Zloty i spotkania
Michał Biernat (mienta)
2012-12-14
Pierwszy zlot jaki sie odbył w nieopodal Wodzisławia,jego incjatorem Był Artur Klepacki zjechała się wtedy grupka facetów pasjonatów wędkarstwa grono było małe(nie jestem w stanie wymienic uczestników ponieważ po jedno było to juz jakiś czas temu).Z przyczyn dziwnych nie miałem okazji zameldować się,na owym spotkaniu.Minęło kilka miesięcy i pojawił się temat kolejnego spotkania,którego i tym razem organizatorem był Klepa wraz z Ghostem,miejscem zlotu była żwirownia na Nieboczowach,kawał drogi ale czemu nie po wcześniejszych rozmowach na forum,zapadła decyzja że tym razem jade.Wtedy odezwał się kol Roman że tez pojedzie i ma wolne miejsca w samochodzie,więc zgadałem się z Romkiem co do godziny jego przyjazdu do mnie i nastał ten dzień i godzina zero,dosłownie Roman zawitał około północy,spiliśmy kawkę i wio w droge,około godziny czwartej z minutami byliśmy na miejscu.Czerwcowe słoneczko pięknie zaczeło pokazywac swoje oblicze na śląskiej ziemi a my zasiedliśmy do kolejnej kawki,tym razem w większym gronie i tak zaczęło się biesiadowanie w doborowym towarzystwie,trzy dni zlotu dobiegły końca i niestety trzeba było udac się w droge powrotną.Następną imprezą jaka odbyła się w sierpniu,miała miejsce za sprawą Misia Marka (@Bromar)był Wilczyn Leśny,tym razem nasze grono powiększyło się o kilka osób.Na miejscu był prawie cały skład taki sam jak na Nieboczowach,tylko powiększony.Zameldował się Artur z rodziną,Roman z rodziną,Jacek,Tomek,Marek ze synem i jego kolega drugi Marek z całą rodziną Ghost z zoną,ja natomiast z żonką dojechaliśmy w nocy(prośby do mojego szefa o wolne były jak krew w piach).Szybkie przywitanie się z towarzystwem i musialiśmy się przespac,co było pojąciem względnym w moim przypadku,bo tylko leżałem patrzac w sufit naszego domku i czekałem kiedy na dworze zrobi się widniej.W końcu nastał świt i mogłem wypełznąc z domu zeby poszykować sprzęt do wędkowania,nie wiem skąd pojawili się Bromar z Jackiem i pomogli mi poprzenosić graty na łowisko,szybka kawa i pierwsze zarzucenie wędek.Rozmowy od samego rana,śmiech i ogólnie zajebista atmosfera trwały w najlepsze.W okolicy południa,czy jakoś tak dotarły medaliki czyli Jarek z kolega Marcinem oraz Paweł impreza trwala w najlepsze,przy opowieściach,kawałach i troszkę bardziej poważnych rozmowach,lecz co dobre szybko się kończy i tak było tym razem powrót do domów,wspominki o minionym zlocie i wyczekiwanie na następne spotkanie w gronie pozytywnie zakręconych ludzi.Nastała zima okres parszywy dla ssaków ciepłolubnych,w tym okresie urodziła się propozycja zlotu w majowy weekend u Romana nad zalewem Radzyny.Mineły zimowe dni i wielkimi krokami zblirzał się maj i tym razem pogoda dopisała,ale nie mój szeryf i znów dojechaliśmy jako ostatni na miejscu była cała banda z rodzinkami i nowe twarze w postaci Marcina i Ani,Irka i Agaty a takze Agnieszka(podobno) zona Jarka.Po dojechaniu przywitaliśmy się z każdym z osobna,zamienilismy kilka zdań i nastał moment kiedy to potrzebna,była pomoc chłopaków w wypakowaniu moim gratów,aż 9 chłopa wynosiło mój przybytek z autka,znów sielska atmosfera i czas jak by zatrzymał się specjalnie dla nas.Dobre humory nam dopisywały,ale rybki nie (mówi sie ze Roman pozamykał wszystkie ryby w klatkach na drugim brzegu),jednak i to spotkanie dobiegło do swego kresu i znów przyszło sie rozstac na jakiś czas,jednak nie długi bo w czerwcu mieliśmy się spotkać u medalików Jarka i Jacka,tak tez się stało znów zjechała sie wesoła kompanija,spotkanie nie trwało jednak zbyt długo i zostaliśmy poproszeni o opuszczenie łowiska z przyczyn nikomu nie znanych,wszystkim było przykro ale pewnych rzeczy się nie przeskoczy,całą sytuacje uratował Artur oznajmiając że mozemy jechać na znane nam Nieboczowy i tak tez się stalo konwój Kill&grill (bo pod taką nazwą organizujemy imprezy)ruszył w droge.Kilkadzsiesiąt kilometrów,kilka godzin później byliśmy na miejscu tam szybkie rozstawianie namiotów i pogaduchy do białego rana.Wmiędzy czasie usilne próby złowienia rybki na grilla i przygotowywanie jedzonka zabijały nam czas.Kolejne spotkanie odbyło sie w Ochabach w sierpniu tego roku jednak tym razem nie dotarliśmy na zlot czego żałujemy,jednak dobre dusze przesłały na fotki więc czuliśmy się tak jakbyśmy tam byli.Ze strony swojej i Angeliki pragniemy podziękować towarzyszom zlotów za wspaniałą rodzinną atmosfere za wszystkie te miejsca które zobaczyliśmy dzięki wam przyjaciele.