moje poczatki


Pewnego dnia z samego rana wybrałem się z kolega nad jezioro by spróbować na nim szczęścia.Była rewelacyjna pogoda.Grzechem byłoby nie wykorzystać jej na miły relaks z wędką . Po dotarciu na miejsce najpierw wypożyczyliśmy łódkę i popływaliśmy troszkę po jeziorze,co zaowocowało tylko kilkoma rybkami złapanymi Postanowiliśmy szukać szczęścia na brzegu. Po jakimś czasie nawineło mi się kilka całkiem ładnych okoni na gumkę (o wiele większych niż te,które złowiłem za pierwszym razem.Miały po około 20-25 centymetrów).Mój znajomy ,dotąd nie mający tego dnia szcześcia,przez cały czas łowił na blaszkę ,co prawda strasznie mu się dziwiłem,ale jak się póżniej okazało w efekcie odniósł tego dnia wiekszy sukces niż ja (kilka ponad 30 centymetrowych okoni ,kilka szczupaków każdy srednio po około 50-60 centymetrów).Jednak największa sztuka trafiła się mu na koniec……… 90 centymetrowy szczupak. Był strasznie z siebie dumny i wkółko tylko wypominał mi moje rady,że tak jak ja ma łówic na spławik.Wieczorem postanowiliśmy cos zjeśc. Poszedł do lasu nazbierać suchach gałezi,a ja zajołem się rozkładaniem gilla.Po chwili jednak wrócił nie tylko z rozpałką,ale również z kilkoma dorodnymi grzybami. „Jestem nie tylko świetnym wędkarzem,ale i również niezłyze mnie grzybiarz”-chwalił się.Pełen wątplowości poszedłem za nim okazało się, że rzeczywiście znalazł on niezłe miejsce dla grzybiarzy.Pod koniec tamtego dnia,wróciliśmy do domu nie tylko z naszymi trofeami i świetnymi nastrojami,ale i również( i kto by pomyślał)…………grzybami.

 


1
Oceń
(3 głosów)

 

moje poczatki - opinie i komentarze

skomentuj ten artykuł