Zaloguj się do konta

Życie to nie wędkarski sen

Czy spakowałeś już wszystko ? Kartę wędkarską masz przygotowaną? Nie zapomnij wyjąć z lodówki kiełbasek… Ubranie na zmianę wziąłeś? W chwilę przed wyjazdem na dłuższą zasiadkę , wciąż moja żona zadaje informacyjne pytania. Nareszcie! Pakowanie do samochodu : parasol, fotel wędkarski, kuchenka turystyczna, czajnik, baniaki z wodą pitną, prowiant, akcesoria wędkarskie, koc, lodówka turysty, pokrowiec z kijami i kije bez. Jednym słowem wszystko co przydać się może na tego typu eskapadach. Pogoda? W miarę ale wcale mi niestraszne deszcze czy wichury. Temperatura otoczenia o porannej porze dnia dość znośna. Odpalam samochód, buziaki i pa pa dla żonki, jadę. Po drodze po kumpla i dalej do Jarynbyr-u. Mała mieścina z trzysta kilometrów od mojej miejscowości zamieszkania. Kilka godzin podróży w klimatyzowanym Land Rover-rze i jesteśmy na miejscu. Cóż za okolica.

Pięknie … Woda czysta, przejrzysta wokół zielono, w niedalekim otoczeniu początek leśnych połaci. Drugiego brzegu zbiornika prawie nie widać, gdzieś na środku tafli wody pływa żaglówka. Żadnego wędkarza nie widać. Bosko! Dzicz w całej okazałości o to chodziło. Jesteśmy na miejscu , czas na rozkładanie sprzętu. Jest stolik turystyczny-składany i inne niezbędne gadżety. Woda na kawę pomalutku zaczyna wrzeć, uzbrajam ostatni „patyk” . Świst kija, zestaw ląduje u celu. Kolega czyni to samo i po około jednej godzinie od przyjazdu dwa kompletne stanowiska gotowe do akcji wędkarskiej. Kawa.. nim dno filiżanki moje oko ujrzało ujawniła się pierwsza oznaka istnienia rybostanu w Jarynbyr-skim akwenie. Sygnalizator zagwizdał, uciszając okoliczne ptactwo, zdziwione obecnością nowego sąsiada. Branie! Buch , ale strzał, kij zaparł się na przelotce, hamulec zagrał …jedzie… zacięcie ,wisi . Po około piętnastu minutach w podbieraku ląduje okazały linek . trzy i pół kg . Piękny, miodowo-zielony, cóż za okaz. Siatka ? Nie, pierwszy ma fart, całus i do wody. Nim zdążyłem uzbroić ponownie zestawik u kolegi podobna sytuacja, strzał i odjazd. Ludzie szok… jak nie amur czy lin to karp lub leszcz się trafił. Począwszy od trójek do piętnastki włącznie, uznaję je jako standardy. Dosyć, chwila oddechu. Co jest grane? Pytam Marka, to niemożliwe tyle tu ryb że to raczej bajka. Przyjechaliśmy na kilka dni, a my już pierwszego dnia komplety za prawie tydzień wyhaczyliśmy. Oczywiście żadna w soczu nie wylądowała bo i po co . Przecież mamy jeszcze kilkadziesiąt godzin na obławianie. Prawie nie zauważyliśmy jak zbliżył się zmrok, szybka kolacja, przezbrojenie zestawów na drapieżnika. Zdziwienie narastało w naszych osobach w miarę upływu czasu. Zaczęliśmy od trzy kilogramowych sumów a o trzeciej rano ostatni miał pięćdziesiątkę. Niewiarygodne, minął dzień następny i następna noc, odwiedziny PSR-u, połamania kija i dalej eldorado. Tak trwało do naszego wyjazdu, w powrotną drogę zabraliśmy ze sobą po jednym dziesięcio-kilowym sumiku i start do domu. Pakowanie i trzysta kilometrów przed nami, w czasie podróży wrażenia wymieniane między sobą utwierdziły nas że ponowne polowanie już wkrótce. Dojechaliśmy do naszego miasta, wypakowałem kolegę i szybciutko do domciu.

Jeszcze tylko smutna rzeczywistość, taszczenie sprzętu na trzecie piętro. Przywitanie żony ,czułe a jakże, przegląd fotek w cyfrówce , spoczynek na kanapie. Nagle zimny pot wylewa się na mnie, przerażenie w oczach !

Wędki !!!! zostawiłem wędki , dorobek wielu lat , zostawiłem wędki!! Wędki !
Uspokój się, krzyczy moja ślubna, uspokój się … Rany Julek.. otwarłem oczy mokry od potu … ale jazda! Co się stało? Nic … miałem głupi sen.

Opinie (11)

użytkownik

zdjęcia dodane , to próba małolatów wędkarskiego hobby..., tak na przekór tekstowi... życzę miłego rozmyślania [2009-03-13 23:42]

Blacha

TY to potrafisz budować atmosferę w artykułach, przyznam ze kiedy czytałem to gul mi skakał straszliwie, a tym bardziej, że czekam niecierpliwie na zejście lodu z jednego z okolicznych zbiorników i juz sie na niczym skupic nie moge, tylko co chwila wyciągam i sprawdzam sprzęt a to przeglądam artykuły na stronce. Przyznam sie ze ostatnio tez mialem dwa piękne sny wędkarskie, nawet nie wiem czy okonie dorastają do takich rozmiarów jakie wtedy ciągnąłem, ale w snach jest wszystko możliwe ;) [2009-03-14 13:07]

slawomir66

Co do zostawionych wędek to ja znam przypadek na jawie a nie tylko mary senne. Ojciec mojego kolegi jeździ na ryby nad zalew sulejowski motorowerem (ale to nie ten opisywany na czerwonym komarze). Kolega opowiadał jak to jego ojciec szykował się na nocną zasiadkę za sandaczem. Przygotowania do nocki trwały z pół dnia. Karta, kawa w termosie sprzęt, plecak no i wędeczki równiutko spakowane do pokrowca. Ojciec ruszył około 16 i po pół godzinie był z powrotem. Co się stało? Zobaczył po drodze wracającego z łowiska wędkarza tak obładowanego sprzętem, że zaśmiał się w głos. Ale po pewnej chwili coś go tchnęło i obejrzał się za siebie. I co? Na plecach nie było pokrowca z wędkami. Wszystko gotowe, zapięte na ostatni guzik a on wędek zapomniał. Długo się nie przyznawał do takiej wpadki. Nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku. [2009-03-14 15:43]

Misiaczek

Świetny artykuł! Myślałeś, żeby wziąć się za pisanie? Super, pozdrawiam. :) [2009-03-14 20:43]

Zdzichu

Czytałem z zapartym tchem (jak wszystkie opowieści), a na koniec okazało się to miłym snem, szkoda.I jeszcze te wędki... Mimo wszystko życzę takich przygód i na jawie i we śnie, zwłaszcza tych na jawie. Pozdro ... i "5" [2009-03-14 21:35]

użytkownik

Dyrekto-do czego, jak do czego,ale do puent to masz talent!!! Najpierw się zaczytałem, a potem...mało nie obudziłem sąsiadów. Niezły tekst na rozluźnienie atmosfery. Pozdrawiam! [2009-03-15 01:18]

margor1976

Bardzo fajny tekst , umiesz pisać ,u mnie 5 [2009-03-15 19:33]

użytkownik

chciałbym dodać że nazwa miejscowości też tajemniczo senna , czytajcie wspak... [2009-03-15 20:41]

margor1976

ty figlarzu , rybny jar gdzie żeś znalazł taką miejscówkę .. .....właśnie skończyłem pisanie mojego pierwszego artykułu jutro go wstawię na mojego bloga , zapraszam do lektury i proszę o wyrozumiałość i rzetelną ocenę. [2009-03-15 22:01]

użytkownik

hehe, Dyrekto.......... No bracie pointa jak marzenie. To bys ładnie wyglądał! 300 kilosów..... czy jeszcze było by po co wracać? Aż mnie ciary przeszyły. [2009-03-16 15:35]

użytkownik

A mój przyjaciel na jawie zostawił cały sprzęt. Wróciliśmy na łowisko,ale już się ulotnił. To był wielki ból! Boli nas do dzisiaj! [2009-03-16 23:06]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej