Jak Kochanowski - opowieść prawdziwa

/ 29 komentarzy

Opowiadanie to powstało na bazie relacji innych a także własnych obserwacji i traktuje o prawdziwym zdarzeniu. Zdarzeniu, które ujrzało światło dnia już kilka lat temu ale do dziś żyje we mnie przez echo i zatrważające skutki. W ciężkich chwilach życia wracam do tego zajścia aby poukładać na nowo jego sens i ustalić priorytety ziemskiej pielgrzymki…

Był to piękny lipcowy dzień kiedy z moim nauczycielem wędkarskiego rzemiosła ale także nauczycielem wszelkich dziedzin życia (tatą) wybrałam się nad Królową polskich rzek – Wisłę. Gorące popołudnie ciągnęło nad brzegi rzek i jezior całe rodziny szukające odpoczynku i relaksu. Idąc pieszo na moje ulubione miejsce gdzie stawiałam pierwsze kroki w wędkarstwie i kolejne w pasji jaką jest rysunek, podziwiałam uroki wakacyjnych dni. Szerokie piaszczyste plaże zalane promieniami słońca, soczyście zielone trawy, szum wody, koncerty ptactwa i krzyki bawiących się dzieci urozmaicały ten i tak świetnie zapowiadający się czas.

Minęliśmy plażę, gdyż tata lubi wędkować nieco na uboczu, w miejscu gdzie nie będą go niepokoić rozbawione dzieciaki czy inni wędkarze. Tato rozkładał swój sprzęt a ja jako, że nie miałam jeszcze wtedy zapału do trwania w ciszy spacerowałam brzegiem zrywając kwiaty na wianek. Nieopodal taty z dwojgiem małolatów, bo dzieci miały może po 5 może 7 lat, rozłożył się młody mężczyzna i metodą spinningową próbował złowić intensywnie żerujące bolenie. Usiadłam na trawie i plotłam z żółtych jak słońce mleczy wianek. Dzieciaki ganiały za motylami i bąkami uwijającymi się wśród kwiatów, beztrosko oddając się wygłupom.

Przyszedł mi pomysł aby udać się na dłuższy spacer wzdłuż rzeki, w celu obejrzenia kąpiącej się w promieniach letniego słońca okolicy. Doszłam do ciekawego miejsca z dala od ludzi gdzie swą koronę rozłożyło gigantyczne drzewo. Jego pień był tak potężny, że ja stojąc bezpośrednio przy nim czułam się jak najmniejsza drobinka piasku. Siadłam naprzeciwko, wyjęłam z torebeczki notes i ołówek i postanowiłam uwiecznić widok potężnego znaleziska.

Tym czasem na łowisku nieopodal łowiącego taty wydarzyło się coś o czym chciałam napisać. Co dokładnie działo się podczas mojej nieobecności wiem z opowieści taty. Otóż żerowanie boleni było tak intensywne, że co chwila dało się słyszeć kolejne pobicia. Ojciec dzieciaków zaintrygowany swym niepowodzeniem zaczął je tłumaczyć hałasującymi pociechami. Uciszał dzieci, prosił o spokój aż wreszcie kazał odjeść im w głąb lądu i bawić się z dala od niego jak i od rzeki. Obaj tatuśkowie byli do tego stopnia pochłonięci połowami, że nie spostrzegli jak dzieciaki w swych wygłupach zapuszczały się coraz bliżej stromej burty. W pewnym momencie dało się słyszeć potężny plusk. Zarówno mój tata jak i tata bawiących się dzieci ten plusk przypisali jednemu z hałasujących boleni po czym kontynuowali odpoczynek. Po chwili przybiegło jedno z dwojga dzieciaków zalane łzami i jąkając coś niewyraźnie wskazało rączką w stronę stromej burty.

Ciarki przebiegły tacie po plecach i czarny scenariusz stanął przed oczami. Co wtedy czuł młody mężczyzna jest wręcz nie do opisania. Rzucił się pędem w stronę urwiska i nie zastanawiając nawet sekundę wskoczył wprost w rwącą wodę. Pływał, nurkował, krzyczał, szukał ale żadne z poczynań nie zwracało mu utraconego „Skarbu”. Dziecko przepadło w toni bez śladu. Tata widząc całe zajście wykonał telefon na policję. Może to nie były wówczas najodpowiedniejsze służby ale będąc w szoku takie powziął kroki. Kolejny telefon wykonał do mnie każąc mi bezwzględnie iść do domu bo mama dzwoniła i prosiła o pomoc w sprzątaniu mieszkania. To było oczywiście tylko zagrywką aby oszczędzić mi tego dramatu, który rozgrywał się nad Wisłą.

Ojciec zaginiętego chłopczyka nie odpuszczał i wciąż kontynuował poszukiwania. Ale jego czyny były coraz bardziej obłędne a nawoływania przeradzały się w majaki, płacz i krzyk. Po godzinie od wykonanego telefonu pojawiła się policja wraz z płetwonurkami i rozpoczęto poszukiwania na szerszą skalę. Jak się później okazało, wielogodzinne starania policji i nurków nie przyniosły żadnego efektu. Nikt nie odnalazł chłopca ani nawet samego ciała.

Dramat w życiu tego mężczyzny rozpoczął się na dobre przez jedną głupią chwile nieuwagi. Człowiek dzień w dzień wracał nad Wisłę w miejsce zdarzenia i kontynuował rozpaczliwe poszukiwania. Pewnego dnia znaleziono ciało dziecka wiele kilometrów niżej od zdarzenia. Mimo to załamany ojciec powracał nad skarpę i zanurzony po pas w wodzie godzinami z obłędem w oczach patrzył w nicość. Dni zamieniały się w tygodnie a on zapominając o istnieniu zapuścił dom i życie rodzinne. Żona zabrała drugie dziecko i wyprowadziła się w nieznane mu miejsce, uprzednio wylewając na niego żale i przypisując mu 100% winy. Jeszcze dziś po kilku latach od tragedii można spotkać tego człowieka patrzącego w nurt Wiślanej wody. Wody, która niegdyś ciągnęła go nad brzeg dla wypoczynku i która obdarzała pojmanymi okazami. Teraz w tej wodzie widział tylko zło i rozpacz. Niektórzy wędkarze uganiający się za sumami mieli sposobność widzieć nieszczęśliwca zanurzonego w wodzie i stojącego w bezruchu nawet nocami.

Człowiek, który miał dom, żonę i dwóch uroczych synków przez chwilę nieuwagi, przez chwilę zapomnienia, które zdarzają się przecież każdemu z nas, stał się zarośniętym, zaniedbanym i zrozpaczonym dziwakiem. Przez lata nie potrafił się pozbierać, sam nie umiał sobie pomóc a pomoc innych odrzucał. Dla mnie podobny był do Kochanowskiego, który po utracie Urszulki też nie mógł się pogodzić ze światem. Jednak swoje pretensje wylewał z serca na kary papieru tworząc jakże znane nam treny. Natomiast bohater tego opowiadania wszystkie żale, rozpacz, gorycz, złość i beznadzieję kładł do swego na strzępy porozrywanego serca.

To zdarzenie jest w mojej głowie i sercu do dziś i pewnie już na zawsze pozostanie. Zastanawiam się o czym myślał ten człowiek stojąc w wodzie całymi godzinami? Zapewne przeklinał ten piękny letni dzień i te bolenie, które tak go pochłonęły. Miałam tego zdarzenia nie opisywać i pozostawić je dla siebie. Jest ono dla mnie niezwykle ważne i pokazuje wartości i priorytety ludzi. Ukazuje środki do jakich potrafimy się uciec aby osiągnąć tylko złudnie ważny cel. Czasem wystarczy tylko chwila nieuwagi i człowiek podobny do nas traci wszystko. Nie potrafi odwrócić losów, nie potrafi się pozbierać, nie potrafi żyć...

 


4.6
Oceń
(39 głosów)

 

Jak Kochanowski - opowieść prawdziwa - opinie i komentarze

CZzesioCZzesio
0
Piękne i wzruszające opowiadanie :) Mogę je czytać wiele razy i za każdym razem oceniać na ***** ;)) (pod warunkiem , że Jesteś jego autorką ) (2012-09-05 22:13)
Madame PompadourMadame Pompadour
0
Dziękuję za tak uroczą opinię:) (2012-09-05 22:17)
BromarBromar
+2
już to czytałem a było to innego autora, ciekawostka .................. może mnie ktoś oświecić z lekka ...... :) (2012-09-05 22:35)
Madame PompadourMadame Pompadour
0
Mojego autorstwa tylko pod innym Nickiem. Postanowiłam wrócić na portal po przerwie. Ostatnio było tu niesympatycznie. (2012-09-05 22:40)
CZzesioCZzesio
0
W takim razie;) Madame ... serdecznie witam i pozdrawiam :) (2012-09-05 22:49)
JKarpJKarp
0
Witaj Twój wiersz był nawet w radiu cytowany ( fragment ) . (2012-09-06 08:08)
ryukon1975ryukon1975
0
Piękna historia. 5 * (2012-09-06 10:45)
tamtemtamtem
0
To straszna tragedia, śmierć własnego dziecka i to podczas naszego ulubionego zajęcia. Piękny przekaz autora nie pasuje chyba jednak do tego nieszczęścia, tylko jaki powinien być? Ta historia to przestroga dla nas wszystkich, abyśmy nie zapominali, że są rzeczy ważniesze od wędkowania ***** (2012-09-06 12:19)
ZielanZielan
0
Smutna historia, ryby to nie wszystko, trzeba umieć wędkować z głową. (2012-09-06 17:54)
rafal05rafal05
0
Mi pozostaje jedynie pozostawić ocenę tekstu.. Jest w nim coś, czego nie da się opisać słowami.. tragedia, dająca tak wiele do myślenia.. Pozdrawiam (2012-09-06 21:10)
ZanderHunterZanderHunter
0
Bo życie tak kruche jest.....a kochane osoby tak niespodziewanie i szybko odchodzą... za tekst *****. (2012-09-06 22:05)
u?ytkownik101047u?ytkownik101047
0
...pasja w której się zatracamy, (2012-09-06 23:03)
niutek40niutek40
0
"Mojego autorstwa tylko pod innym Nickiem. Postanowiłam wrócić na portal po przerwie. Ostatnio było tu niesympatycznie. " Pewnie to, Ty Droga koleżanko jesteś tą osobą, o której niejednokrotnie tutaj na forum czytałem, ale okazji niestety żadnego wpisu przeczytać nie miałem.Oczywiście piąteczka, zawsze miło jest coś fajnego poczytać.Serdecznie pozdrawiam i (jeśli mogę tak powiedzieć) witaj ponownie. (2012-09-07 22:15)
Zibi60Zibi60
0
Mam skopiowany ten genialny tekst, ale podpisany z imienia i nazwiska. Jeśli to Ty - wyrazy podziwu, ale jeśli nie ... Proszę mnie upewnić na PW. Wstrzymam się z oceną. (2012-09-07 22:57)
Zibi60Zibi60
0
Wielkie dzięki za PW - witaj ponownie na portalu Madame Pompadour. Za wpis WIELKIE 5* (2012-09-08 06:47)
u?ytkownik134846u?ytkownik134846
+1
Przepraszam , ale nie widzę w tym opowiadaniu niczego " genialnego " - jest po prostu poprawnie i płynnie napisany post / co go niewątplwie wyróżnia od wszechobecnego portalowego bełkotu / pod sentymentalne osoby lubiące wzruszać się rożnego rodzajami telenowelek . Najbardziej brakuje mi w nim konkretnego rezime autorki tekstu - co właściwie miało być przekazane odbiorcom ? - { przestroga , żeby nie zabierać ze sobą swoich pociech nad wodę , kiedy wpada się w amok łowiecki ? / pozdrawiam ! (2012-09-09 22:04)
Madame PompadourMadame Pompadour
0
:) (2012-09-09 22:25)
Zibi60Zibi60
0
Zapoznałem się z profilem kolegi @Ernest42... Gruboskórność i wrażliwość to ludzkie cechy, ale bardzo od siebie odległe. (2012-09-10 17:56)
u?ytkownik134846u?ytkownik134846
0
To , że mam w tym temacie inne zdanie - niż osoby lubiące oglądać i czytać podrzędną literaturkę wzruszając się przy tym do łez , prawdopodobnie w tym czasie siedząc w ciepłych bamboszach i moherowym berecie / bądź różowej czapecce / w wygodnym fotelu robiąc na drutach - nie świadczy o mojej wrażliwości , ani też nie dowodzi o innych cechach charakteru (2012-09-10 20:25)
Zibi60Zibi60
0
Obawiam się, że kolega ma inne zdanie nie tylko w tym temacie - może to i oryginalne. (2012-09-10 22:57)
szkarlupnia3szkarlupnia3
0
ten tekst wart jest Kasjopei ;) (2012-09-18 17:16)
u?ytkownik134846u?ytkownik134846
0
Zostaw Kasjopeje w spokoju - pozostań raczej przy swoim nicku (2012-09-18 23:23)
Madame PompadourMadame Pompadour
0
Dziękuję za tyle miłych komentarzy. Szkoda, że muszą być pot tak przykrym zdarzeniem (2012-09-18 23:46)
Lin1992Lin1992
0
Pięknie. ***** (2012-11-06 07:49)
u?ytkownik97760u?ytkownik97760
0
Więcej niż artykuł... (2012-12-28 22:24)
splawsplaw
0
Mi to aż łzy w oczach stanęły... piękne przesłanie dla rodziców (dotyczy nie tylko wędkarzy, ale wszystkich, przy każdym głupim zajęciu, które nas pochłania tak, że nie zauważamy swoich pociech). (2012-12-30 12:37)
ImatytaImatyta
0
Artykuł bardzo ciekawy i dramatyczny. Oczywiście daje 5. Jeśli chodzi o samą historie to morał jest taki że albo niebierze się ze sobą dzieci albo tak jak ja się ich nie ma. (2012-12-31 13:53)
Kowal73Kowal73
0
Pozdrawiam:):):):):) (2013-01-10 20:30)
Madame PompadourMadame Pompadour
0
Pozdrawiam wzajemnie:) (2013-01-10 22:06)

skomentuj ten artykuł