Żona zamówiła karpia, a wyszło... jak zwykle
Robert Karcz (robson1)
2010-09-05
Zacznę od tego, że z reguły od kilku już lat, wszystkie ryby złowione prze zemnie wypuszczam, i to z różnych powodów. Jest to spowodowane nie tylko modą, jaka przyszła do nas swego czasu, z zachodu (?!),ale po prostu z przyczyn bardziej przyziemnych po prostu moja żona, nie nawiedzi ości ,w rybie……i związanych z tym „prac”, dlatego jak jemy rybę to z reguły jest to „panga” . .haha ( oczywiście nie traktujcie tego dosłownie) Dlatego byłem mono zdziwiony kiedy moja lepsza połowa przed wczoraj, oznajmiła mi ,że jeśli złapie karpia ,to mam go przywieść do domu…..
Oczywiście wiecie jak to jest w naszym hobby, raczej trudno jest wywiązać się z konkretnego zamówienia, nigdy nie wiadomo co tam się uhaczy na końcu żyłki, a bywa i tak że w ogóle wraca się „o kiju” No cóż podbudowany prośbą żony przygotowałem. dwie wędki. Pierwsza to, gruntówka, cw 80gr,uzbrojona w żyłkę główną 0.20,przypon 0,18,haczyk nr8,spręzyna,druga to picker cw 40 gr, uzbrojony w żyłkę główną 0,16,przypon 0,14,haczyk nr8,koszyczek zanętowy.
Co do zanęty, i przynęty to nie były to produkty wyszukane.
Zanętą był gotowy produkt firmy Traper, plus atraktor waniliowy Dragona, wzbogaciłem to wszystko, kukurydzą z puszki, jako przynęty użyłem tej samej kukurydzy. Jak widać nie wysiliłem się zbytnio ;-) No cóż, po pięciogodzinnym wędkowaniu, zaglądam do swojej siatki, a tam same leszcze, konkretnie siedem sztuk. Krótka fotka i ryby oczywiście wróciły do wody….. Tylko co ja teraz powiem żonie….że znowu wyszło jak zwykle…
A jak u Was wygląda spełnianie życzeń waszych żon ?
Pozdrawiam Robert