Witam wszystkich.
Właśnie powróciłem z kilkudniowego pobytu na tym jeziorem.
Chciałbym więc podzielić się moimi spostrzeżeniami na dzień 13 października.
Wybrałem się tam w poszukiwaniu drapieżnej ryby, w szczególności okonia.
Ze względu na rozmiar jeziora i trudny dostęp do głębszej wody od strony brzegu, korzystałem z łodzi z silnikiem spalinowym. Poza możliwością podziwiania piękna polskiej złotej jesieni odbijającej się w tafli wody, możemy swobodnie dotrzeć na interesujące nas łowiska, a wybór jest ogromny. Ja skupiłem się na południowo-zachodnim brzegu w rejonie trzcinowisk u ujścia Drawy. Woda była przejrzysta do głębokości 3 m., dno piaszczyste pokryte omułkami, roślinność wodna zanikająca w fazie obumierania i rozkładu. Ryba nie żerowała intensywnie i chęć współpracy przejawiała tylko rano i przedwieczorem. Dodam, że z upodobania jestem ”metalem” i preferuję sztuczne przynęty jakie znali nasi dziadkowie i ojcowie, czyli wahadłówki i obrotówki. Wyniki ilościowe nie były wielkie, jakościowo jednak poprawiłem swoje dotychczasowe osiągnięcia. Pięknie wybarwiony garbus i porządny szczupak złowiony na ten sam zestaw po 15 minutowym zmaganiu ustanowiły nowe rekordy osobiste.
W rozmowach z lokalnymi wędkarzami dowiedziałem się gdzie pływają, jak łowią, że mają oni oznaczone „swoje miejsca”. Płynąc faktycznie widziałem 2 boje z 5 litrowych butelek PET, gdzie kotwiczyć mogą miłośnicy leszczy i płoci.
Jak się przekonałem pływanie po tym jeziorze potrafi dostarczyć też i innych wrażeń. Na jego wodach działa „gospodarstwo rybackie”, które prowadzi połowy sieciami – wiadomo. Łowiłem i pływałem już na takich wodach więc myślałem, że wiem jak wyglądają sieci oraz ich sposób ustawiania. O ja naiwny…
W jednej z zatok widziałem czerwone boje, które jak mniemałem oznaczały postawione sieci. Miejsce mijałem więc większej odległości. Jakie było moje zdziwienie gdy dwa kilometry dalej przemieszczając się, na pagajach, wzdłuż trzcin przepłynąłem nad płytko zatopioną siecią!? I tu rodzi się myśl, gdzie boje i tyczki znaczące miejsce postawienia sieci? Może zdryfowała?
Następnego dnia zdziwienie i nerw. Na wodzie pływa czarna plastikowa butelka, jakby po oleju. Już zaczynam w myślach złorzeczyć „śmieciarzom” i zbieram się do jej zabrania, gdy widzę w jej kierunku płynącą łódź. To ekipa rybaków. Rzutką podnosi sieć i zaczyna ją przeglądać! Ta butelka to boja! Tam nikt nie oznacza miejsca postawienia sieci! Przecież oni pamiętają.
Pływanie łodzią z silnikiem to jak proszenie się o kłopoty. Resztę pobytu pływałem jakby po polu minowym. Każdy pływający śmieć może oznaczać sieć, a przecież ta wplątana w śrubę może ją uszkodzić. Nie wspominając o uszczelnieniu wału, przekładni i całej spodzinie.
Pozdrawiam i szczęścia życzę następnym.