Pobudka przed świtem, szybkie zbieranie sprzętu przygotowanego wieczorem i ogień nad rzekę alby zdążyć jeszcze przed słońcem. W końcu długo oczekiwany maj.....
2-3 rzuty gumą, hmm jednak nie. Zakładam obrotówkę 10g.
Drugi rzut - jest :). Ostrożny hol, ryba stawia opór, nawet momentami delikatnie odchodzi, ale po krótkiej bitwie jest na brzegu 61 cm :) Szybka focia i do wody.
Myślę , już jest dobrze. Schodzę kilkadziesiąt metrów niżej. Kilka rzutów, nic... Obserwuję rzekę i coś czuję, że trzeba wrócić z powrotem, bo pod wodą coś się dzieje.
Wracam i zaczynam biczować wodę. Po kilkunastu minutach czuję mocne uderzenie. Jest.....
Zaczynem hol. Czuję, że to coś jest bardzo silne i zaczyna odchodzić. Ciągnę dalej, kołowrotek delikatnie pstryka. Kilka metrów od brzegu widzę go, jest większy od poprzedniego. Szczupak jednak zobaczywszy brzeg gwałtownie odchodzi, z kołowrotka mało dymy nie idą. Dokręcam hamulec i delikatnie zwijam, muszę być ostrożny bo na kołowrotku żyłka 0.20. Walczymy dalej. Po kilku minutach jest przy brzegu. Chwytam podbierak, kurde nie zmieszczę go. Po chwili jednak się udaje i ryba ląduje na brzegu. 93cm rekordu osobistego. Przejeżdża jakiś wędkarz, szybka fota i do wody. Mam nadzieję spotkać się z nim na jesień jak podrośnie do metra :)