Dziś coś się ruszyło. Ok 9 poszedłem nad rzekę, aby pooglądać co się dzieje. Może jakiś boleń albo inne coś...przez większość czasu nic nie dawało znaku życia, już miałem udać się do domu, gdy nagle w zakolu, w wodzie po kostki usłyszałem rozbryzgującą się wodę. Podszedłem bliżej i w polarkach zauważyłem żerujące klenie. Wsiadłem na rower i do domu... Wziąłem wędkę, podstawowe przynęty kleniowe i z powrotem na łowisko. W pierwszym rzucie smużakiem od razu atak, ale niecelny . Kolejny atak celny i zacięty, potem kolejny i kolejny. I w taki właśnie sposób na brzegu zameldowały się 3 wymiarowe klenie.