Sandaczowa inicjacja z Robinsonem

/ 6 komentarzy

Witam historia ta działa się kilka lat temu gdy miałem 12lat.
Pewnego dnia wujek zaproponował mi żebym następnego dnia uszykował się i wypłynoł z nim z nim na spinning na jezioro.
W nocy nie mogłem już spać ponieważ byłem bardzo podniecony tym co miało wydarzyć się jutrzejszego dnia,ale mimo wszystko
udało mi się zasnąć.Wstałem rano ,umyłem się,uszykowałem się i sprawdziłem moje pudełko z przynętami które jednak nie stanowiły klasy światowej
Wziołem rower i niezdarnie pojechałem nad jezioro
Gdy przyjechałem nad jezioro okazało się,że pogoda jest wręcz cudowna-szczególnie sprzyjała połowom
sandaczy na których tle do dzisiaj mam hopla,ale jeszcze nigdy nie udało mi się wtedy go złowić
. Spotkalismy się z wujkiem na brzegu jeziora zapakowaliśmy sprzęt na łódź
i wypłyneliśmy. Po chwili dopłyneliśmy do pierwszej górki na której chcieliśmy obłowić się w okonie.
Wujek dał mi niezłą lekcję pokory i zwątpiłem w swoje umiejętnośći
-podczas gdy on już złowił sandacza i osiem okoni ja byłem o pustym kiju i wydawało się ,że
to raczej tak szybko się nie zmieni bo brania ustały.. Po chwili doszliśmy do wniosku ,że musimy zmienić miejscówke.
Kilkadziesiąt machnięć wiosłami i dopłynelismy do sandaczowej góry na której oprócz pięknych mętnookich mogliśmy złowić dużego szczupaka i pięknie ubarwionego
okonia. Więc rzucam pierwszy rzut i jeeest, serce zatrzepotało jak kanarek w klatce obleganej przez kota kilka obrotów korbką
i z głębin mojego jeziora ukazuje się piękny okoń ,ale mimo swoich rozmiarów(400gram) wyciągałem go z pewnym zawodem i smutkiem..
W głowie kręciłą mi się myśl o pierwszym sandaczu. Kolejne kilka rzutów i ani ja ani wujeka nic nie mogliśmy wyjąć..
Rzucam i z pierwszego opadu strzaał ,błyskawiczna reakcja ,zacięcie i czuję błogi ciężar na szczytówce-miałem nadzieję ,że
to bedzie sandacz, siłuję się z rybą i kilka metrów odemnie ukazał się kilogramowy szczupak,no cóż mówi się trudno
może przy następnym rzucie spełni sie moje marzenie i złowie mętnookiego morderce,ale moje dumania
przerwał jakiś dziwny dźwięk -coś się stało z kołowrotkiem i szczupak wyciągnoł kilka metrów rzyłki
i odpłynoł wraz z moją ulubioną gumą..Czar prysł aż się popłakałem.. Moje marzenia o sandaczu właśnie się skończyły..
Jednak wujek zlitował się nademną i dał mi swoją wędkę na której był piękny srebrny kołowrotek z przednim hamulcem marki Robinson
uśmiechnął się i powiedział ,że się nie zawiodę..W myślach powiedziałem sobie 'zobaczymy' -na moim kołowrotku pewnej
znanej firmy sprzedawca w sklepie mówił ,że też się nie zawiodę.Ale przestałem się tym martwić -carpe diem trzeba wykorzystać
sytuację i złowić wreszcie mętnookiego morderce który gdzieś tam na mnie czekał;)
Seledynowy riperek z 12gramową główką powendrował w głębiny jeziorka kilka razy opada na dno i znowu go podnoszę
czuje wszysko-całe dno każdy kamień i nie tylko-bo poczułem uderzenie ,zacinam i ... Niestety spóźniłem się
o kilka setnych sekundy i ryba zdołał wymknąć się spod grota mojej główki.
Kolejne kilka rzutów i nadal nic... Słońce powoli kładzie się na tafli jeziora i zaraz będziemy musieli wracać..
Ale nie poddałem się;) Rzuciłem ,guma opada na dno podbijam a wraz z moim podbiciem poczułem ,że zaciołem rybe-czy to jest sandacz?
Wydaje mi się ,że tak bo ta ryba walczy zupełnie inaczej niż poprzednie. Kij wygina się w pałąk ,sprzęt się na prawdę sprawdza
szczególnie kołowrotek który nie pozostawił rybie ani milimetra luzu. Wujek trzyma już podbierak i daje mi instrukcje jak
mam prowadzić rybę ,ale ja nic nie słyszę.Jestem jak w amoku jestem tylko
JA i ryba która walczy ze mną dzielnie niczym doświadczony w boju wojownik.
Nie poddaje się i ciągę dalej w pewnym momęcie z głębiny wynuża się postać pięknego sandacza wujek podebrał mi go pobierakiem
i włąśnie w tym momęcie spełniło się moje marzenie-zaliczyłem sandacza;) Zmierzyliśmy go i zważyliśmy miał 63cm i 2,3kg.
Popatrzyłem się w jego oczy i po moim ciele przeszły ciarki -WRESZCIE CIĘ DOPADŁEM!;>
Sandacz zasłużył na powrót do 'swoich' dostał buziaka i na pozegnanie ochlapał mnie ogonem i znikł w toni jeziora.
Byłem spełniony i to dzieki kołowrotkowi marki ROBINSON w którym się zakochałem-bo to dzięki niemu poznałem
co to znaczy złowić sandacza. Przybiliśmy do brzegu i mieliśmy wracać do domu w tym momęcie wujek chwycił mnie za ramie
i zapytał się czy chce się zamienić? Ja nie zrozumiałem o co chodzi ,ale wujek wyciągnał rękę z kołowrotkiem i wtedy w moich
oczach zapaliły się iskierki bo wujek za mój zniszczony złom dał mi cacuszko robinsona ;) -i w taki sposób stałem się
szcześliwym posiadaczem kołowrotka robinson marshal 210-który mimo upływu lat NIGDY mnie nie zawiódł i pomógł mi wycholować wiele ryb.


tekst został zgłoszony na konkurs robinsona na wedkuje.pl

 


3.9
Oceń
(16 głosów)

 

Sandaczowa inicjacja z Robinsonem - opinie i komentarze

u?ytkownik32263u?ytkownik32263
0
To ma być artykuł na konkurs?! Przecież tego nie idzie czytać. Byk na byku (wziołem, wypłynoł, wyciągnoł , braki ę, ą , literówki itp.) Fatalnie. (2012-06-03 18:03)
kiwaczek1122kiwaczek1122
0
A czy to obłędy chodzi treść jest ważna .Mi akurat się podoba !!!!!!!!!! (2012-06-05 16:19)
pinex77pinex77
0
kiedyś musi być ten pierwszy raz. a swoją drogą zander tych rozmiarów to kawałek ryby. (2012-09-17 21:44)
kamil11269kamil11269
0
***** za wpis (2012-11-17 15:04)
andrzejwesolowski5andrzejwesolowski5
0
Albert mnie się Twój artykuł bardzo podoba . Drobne błędy oczywiście musisz poprawić ,ale treść jest świetna. Twój entuzjazm, szczerość i radość jaką czerpiesz z wędkarstwa i poprawny język powoduje że się z przyjemnością czyta. (2013-01-14 01:16)
u?ytkownik70140u?ytkownik70140
0
5 (2013-05-09 10:43)

skomentuj ten artykuł