odstresowałem się od codzienności i nawdychałem sporo tlenu. Kolację też miałem przepyszną, bo okonie złowione w czystej i jeszcze nie skażonej cywilizacją wodzie mają całkiem inny, lepszy smak.

 


4.6
Oceń
(16 głosów)

 

Zimowy Woświn - opinie i komentarze

skomentuj ten artykuł

Sklep wędkarski internetowy, duże okazje tanie wędki i kołowrotki online - zdjęcia i fotki

Wędkarstwo wiadomości