W rześki poranek, nad Krasną Rzeczką
Gdzie lasy i cisza wręcz nieopisana
Rozkładam wędki ciesząc się jak dziecko
Bo wiatr z zachodu zwiastuje brania.
Przyjaźnie witam się z martwą wodą -
Zanurzam dłoń i dotykam czoła.
Wciąż zachwycony jej piękną urodą,
Robię zanętę niech ryby zwoła.
Ziarna konopi to mój amulet,
Który ma dzisiaj przynieść zwycięstwo
Ich piękny zapach i mnóstwo zalet
Sprawia, że łowię na nie już często.
Część do zanęty - zagniatam kule,
Szybko do wody, bo szkoda czasu.
Osiadły nisko, w zielonym mule,
A spławik przy nich rzucam co razu.
Konopne ziarno wprost na haczyku
Powodem wielkiego jest zamieszania.
Płotek i płoci wokół bez liku -
Co chwilę dzikie, szalone brania.
Gęba radosna, serducho płonie -
Co może lepszego być dla wędkarza?
Piękna przyroda, ryby jak dłonie
Dziś już nie często się nam to zdarza.
W kolejnym rzucie szybkie ugięcie
Pewnie to zaczep - wolno holuję.
W powietrzu wisi dziwne napięcie
To ryba jednak!!! W toń się wpatruję.
Gdy bliżej mnie \"to coś\" się znajduje
I grzbiet wyłania się z czarnej wody,
Oczom nie wierzę - euforię czuję.
Szczupak w podbierak wpływa zmęczony.
Sen się na jawie spełnił w ten dzień
Historia, którą polubi \"ryboman\"
Oddałem mu wolność, w wodzie zniknął cień...
Trafił się chyba szczupak narkoman :)