
Bohater wyprawy ;) - zdjęcia, foto - 3 zdjęć
Mój nietypowy połów.
Witam wszystkich! Przeglądając, jak codziennie, newsy naszego portalu natknąłem się na hasło „ mój nietypowy połów”. Automatycznie wzbudziło to moje refleksje i doświadczenia z wędkarskich zmagań. Osiem lat jakie jest mi dane uprawiać ten sport było pełne barwnych wypraw. Od nocek spędzonych nad wodą, kiedy jeszcze za oknem leżał śnieg, po kilkudniowe wyprawy, czy to udane, czy bez ryby dostarczyły mi niezapomnianych emocji. Perełką wśród nich, którą chciałbym się z Wami podzielić, jest dwudniowa karpiowo- sumowa zasiadka. Wyprawa zaplanowana została na początek jednego z sierpniowych tygodni, tak aby uniknąć „tłoku” nad wodą. Z pozoru wszystko wydaje się normalne wcześniejsze nęcenie wybranego miejsca, później przygotowanie się do całej wyprawy przebiegało w jak najlepszym porządku.
Po dotarciu nad wodę wraz z moim przyjacielem Dawidem, z którym wędkuję od lat, rozkładamy stanowisko, wodujemy łódź i rozpoczynamy wędkarską ucztę. Dość szybko ( około godziny 11.00) pierwsze zestawy lądują w okolicach markerów, dlatego postanowiłem odłożyć drugą karpiówkę na popołudnie i w ramach relaksu pobawić się z drobnicą lekkim spławikiem. Kilka płoci i krąpików w zupełności mnie zaspakaja i po godzinie drugi zestaw karpiowy jest już w wodzie. Około godziny 16. Dawid zapisuje na swoje konto karpia ok. 2 kg, po czym nastaje cisza. Mijają kolejne godziny i zbliża się wieczór, więc jak zakładaliśmy wcześniej, należy zapolować na suma. Nic nam nie pozostaje tylko cierpliwie czekać i rozkoszować się pięknym widokiem na nasze łowisko, którym jest dawne wyrobisko żwirowe. Sygnalizatory wciąż pozostają nie wzruszone, woda jakby martwa, kompletnie nic się nie dzieje, aż do godziny 23:30, kiedy, siedząc zamyślony przy ognisku, słyszę dźwięk sygnalizatora i żyłki wyciąganej z mojego sumowego zestawu. Z uśmiechem na twarzy zacinam i czekam co będzie dalej, przygotowany na ciężką walkę czuję, ku mojemu zaskoczeniu, że ( jak przypuszczałem sum) płynie do brzegu. Zbliżał się coraz szybciej i nawet kilka metrów od brzegu nie zwalniał. Zwijam luźną żyłkę i nie wierzę w to, co się dzieje.. na wyciągnięcie ręki, w świetle lampki widzę …. Bobra. Stojąc osłupiony widzę jak ten młody, na moje oko jakieś 10 kg, wychodzi na brzeg i jakby nigdy nic sobie na nim leży. Ja zupełnie zaskoczony i on pewnie też przyglądamy się sobie krótką chwilę. Na całe szczęście nie byłem sam i z pomocą przyszedł mi przyjaciel. Niewiele myśląc nakrył go workiem karpiowym , by ten nie mógł wykonywać gwałtownych ruchów, trzeba było uwolnić go z zestawu. Nie było z tym problemu, haczyk duży jak to na suma, zaczepiony u jego boku, dzięki szczypcom szybko dał się uwolnić. Po zdjęciu z niego worka energicznie ześliznął się do wody, dlatego udało mi się zrobić zdjęcie.. jedynie jego ogona ;) Nigdy nie spodziewałem się czegoś takiego. Poddenerwowany zrezygnowałem z polowań na suma, żeby uniknąć podobnych sytuacji. Jak się okazało później, trafnie. Po przygodzie z naszym gryzoniem karpie dały o sobie znać i cała wyprawa udała się znakomicie.
Wiele szczęścia w tej sytuacji pomogło w tym, że ta historia będzie miłym wspomnieniem z nad wody, kto wie co by było gdyby ten zwierzak był dorosły? Niezapomniane przeżycie, jednak mam nadzieję, że ostatnie tego typu ;) Pozdrawiam! A do galerii wstawiam pamiętne zdjęcie bobra i kilka zdjęć z łowiska.
![]() | Franek1987 |
---|---|
Fajnie ze go odhaczyliście i spokojnie sobie wrócił do wody , inny to by mu jeszcze krzywdę zrobił a znam takich .. Niestety Pozdrawiam***** (2011-11-30 23:00) | |