Dlaczego apetyzer - polowanie na grubasy

/ 24 komentarzy / 9 zdjęć


Dlaczego "Apetyzer"? Część III





,, Polowanie na Grubasy ”



Majowe szaleństwo na szczęście już za plecami. Nadszedł czerwiec - zwiastun lata. W naturze wszystko ma swoje miejsce i czas. Po zakończonym tarle, większe i starsze szczupaki, opuściły już rejony tarlisk i przeniosły się w głębsze partie jeziora do swych letnich rezydencji. Klasa średnia będzie patrolować granice litoralu i zajmować różne piętra podwodnych stoków, często w sąsiedzkiej bliskości tego samego rocznika. Ale gdzie szukać tych największych jeziorowych potworów i jak się do nich dobrać? Nie jest łatwo o satysfakcjonującą odpowiedź. I chyba jeszcze trudniej namierzyć i sprowokować do brania takie okazy?







Ale skoro w końcu "ktoś tam" je łowi, to pewnie istnieją jakieś sposoby? Jeden z takich sposobów starałem się opisać w poprzedniej relacji. Osobiście uważam ten sposób za najbardziej skuteczny, obok metody "na zegarek". Wydawać by się mogło, że ta z pozoru dość utopijna idea łowienia spinningiem w ograniczonym polu rzutów, nie powinna przynieść większych rezultatów? Znam kilka osób, które właśnie taki system stosują i o dziwo mają świetne wyniki. Gdy pojawił się temat Apetyzera, od razu pomyślałem, że właśnie tego typu metoda powinna się sprawdzić w przypadku nęcenia szczupaka atraktorem podawanym w dozowniku. I wydaję mi się, że chyba trafiłem w dziesiątkę? Takie przynajmniej odniosłem wrażenie podczas swego pierwszego testu z Apetyzerem. Powiem otwarcie, że rezultat przerósł moje najśmielsze oczekiwania! I naprawdę sam byłem w szoku! Po powrocie, przez wiele dni ciągle o tym myślałem. Jedna myśl nie dawała mi spokoju. Mianowicie, czy był to jedynie zwykły przypadek tylko? Niesamowity fart? Bo jeśli nie czysty przypadek, to efekt atraktora w tej metodzie powinien być powtarzalny?
I tak kombinując sobie w głowie, postanowiłem pójść na całość ! Ale tym razem nie na ilość, lecz na jakość. Dlaczego ? Otóż analizując przebieg całego testu z poprzedniej relacji zauważyłem, że te największe okazy pojawiły się dopiero po dłuższym czasie ciągłego podawania atraktora w łowisko. Zaświtał mi więc w głowie szatański pomysł by spróbować łowienia selektywnego. Ryzyko niepowodzenia spore! Ale dlaczego nie spróbować? Skoro to tylko test ? W końcu od maja do czerwca nie tak daleko, więc pewnie przez ten czas kormorany mi chyba wszystkich ryb nie wydziobały? Przygotowałem więc sobie świeży atraktor i zamknąłem w lodówce. Ale popełniłem błąd! Gdy jechałem zakupić u czarownicy odpowiednie składniki, z przejęcia zapomniałem o kupieniu po drodze landrynek. Ta stara wiedźma uwielbia landrynki! Od razu w drzwiach mi się dostało! Masz landrynki? - Zaskrzeczała, jakby już wiedziała, że nie mam! Oczywiście zapewniałem, że następnym razem dostanie dwie paczki i jeszcze coś ekstra. Ale i tak widziałem, że poważnie jej podpadłem! I faktycznie! Od samego rana w dniu wyjazdu na ryby, czułem już w kościach, że będą trudności. Mój osobisty wskaźnik brań na wieży kościelnej wariował!




Raz pokazywał jedź! A za chwilę siedź na dupsku w domu! Nie wiedziałem już sam co robić? Ale to jedyny czas wolny by skoczyć na ryby. I wszystko przygotowane! Czułem że Stara się mści! Zadzwoniłem więc do niej, by zapytać czy nie ma jakiegoś specjalnego zaklęcia na tę zwariowaną pogodę? Wiecie co mi odrzekła?
- Spadaj!
I natychmiast się rozłączyła. Mój entuzjazm uległ zachwianiu. Mało tego. Gdy otwierałem bagażnik by wrzucić wędki zauważyłem, że samochód jakoś dziwnie krzywo stoi. No niech to licho! W oponie tkwił pięknie zakrzywiony gwóźdź. Mój zachwiany entuzjazm w tym momencie przeobraził się w najzwyklejszą wściekłość! Ale nie myślcie sobie, że na tym koniec. Gdy w wreszcie ze sporym opóźnieniem stanąłem nad wodą, przywitał mnie wschodni wiatr. Czy ktoś na tej sali jest przesądny? Tym razem ta stara lafirynda naprawdę przegięła! Patrzę więc na wodę? Co tu robić? Wiatr nie dosyć że wschodni, to na dodatek dość ostry i nic nie widzę! Z poprzedniej taktyki nęcenia nici.. Wiatr spycha wierzchnie cieplejsze warstwy wody na nawietrzną stronę jeziora. Najlepiej było by właśnie tam się zainstalować? Ale zanim się dowlokę na tamtą stronę, znowu stracę sporo czasu. Zostaję więc na miejscu. Ale gdzie rzucać? Pod wiatr? W poprzek? Czy z wiatrem? - Macie rację! - Oczywiście, że pod wiatr.




Pod wiatr i koniecznie daleko! Dlaczego daleko? Bo ruch zimnych mas wody jest o wiele wolniejszy od szybko przemieszczających się wierzchnich warstw ciepłych pchanych wiatrem, które kumulują się przy zachodnim brzegu i wymuszają w ten sposób ruch powrotny dołem, przy dnie, mas wody zimnej. Gdybym rzucał blisko, zasięg pola działania atraktora bardzo by się skurczył. A na efekty nęcenia musiałbym czekać dłużej z powodu zbyt powolnego ruchu wody przy dnie.

Postanowiłem tym razem, zmienić nieco zasady testu. Poprzednio rzuty były wykonywane na przemian po trzy, raz z Apetyzerem zakropionym zapachem i następna seria trzech rzutów na golasa. Wydawało mi się, że takie zasady konkursu, pomiędzy a pomiędzy, będą czytelne i sprawiedliwe. Okazało się, że na za bardzo. Ponieważ przynęty bezzapachowe korzystały czasem z darmowej ścieżki zapachowej Apetyzera. Ponadto różniły się nieco wyglądem. Przynęta zaopatrzona w Apetyzer posiadała dodatkowy efekt wizualny w postaci kolorowego Apetyzera, a bezzapachowe nie. Więc zdecydowałem tym razem zmienić ten system i wymyśliłem, że najpierw przez półtorej godziny będę używał wyłącznie przynęt bezzapachowych , lecz zaopatrzonych w Apetyzer, aby zarówno jedne i drugie były całkowicie identyczne ! Potem, przez następne półtorej godziny będę nadal rzucał dokładnie tymi samymi przynętami, z tą jedynie różnicą, że teraz Apetyzer będzie wypełniony atraktorem. A więc będą to dokładnie te same przynęty! No i żeby sobie zrobić więcej roboty, postanowiłem rzucać po dziesięć razy, - raz gumą , - raz blachą .

Dobrze wymyśliłem ? ...Czy źle ?

Oceńcie sami...

Do dzieła! Czy chcecie abym opisywał jak przez półtorej godziny, po kolei machałem kijem pod wiatr, rzucając przynętą bezzapachową ? Bo ja byłem znudzony już po pierwszych dziesięciu rzutach! Powiem więc krótko, że nie zdarzyło się absolutnie NIC ! I tu byłbym skłonny zaakceptować znane powiedzenie "Wiatr od wschodu, ryba chodu". Ale to wcale nie koniec nudy! Nie! Nie! Teraz jeszcze większa nuda i jeszcze więcej roboty! - Bo oprócz zmieniania gumy na blachę i odwrotnie, za każdym razem musiałem zakrapiać Apetyzer ! ....Ufff !
Następna godzina rzucania bez żadnego kontaktu z rybą! Moje znudzenie ciągłego walenia w jedno i to samo miejsce dawno już osiągnęło apogeum ! O ile wcześniej podczas rzucania przewijała się chytra myśl - a może by tak choć raz rzucić sobie gdzie indziej ? Teraz zdecydowanie chciało mi się po prostu wracać do domu!
Tak więc, po dwóch i pół godzinach bezproduktywnego machania kijem, zrobiłem krótką przerwę, podczas której do atraktora dodałem wzmacniacza, tak samo jak już opisywałem w poprzedniej relacji. Z tą jedynie różnicą, że dałem go dwa razy więcej. Szerokim wymachem wyekspediowałem gumę na znaczną odległość i zacząłem się modlić.

Nagle poczułem opór ! - Miękki, lecz na tyle poważny, że zrobiłem krok do tyłu. - I mocno, w górę zaciąłem !




Opór był tak ciężki, że aż sprzęgło na kołowrotku się odezwało podczas zacięcia. Zupełnie, jakby mi kto ogromny głaz uwiązał na drugim końcu wędki ! Podkręciłem lekko hamulec i wywlokłem potwora. (Nie opisuję holu, żeby niepotrzebnie nie rozciągać tekstu i nie nudzić za bardzo. Proponuję przyjrzeć się, na zdjęciu temu odcinkowi napiętej plecionki! Ciekawe kto zgadnie, w którym miejscu kończy się stalowy przypon i zaczyna plecionka? Nie szukajcie krętlika, bo nie ma! Przypon wiązany jest na ostro, bezpośrednio do plecionki. Nikt mnie już nie namówi do żadnych krętlików)

Można by było rzec, że bite dwie i pół godziny, wydawałoby się bezsensownego celowania ciągle w ten sam punkt, w końcu zaowocowało sukcesem. Teraz już wcale nie chciało mi się wracać do domu! A jednak upór i konsekwencja, choć czasem wiejące nudą, w końcu wyrównają rachunek. Więc nie ma co czekać i dalej do roboty! I rzeczywiście! Długo nie czekałem, bo po kilku następnych rzutach znów branie!





Tym razem nieco mniejszy na tę samą gumę.


Został jeszcze jeden - dziesiąty rzut tą przynętą, na którą wyciągam takie oto cacko!





Teraz kolej na blachę! Odpinam gumę, zakładam wahadło. Zakrapiam Apetyzer atraktorem i rzucam. Raz, drugi, trzeci. - Bez rezultatu. Wiatr trochę osłabł. Ale to przecież nie powinno mieć znaczenia ? Dodaję jeszcze do atraktora następną dawkę wzmacniacza i rzucam ponownie. Blacha poszybowała pięknie ! - Chyba nie ma lepszej błystki do rzucania pod wiatr nad wahadło ? Plusnęła we wodę z wdziękiem i zaczęła swój magiczny taniec w opadzie. Nie dotknęła jeszcze dna, gdy nastąpiło piekielne uderzenie! I to z taką wściekłością, że aż poczułem kropelki potu pod kapeluszem! Ach te emocje! Czy istnieje coś piękniejszego ponad wędkarską radość życia?





Powiem Wam coś w tajemnicy, tylko proszę, nikomu nie mówcie ! Podczas tego holu, w przypływie euforii, śpiewałem na głos. Tylko jakoś tak dziwnie w okolicznych krzakach ptactwo umilkło. Hmmm. Zupełnie nie wiem dlaczego. Przecież słowa w piosence wcale nie były gorszące ani polityczne ? .....No dobrze ....Obiecuję, że śpiewał już więcej nie będę. Ale jak tu nie uzewnętrznić tego co w takich momentach w duszy się dzieje, nie chodzi tu nawet o wędkarskie "gdy dzieją się rzeczy tak niesamowite". Przecież wcale, tak naprawdę nie byłem pewien czy się uda po raz drugi taka seria? A tu, jak za dotknięciem magicznej pałeczki spełnia się życzenie! Jak teraz mam wierzyć pani Szymborskiej, która twierdzi, że "nic dwa razy się nie zdarza" ? Druga wyprawa z Apetyzerem i kolejny sukces! Kolejna seria przepięknych okazów! Ech! Życie jest piękne!

W tym rytmie posyłam znów blachę pod wiatr. I wcale już mi nie przeszkadza, że akurat wschodni? Ba.. Teraz nawet już kocham wschodni wiatr! A co mi tam! Kocham nawet tych co na mnie psioczą i narzekają!

Kolejne pobicie i kolejny szczupak ląduje w moim durszlaku! Ech! - Chyba trza większy podbierak kupić?





Patrzcie, jaki grzeczny, jakie niewiniątko z niego. Udaje że go nie ma. I rzeczywiście po chwili już go nie było. Ha! ha!

Gdy tylko się odwróciłem i zrobiłem kilka kroków w kierunku plecaka (chciałem wymienić baterie w aparacie), usłyszałem tylko za plecami plask , plask , plask i już go nie było. Gdy dobiegłem do brzegu, ten pomachał mi tylko ogonem na pożegnanie.

Wiecie co? Wcale mu nawet nie miałem tego za złe. Do zobaczenia! Pomachałem mu ręką. Hej! Dokąd Ci tak śpieszno! - Krzyknąłem za nim. .... Nie dosłyszałem co mi odpowiedział bo był już daleko. Pewnie mi odbąknął, że powinienem już na dzisiaj zakończyć to łowienie i wracać do domu. Hmmm ... Pewnie masz rację - pomyślałem. Zacząłem się pakować. Oczywiście, nie byłbym sobą, gdybym na odchodne nie rzucił jeszcze parę razy blachą.





Doprawdy nie wiem komu dziękować za te wszystkie cudowne chwile spędzone nad tym jeziorem, które przyniosły tyle radości ?
Podziękuję więc Stwórcy, że stworzył tak wspaniałe zwierzęta i dał mi możliwość ich podziwiania.
Dziękuję też sobie, że podjąłem się tej roboty jako tester Apetyzera, dzięki której, mogłem przeżyć tak wspaniałą przygodę!
Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali moje opowiadanie do końca, życząc podobnych przeżyć i sukcesów!

Zapraszam serdecznie do kolejnego odcinka testu, w którym będzie więcej o szczegółach!





 


5
Oceń
(42 głosów)

 

Dlaczego apetyzer - polowanie na grubasy - opinie i komentarze

Hunt eRHunt eR
0
Maciek jak zwykle przemyślanie i skutecznie:)_________________www.pikefinder.pl (2013-08-12 10:16)
maverick314maverick314
0
Świetny artykuł nic dodać nic ująć tylko pozazdrościć :-). Pozdrawiam i 5 zostawiam (2013-08-12 10:18)
grisza-78grisza-78
0
Szczupaki potężne - szczere gratulacje! Co do apetyzera - nie używałem i nie potrafię ocenić na ile się przysłużył do łowienia tak dużych sztuk. Poszedłbym bardziej w kierunku pana doświadczenia i wędkarskich umiejętności, a nie działania jakiegoś środka. Z drugiej strony, wędkarstwo na wyspach to zupełnie co innego, niż w Polsce. Tam od zawsze wypuszcza się złowione ryby, więc jest ich mnóstwo i łatwiej o np. metrowe szczupaki. Co do artykułu - bardzo fajny, z nutką humoru i przepięknymi fotkami. Ode mnie ***** i pozdrowienia. (2013-08-12 11:03)
troctroc
0
Nic dodać, nic ująć- ***** i pozdrawiam.
(2013-08-12 12:50)
dunster35dunster35
0
Miło się czytało,pogratulować szczupaków:). 5! (2013-08-12 14:40)
krychu26krychu26
0
Ryba ładna, ale z tym apetyzerem, to moim zdaniem zwykły "hłyt maketingowy" (2013-08-12 16:35)
korczenskiskorczenskis
0
piekne skurczybyki :) ale nie do konca jestem przekonany do apetyzerow mi tez sie wydaje ze to chwyt marketingowy (2013-08-12 16:40)
camelotcamelot
0
Dziękuję serdecznie wszystkim za sympatyczne komentarze ! Dziękuję również , za sceptyczne podejście do tematu Apetyzera. Rozumiem, bo również jestem zawsze sceptyczny gdy widzę jakieś nowinki ! - Właśnie z tego powodu podjąłem się sprawdzenia jak to działa. Myślę też, że dwa wypady na szczupaka z Apetyzerem, to jeszcze trochę za mało, pomimo połowów z sukcesem, by wyciągać wnioski ostateczne ? Wkrótce będzie artykuł podsumowujący, w którym postaram się omówić szczegóły tej metody. Natomiast na tym nie zakończę ! Będę nadal testował metodę z atraktorem w dozowniku w różnych warunkach i na różnych łowiskach. - Również postaram się sprawdzić jak działa Apetyzer w Polsce i na tzw łowiskach przełowiowionych. A więc , przede mną jeszcze sporo roboty ! Jestem amatorem - ale dociekliwym ! Nie mniej jednak, nie chciałbym aby moje relacje z testów były odbierane jako przekonywanie innych - o tym że łowienie z Apetyzerem jest jedyną słuszną drogą do wędkarskiego sukcesu ! Natomiast, moje dotychczasowe doświadczenia w tej dziedzinie, utwierdzają mnie w przekonaniu, że temat jest godny uwagi i wart dalszych eksperymentów. Tak naprawdę nikt nigdy się nie dowie , dopóki sam nie doświadczy ! Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam serdecznie ! (2013-08-12 18:26)
pawel75pawel75
0
Świetny artykuł ! A co do okazów na fotkach.... po prostu brak słów. Gratuluję i zazdroszczę takiego rybostanu !:) Pozdrawiam i oczywiście duże ***** zostawiam ! (2013-08-12 18:37)
Artur z KetrzynaArtur z Ketrzyna
0
Fajnie się czytało. Też chciałem protestować ten apetyzer, ale nie wybrali mnie.... (2013-08-12 18:48)
marakimaraki
0
Przepiękne sztuki ! Pozdrawiam ! (2013-08-12 18:54)
esox61esox61
0
Artykuł świetnie napisany :) co do skuteczności "apetyt zero" czy jak mu tam ;) to nie ma sensu się męczyć. To jest na tyle skuteczne że powinno być zabronione tak samo jak spinningowanie przynętą naturalną np. martwą rybką. Ja już kiedyś wspominałem że nie używam tych "pachnideł" ze względu na ogromną ilość czasu którą spędzam na łowieniu. Byłoby to dla mnie nie fair zagranie w stosunku do ryb. Poza tym nie znoszę jak mi coś "śmierdzi" w pudełkach z przynętami. Ale rozumiem tych którzy nie mają tyle wolnego i nie często zdarza im się trafić okazowe ryby. Te "apetyt żery" są właśnie dla nich :) (2013-08-12 21:10)
Picerel35Picerel35
0
Dla mnie to jakaś lipa , zdjęcia robione są w różnych miejscówkach ( camelot pisze, że rzucał w jedno miejsce) i w różnym czasie (pieńki różnią się w tle na zdjęciach - raz są gołe raz porośnięte liśćmi) - może się i czepiam ale pachnie mi tu jakąś niezłą ściemą. (2013-08-12 21:15)
Szpulka28Szpulka28
0
Tekst fajny, czytałam z przyjemnością. Apetyzera nigdy nie stosowałam a i na spinning nieczęsto łowię więc i większej potrzeby nie było. Mimo to zostawiam 5* i gratuluję okazów. Nawet jeżeli nie są z jednego wypadu jak zasugerował Picerel to to i tak nie odejmuje im uroku. Pozdrawiam (2013-08-12 21:22)
withanight88withanight88
0
Świetnie kolego opisujesz, również czytałem z przyjemnością do samego końca. A wyprawa? - pozazdrościć wiedzy i sukcesów. ***** (2013-08-13 08:17)
ryukon1975ryukon1975
0
Gdyby gdziekolwiek na wodach PZW były takie szczupaki to powiem szczerze bez apetyzera dałbym radę. :) 5 ***** (2013-08-13 08:28)
robertoroberto
0
Niezadowolonych z polskich wód, zapraszam na moją stronę lub blog.Łowię wyłącznie na wodach PZW !!!.............................................. Obserwuję portale angielskie, irlandzkie, szwedzkie i takich relacji o takiej skuteczności nie spotkałem. Wielkie gratulacje dla Macieja, za jego rzemiosło wędkarskie oraz za kapitalne artykuły w których dzieli się swoją wiedzą i umiejętnościami. (2013-08-13 11:40)
kamil11269kamil11269
0
Piękne szczupaki! Gratuluję takich potworów :) (2013-08-13 12:24)
antyquariatantyquariat
0
Czytałem z ogromną przyjemnością i zaciekawieniem :) Pozdrawiam!!! (2013-08-13 12:52)
paawel1paawel1
0
!@#$% (2013-08-13 19:51)
tomala89tomala89
0
Szczerze mówiąc dzisiaj byłem na rybach i nawet nie miałem brania na ap... Było ze mną dwóch znajomych i oni połapali okoni i jednego szczupłego bez ap trochę się pośmiali ze mnie i po rybach... (2013-08-15 19:31)
camelotcamelot
0
Tomku ! - Coś mi się zdaje, że chyba już więcej razy Apetyzera do ręki nie weźmiesz ? Spinning z atraktorem, wbrew pozorom, nie jest taki łatwy ! Jeśli chcesz połowić kilka okonków i jakiegoś szczupaczka, to nie męcz się z Apetyzerem ! Szkoda Twojego czasu. .........Po mojemu, musiałeś robić coś nie tak ? Więc jeśli po tym doświadczeniu, zrezygnowałeś już ostatecznie z tej metody, to rzeczywiście daj sobie spokój ! Bo po co się stresować ? Bez atraktorów też można łowić ! Chyba, że nie zrezygnowałeś ? Możesz do mnie napisać i spróbujemy coś zaradzić ? Pozdrawiam serdecznie ! (2013-08-16 13:35)
tomala89tomala89
0
Próbować jeszcze będę, bo szkoda mi kaski na atraktory :). Wczoraj byłem na rybach na nocy, rano łapałem na spina z atraktorem i niestety nic - na gumę zmieniałem kolory oraz prowadzenie na moje niezawodne nawet nie tyrpnęło. Zmieniłem na wobka ale już bez atraktora i złapałem 3 szczupaki o 9 rano. Może tutaj to była kwestia przynęty, nie wiem... Lubię testować nowinki i chciałbym żeby jednak zaskoczył mnie apetyzer. (2013-08-17 13:15)
TomekooTomekoo
0
Oj... Ale kaczuchy mała głowa ;-) No i pięknie wymyślona technika ich podejścia ;-) Co do wiatru , to są teorie względne , tylko dla wędkarzy ;-) ***** (2014-03-31 11:26)

skomentuj ten artykuł