Sumy z Ebro - wyjazd grupowy Hiszpania marzec 2013

/ 13 komentarzy / 64 zdjęć


Ten opis z wyprawy będzie nieszablonowy gdyż napisany będzie nie oczami uczestnika a organizatora.
Zabraknie więc tu pięknych zdjęć ( ani ja ani Kasia nie mieliśmy za dużo czasu żeby je robić), emocji związanych z połowem ryb ( na to też czasu nam brakowało) a także ukaże taki wyjazd od zaplecza strony.
Będzie to druga część tryptyku z wyprawy administracyjnej Forum Sumowe nad rzekę Ebro do polskiej bazy wędkarskiej Fishing Planet.


Sumy z Ebro  

Wyprawa była niemała bo pół setki ludzi 3000km od domu to jednak potężna ekipa a utrzymanie tego wszystkiego w porządku nie należało do łatwych zadań nawet przed wyjazdem a co dopiero w trakcie.
Podsumowanie więc, wszelkie trudności, obowiązki i wszystko inne zostawiam na ostatnią część tryptyku.
W tej skupię się na opisie wyprawy od chwili kiedy wycieczka ruszyła z Polski bo już od tej chwili nad nią czuwałem pomimo tego że mnie tam nie było.

Humor mi dopisywał pomimo tego że tydzień wcześniej dostałem w pracy ultimatum: albo wyjazd albo praca.
Nie mogłem zrobić w konia 50 ludzi i wywalić w błoto 6 miesięcy pracy na rzecz tego zlotu.

Już sam początek przyniósł masę stresu gdyż w Polsce rozszalała się taka zima że pod znakiem zapytania stanęła podróż w ustalonym czasie do Paryża tak żeby nie przekroczyć ustawowego czasu i nie mieć niespodzianek w postaci kar.
Wszyscy musieli stanąć na wysokości zadania i po prostu się nie spóźnić żeby nie opóźnić całości wyprawy. Oczywiście znalazł się rodzynek który na co dzień jeździ w pracy po Polsce a tu spóźnił się godzinę tłumacząc złym wyborem trasy ;)
Koniec końcem jednak wyprawa ruszyła i przebiła się przez zasypaną Polskę, Niemcy i dotarła do chłodnego ale jednak nieośnieżonego Paryża.
Oczywiście o spaniu moim i Kasi nie było w tym czasie mowy gdyż było wiadomo że nasi podopieczni przyjadą głodni tak więc o drugiej w nocy wzięliśmy się z Kasią za przygotowywanie gulaszu :)











































W międzyczasie cały czas byliśmy w kontakcie z autokarem w razie jakichkolwiek problemów.

Wiedzieliśmy że będzie ciasno w domu ale też kupiliśmy 2 duże stoły z myślą o naszym weselu 2 tyg później tak więc postanowiliśmy wedle zasady "gość w dom, Bóg w dom" przyjąć zlotowiczów najgodniej jak to się da.
































































Była to też okazja do wielu interesujących dyskusji.













































Mam nadzieję że nam się udało bo włożyliśmy w to dużo serca. Atmosfera która panowała u nas w domu dobrze rokowała bo ten dzień minął nam naprawdę na wesoło.

Ciasno oczywiście było bo jednak 40 ludzi w domu to kupa chłopa :D Niemniej jednak każdy zjadł ciepły posiłek, napił się kawy czy herbaty i trochę "wypoczął" po męczącej podróży.






















Przed obiadem w naszej rodzinnej świątyni wybraliśmy się jeszcze na zwiedzanie Paryża :)

Pierwszym i najważniejszym dla mnie punktem była wieża Eiffla.

Tu zdjęcie z naszej okupacji "podwieżowego" kibelka :D





















Tutaj spotkało nas rozczarowanie bo po godzinnym staniu w kolejce okazało się że najwyższe piętro jest zamknięte z powodu....chłodu..... Tego niestety nie można było przewidzieć.

Bądź co bądź jednak wszyscy mieli szansę obejrzeć ten majestatyczny twór pracy ludzkiej z bliska i zaopatrzyć się w pamiątki.
Postanowiliśmy więc że wieżę zaliczymy na powrocie a tymczasem wybraliśmy się spacerkiem pod Łuk Triumfalny po drodze zaliczając słynną Champ Elisses.
Tam uszczęśliwiłem Kasię i w obecności wszystkich oświadczyłem się jej tym samym robiąc jej miłą niespodziankę. Tu apel do wszystkich posiadających fotki o to żeby wysłali mi je na maila arturbetcher@gmail.com.











































9 godzin to mało na zwiedzanie, odpoczynek i ciepły posiłek tak więc zaraz spod Łuku Triumfalnego musieliśmy się zwijać do domu i w dalszą podroż.


Ruszyliśmy późnym popołudniem tak więc w Hiszpanii w ośrodku Fishing Planet zawitaliśmy wczesnym przedpołudniem w niedzielę.
Droga również minęła nam wesoło, bez niespodzianek a samo lądowanie nad Ebro było zwieńczeniem 6 miesięcy pracy więc i ja odetchnąłem z ulgą :)




















Tutaj pierwsze zdjęcie na hiszpańskiej ziemi.



Na miejscu niestety okazało się ze zeszła chłodna woda z gór i temperatura wody obniżyła się prawie o 4 stopnie co nie było dobrą wróżba :(
Mimo wszystko jednak od początku do końca wyprawy wszystkim dopisywały humory ( no prawie wszystkim bo malkontentów nigdy nie zabraknie ;))

Po przyjeździe zajęliśmy się organizacją jak należy. Kasia poświeciłaś się z Kingą i dziewczynami kucharzeniu a ja organizacji i zakupom rzeczy potrzebnych na wyjazd.
Był to naprawdę ciężki chleb bo już wtedy wiedziałem że pieniędzy na zlot może zabraknąć. Same koszta takiej wyprawy gdyby chcieć zapłacić ośrodek znacznie przekraczają 100000zł przy 50osobowej grupie i nawet pomimo tego że połowę ośrodka fundowałem ja a połowę sam ośrodek ciężko było się zmieścić w kwocie 43tyś które uzbieraliśmy.
Stawałem jednak na głowie żeby wszyscy byli zadowoleni co nie jest jednak takie łatwe.
Priorytetem dla mnie było to że ci którzy jako grupa "zasłużeni" którzy pojechali nad Ebro za 400zł od osoby dorosłej i 150zł od dziecka nie musieli więcej na miejscu dokładać.
Oczywiście były trudne tematy jak na przykład łodzie bo o ile łodzi było wystarczająco to jednak 3 silniki przywieźliśmy nowe ze sobą i trzeba było je dotrzeć a do tego podział łodzi zależał od liczby osób łowiących stacjonarnie gdzie na grupę 5 osób jedna starczała a znowuż łowiący z łodzi powinni grupować się po 3 osoby a nie we wszystkich wypadkach tak było. Okazało się ze grupa trzech brała łódź do stacjonarki a na łowienie z łodzi niektórzy dwójkami się udawali Przez co kolejna grupa osób miała jedną łódź na siedmiu przy stacjonarnym łowieniu :)
Na to nie miałem jednak za dużo wpływu bo bieganie za ludźmi i wydzieranie łodzi było na tym etapie niemożliwe. Trochę z tym było zamieszania ale finalnie jakoś sobie poradziliśmy.
O czym nie należy zapominać w żadnej chwili to o fakcie że to nie był wyjazd komercyjny a zlot i tu wszyscy powinni się dogadywać. Mogliśmy co prawda od razu przydzielić łodzie ale przeszkodą były docierające się silniki.
Nauczeni tym doświadczeniem na zlocie w sierpni od samego początku będziemy łodzie przydzielać konkretnym użytkownikom.
W cenie wyjazdu też przewidzieliśmy 3 beczki piwa ( Piotr, właściciel ośrodka dołożył czwartą od siebie na swoją rocznicę ślubu i urodziny :)) choć pomimo wcześniejszych zapewnień że "pić nie jedziemy" starczyły one na pierwsze popołudnie :D:D:D
Doszło więc trochę piwa puszkowego ( ze 200 :D) które zakupiłem zęby nie zasychało w gardle od ciągłych rozmów ;) które to już trafiało na stół dopiero wieczorami :)
Już w trakcie porobiliśmy sobie sporo pamiątkowych zdjęć.











Bardzo duże podziękowania dla Tomka Wołoszyna za to że postawił od siebie też coś rozgrzewającego i to w takiej ilości że prawie do ostatniego dnia mogliśmy się rozgrzewać ( to też na prośbę Tomka stawiałem wieczorami żeby starczyło ;)):)
Tyle o trunkach które znajdowały się w cenie wyjazdu :)
Jeśli zaś chodzi o jedzenie to tu Kasia z Kingą przy pomocy reszty dziewczyn wykonały olbrzymią pracę i to po 15h dziennie. Każdego dnia był ciepły domowy posiłek a przygotowanie tego na 60 osób wymagało ogromnego wkładu pracy.
Już pomijając codzienne domowe obiady to nawet śniadania przygotowywały na całą grupę codziennie i każdego dnia dodatkowo gar zupy na wszystkich bo jechały z nami dzieci.
Nawet znalazły czas żeby przygotowywać posiłki dla naszego rodzynka wegetarianina :)( pomijam że po połowę z tego się nie zgłosił i było wyrzucane po czasie :))
Nie zapomniały więc o nikim i o niczym na stole. O owocach, cukierkach dla dzieci, ciastkach do kawy ( kupę domowych ciastek przywiózł Zibi) a nawet gumach do żucia.

W kuchni było, dzięki dziewczynom masę zabawnych sytuacji ale niestety nie było czasu na robienie fotek.
No może z tym małym wyjątkiem ukazującym żarłoczność organizatora wyjazdu....:D





Dziękuje za całą pomoc i ten wielki trud jaki włożyły w żywienie 60 osób.
Specjalne podziękowania dla kierowców którzy choć nie musieli również dziewczynom w kuchni pomagali. Jednego nawet nazwaliśmy "Maryśką" dzięki temu :D
Tyle więc o żywieniu i dziękuje wszystkim którzy to docenili i dziewczynom podziękowali za opiekę żywieniową...

Sprzęt wędkarski również udało się dostać od Piotra bez żadnych kosztów pomimo tego iż normalnie i za łóżka karpiowe i za cały sprzęt się płaci. Mieliśmy więc do dyspozycji wędziska, kołowrotki i wszystko czego nam brakowało.
Za to dziękuje Piotrowi i Robertowi bo jako właściciele nie dość że wynagrodzili moją pracę na ich rzecz oddając mi bazę do dyspozycji to jeszcze sprawili że nie ponieśliśmy z tego tytułu żadnych kosztów dodatkowych.
Tu należy też nadmienić że od Piotra dostaliśmy bazę a nie całodobową opiekę przewodników bo jeśli ktoś nie wie to koszt przewodnika nad Ebro kosztuje 250euro za dwie osoby na 8h pracy.

W cenie wyjazdu było także paliwo do łodzi i udawało się z tym do przedostatniego dnia. Niektórzy po parę litrów już na sam koniec sobie po dokupywali bo skończyły się środki zlotu a także moje prywatne.
Gazu do przyczep kempingowych było za mało więc dokupiliśmy ale finalnie pomimo tego iż daliśmy znać że gaz jest i tak na koniec 3 butle zostały oddane Piotrowi. Wielu osobom powiedzieliśmy że gaz jest a jak ktoś nie miał wystarczyło zapytać.

Jeśli chodzi zaś o rozmieszczenie osób to większość podobierała się w przyczepach a rodziny z dziećmi poszły do domku żeby dzieci miały największy komfort i tak w domku zamieszkał Tomek Marek z rodziną, Damian Powęska z rodziną i ja z rodziną.
Ogólnie udało nam się w ten sposób maksymalnie wykorzystać przestrzeń życiową ośrodka i sprawić ze każdemu było wygodnie.
Nie zapominajmy też że to był wyjazd wędkarski i jeśli ktoś chciał do Hiltona to wyjazdy pomylił ;)
Jak na wyjazd wędkarski więc jeśli podsumujemy koszta i to co udało się zrobić za tak małe pieniądze to mieliśmy prawdziwy raj.

Do mankamentów należy jednak zaliczyć problem z prysznicami.
Grzesiek Michalski nie miał żadnych problemów z higieną pomimo tego iż temperatura wody wynosiła 9 stopni.





Niestety firma zakładająca niedługo przed naszym przyjazdem solar słoneczny do ogrzewania wody pomyliła rury i oprócz tego co powinno być do spłuczek toalet też doprowadzili gorącą wodę zamiast zimnej.
Kondolencje dla dwóch osobników którzy spłukali zanim podnieśli zadek przez co było goooorąco :D
Taka ilość osób korzystająca z toalet sprawiła to ze w prysznicach woda gorąca była tylko rano. Większość więc musiała chodzić do naszego domku a o samej wadzie instalacji dowiedzieliśmy się dopiero na końcu. Piotr również nie wiedział o niej gdyż to początek sezonu i jeszcze nikt na to nie wpadł. Wiem że problem został już rozwiązany więc w przyszłości nie pojawi się takie extremum na drodze :)

Mieliśmy też problem z Policją za namiot rozbity nad wodą i przyczepę kempingową przez grupę Adama Gąsiora i Roberta Zakrzewskiego.
Kike już dostał za takie coś w przeszłości mandat 180euro więc wziąłem to na siebie personalnie gdyż uważałem że Kike nie mógł odpowiadać za nas. Byłem organizatorem i nie mogłem zostawić też chłopaków samych sobie.
Cuda się zdarzają jednak :) Pomimo nieznajomości języka hiszpańskiego mandatu nie dostałem ;) Mam nadzieję że ciasteczka Zibiego smakowały gościowi co po policję zadzwonił ;)

Finalnie pogoda nas nie rozpieściła i kiedy pod koniec zaczęło być ładnie zrezygnowaliśmy z wyjazdu do Barcelony żeby maksymalnie wykorzystać czas na wędkowanie bo jednak był to wyjazd wędkarski. Nie każdemu się to oczywiście podobało ale tak być musiało.
Planowaliśmy co prawda wyjazd indywidualny dla dziewczyn ale też spełzł na niczym.
Na takich wyprawach zawsze znajdą miejsce sytuacje nieprzewidywalne i nie zawsze to co planujemy z kilku miesięcznym wyprzedzeniem da się potem zastosować w praktyce. Mi też zależało na Barcelonie ale trzeba patrzeć na dobro całości ekipy a nie swoje widzimisię.

Sam wybór miejscówek był niestety ograniczony bo woda bardzo się podniosła. Ludzie prze to byli bardzo rozrzuceni.
Mieliśmy na szczęście do dyspozycji samochody ośrodka i nimi przemieszczaliśmy się na łowiska.











Zejście zimnej wody z gór to była tragedia i tylko najwytrwalsi i o największym szczęściu cokolwiek połowili.
Tak ryzykowny termin wyjazdu był jednak konieczny gdyż mieliśmy w grupie osoby mające problemy ze zdrowiem i dzieci przez co lipiec czy sierpień mógłby się okazać po prostu za gorący
Pocieszające było to że nawet ci co nie połowili mieli niezłą zabawę i cały czas było widać roześmiane buzie.







Już sama wyprawa w tak dużym gronie pasjonatów była bezcenna a klimat unikalny.
Myślę że wielu to doceniło. Zebranie kilkudziesięciu ludzi 3000km od domu za wiele mniej niż połowę kosztów ( a w przypadku grupy zasłużeni za niecałe 15% kosztów) a jednoczesne sprawienie że w gruncie rzeczy niczego nam nie brakowało zdaje się być zrządzeniem losu. Z tego akurat jestem dumny pomimo kilku błędów których i ja się nie ustrzegłem.

Sumy z Ebro

Teraz trochę o sponsorach.
Jak na każdej forumowej imprezie zadbałem o sponsorów którzy przekazali nam na potrzeby konkursu sprzętu za niebagatelną sumę.
Obiecałem za to porobić testy ale przeprowadzenie losowania okazało się niemożliwe gdyż wszyscy się porozjeżdżali :(
Losowanie więc odbyło się na koniec i na czasie wstawię film z losowania.





Przykre bo samo Askari zafundowało 10 wędzisk sumowych, Eldorado 3 feedery w zestawach, Miras Fishing sporo ołowiu, główek i gum a Sebile.pl woblerki na suma i sandacza.
Apeluję więc do wszystkich żeby jednak te testy porobili bo jeśli płaciliśmy 400zł do zrzuty za cały wyjazd a wylosowaliśmy wędzisko za 350zł to zwykła przyzwoitość wymagała by podziękowania w ten sposób dla sponsorów.

Teraz coś o rybach.
Udało się złowić tylko kilka suuuuuuumów ale za to ładnych :)

















Przy okazji wspólnego zdjęcia rozdaliśmy też pamiątkowe medale które udało się zakupić z puli.



Tak jak pisałem najwytrwalsi przechytrzyli pogodę, złe warunki i wszystkie przeciwności bijąc swoje rekordy życiowe.
W gronie tych szczęśliwców znalazł się Robert Zakrzewski, Marcin Szajda ( zacinał Łukasz Sierański), Robert Dubis i Dawid Pająk. Wszystkim pomagały ich ekipy.
Wam wszystkim jeszcze raz gratuluję.
Kilka osób ładnie połowiło sandacze tak jak Damian Powęska i Janek Brzozowski oraz Bracia Kolańczyk z Sebie.pl
Wam też gratuluje i tu udało się wygospodarować z kasy na medale dla wszystkich.:)

Często jest tak że na zawodach gdzie uczestniczy setka osób wygrywa jeden leszcz. Nie mamy więc co sobie zarzucać a dodatkowo Karol pocieszał nas opowieścią jak to w dorzeczy Wołgi na wielkiej wyprawie na sumy nic nie udało się konkretnego połowić.

Wszystko co dobre kiedyś się kończy i popaleni słońcem ze skórą schodzącą z nosa i uszu musieliśmy wreszcie się zapakować w drogę powrotną.





Znów jechaliśmy nocą więc czas szybko minął. Udało nam się też opróżnić tylne siedzenia żeby Damian i Tomek z dzieciakami mieli nieco wygodniej.
Po przyjeździe na miejsce znów wizytacja mojego domu i odpoczynek, kawa.



Humoru też nikomu nie brakowało.



Powstał dylemat.
Czy wpierw jedziemy na wieżę Eiffla żeby dokończyć dzieła okazyjnej turystyki czy wpierw na Kebab. Obie atrakcje również były w cenie i pieniądze na nie były ale decyzją większości pojechaliśmy wpierw coś zjeść.
Kebab był koło słynnego Placu Pigalle więc po posiłku pospacerowaliśmy sobie wąskimi uliczkami do Bazyliki Sacre Ceur a następnie przez Pigalle do Moulen Rouge.











Niektórzy mieli okazję pierwszy raz w życiu jechać metrem i tu też nie brakowało zabawnych sytuacji :D



Po takich trudach jakie mieliśmy zwiedziliśmy zatem całkiem sporo jak na tak krótki czas ale finalnie na wieżę Eiffla nie zdążyliśmy :(
Pozostało nam wracać do mnie do domu, napić się kawy i odpocząć chwilkę przed dalszą podróżą.
Udało się jeszcze zaopatrzyć z pieniędzy z puli na drogę powrotną całość ekipy w jedzenie, napoje jogurty i takie tam.

W sobotę wieczorem autobus ruszył do Polski i było to trudne trochę bo poznałem na wyjeździe naprawdę sporo naprawdę fajnych ludzi.

Wyjazd pochłonął i moją i Kasi cała energię a jako że 3 dni później zjechała się rodzina na nasz ślub oddech złapaliśmy po tym wszystkim dopiero w połowie kwietnia. Kasi dopiero po 5 dniach zeszła opuchlizna z rąk i nóg a ja nie miałem ochoty nawet na forum wchodzić z tego zatyrania.
Podsumowując go jednak było naprawdę fajnie choć od strony organizacyjnej naprawdę ciężko.
Na sierpniowy wyjazd będziemy kilka rzeczy organizować trochę inaczej.
Wyjazd taki grupowy ma naprawdę sens bo już to że jesteśmy w tak dużej grupie dodaje ludziom animuszu, nawiązują się ciekawe znajomości i jest po prostu raźnie. Tworzy się unikalny klimat gdzie ryby schodzą na dalszy plan.
Obiady na kilkadziesiąt osób to okazje do wielu ciekawych rozmów, wymiany doświadczeń i zawiązywaniu przyjaźni.
Od strony organizacyjnej jednak są to miesiące prawdziwej orki a żeby było to atrakcyjne cenowo w przyszłości trzeba naprawdę myśleć, wykorzystywać układy i kombinować jak się da.


Przepraszam za chaos w tym opisie wyprawy ale pisze go raz i bez dopracowywania i zmian gdyż nie mam na to za dużo czasu. Zdjęcia moje są mało ciekawe gdyż na te najciekawsze nie było czasu. Taka jest rola organizatora.

Dodam też że 2 tygodnie po ślubie udało mi się znaleźć naprawdę interesującą pracę więc Bozia jednak nade mną czuwa ;)

Na koniec podziękowania.

Dziękuję wszystkim za stworzenie klimatu tej historycznej imprezy gdyż byliśmy pierwszym autokarem z Polski nad Ebro a do tego dzięki Wam wszystkim świetnie się bawiliśmy.
Dziękuje wszystkim tym którzy już po fakcie uszanowali nasze starania, wkład materialny i ten o dużo większy, niematerialny oraz poświęcenie.
Dziękuje kierowcom za to że bezpiecznie nas zawieźli, dali mocny rabat, pomagali w kuchni i za to ze są ludźmi.
Dziękuję mojej Kasi i Kindze Fitzner za ich bezinteresowny trud włożony w nasze żywienie a także wszystkim dziewczynom ( i facetom :D bo pamiętacie "Marysię" :D)którzy pomagali nawet okazjonalnie w pracach kuchennych.
Dziękuje Tomkowi Wołoszynowi za materiał rozgrzewający który bezinteresownie przekazał na "potrzeby portalu". :D
Dziękuję Zbyszkowi Kapustyńskiemu za te magiczne ciastka ( bez obaw, nie były z haszem;))
Dziękuje Piotrowi i Robertowi z bazy wędkarskiej Fishing Planet za to że dostaliśmy od Was więcej niż było przewidziane. Piotrowi dodatkowo za wszelką pracę którą wykonał przed naszym przyjazdem oraz za tą w trakcie a było tego wiele.

Dziękuję sponsorom za nagrody które ufundowaliście:

Baza wędkarska nad rzeką Ebro - FishingPlanet.pl
















Sklep wędkarski Askari.pl















Sklep wędkarski Eldorado.pl

















Woblery na drapieżniki - Sebile.pl















Sklep wędkarski MirasFishing.pl













Dziękuję też tym którzy prywatnie coś dołożyli do puli nagród tak jak Witek Galewski.

Dziękuje Kike, Alvaro i Tomkowi Ladzińskiemu za całą pomoc w organizacji miejscówek i połowów oraz ogólnej pracy bo i ta wykraczała poza standardy tego co mieliśmy zapewnione.

Dziękuje Karolowi Zacharczykowi i Józkowi Wróblewskiemu za uraczenie nas swoją obecnością i miła relację na koniec.
Relacja Józefa Wróblewskiego z wyjazdu nad Ebro














Dziękuje jeszcze raz Kindze za to że okazała się taką jajcarą czyli i do tańca i do różańca. Robert ukrywał przed nami ten skarb :)
Dziękuje wszystkim którzy kupili na swój koszt dodatkowo ciastka i słone przekąski do kawy jak się tuż przed wyprawą okazało ze budżet nam nie wystarczy.
Dziękuję wszystkim którzy kupili wędliny do śniadań i kolacji bo to była jedyna rzecz której nie daliśmy rady kupić a po rozbiciu na tyle chłopa koszt był niewielki.
Dziękuje też wszystkim którzy mi pomogli z organizacją zakupów w Polsce, tym którzy zajęli się zamówieniem medali pamiątkowych oraz wszystkim którzy cokolwiek dodatkowego robili na poczet zjazdu.
Dziękuję też wszystkim którzy w ogóle nam pomogli wyjechać z Polski bo za 400zł od osoby nie dojechalibyśmy nawet do granicy Francji. To dzięki "sponsorom" którzy płacili od 1000 do 2000zł za wyjazd udało się zebrać budżet wyprawy i prawie na wszystko starczyło (za wyjątkiem małych drobiazgów na koniec). I dla Was wszystkich wyjazd ten był niezwykle atrakcyjny bo koszt takiego czegoś znacznie przekracza 4000zł ale gdyby nie Wy i wasze zaufanie do projektu ( nikt nie powiedział z pretensjami "ja dałem tyle a ci jadą za tyle więc mi się należy") to nigdzie byśmy nie pojechali. Wszyscy jesteśmy za to bardzo wdzięczni i ja w imieniu ekipy administracyjnej oraz wszystkich "zasłużonych" jeszcze raz bardzo dziękuję.

Sumy z Ebro

Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia nad wodą Artur Betcher

 


4.7
Oceń
(41 głosów)

 

Sumy z Ebro - wyjazd grupowy Hiszpania marzec 2013 - opinie i komentarze

janek1985janek1985
0
Świetna wyprawa ,widać ,że humor dopisywał gratulację panowie i panie za piękną wędkarską przygodę (2014-01-16 13:20)
kamil11269kamil11269
0
Gratuluję świetnej wyprawy! Sumy piękne, a auto się umyje ;) Pozdrawiam - Kamil. (2014-01-16 16:12)
u?ytkownik221u?ytkownik221
0
Jednak polak potrafi, gratulacje że udało się taką wyprawę zorganizować. (2014-01-16 20:16)
JKarpJKarp
0
Aż dziw bierze, że ktoś ocenia na mniej niż pięć gwiazdek ... Żenada - zobacz o zorganizuj sam jeden z drugim czy trzecim taki wyjazd a potem wystaw sobie ocenę ...Co tu dużo pisać - zajefajnie opisana wyprawa. (2014-01-16 21:21)
pavel-93pavel-93
0
***** fantastyczna wyprawa i gratulacje za zdolności organizacyjne :) (2014-01-16 22:02)
u?ytkownik158065u?ytkownik158065
0
Super wyprawa i fajna przygoda. ***** Ps.Janusz bo zakompleksionych i zazdrosnych nie brakuje stąd brak pięciu gwiazdek. (2014-01-16 23:42)
weekendowy moczykijweekendowy moczykij
0
wyprawa na ***** (2014-01-17 14:47)
robertoroberto
0
Wspaniała wyprawa , za tak niewiele. Gratulacje dla organizatorów. 5* (2014-01-17 18:48)
pawel75pawel75
0
Rewelacyjna wyprawa ! Nic tylko pozazdrościć ! Ech.... chciałbym kiedyś zawitać w to piękne miejsce :) Pozdrawiam i ***** zostawiam ! (2014-01-18 12:40)
marek-debickimarek-debicki
0
Gratuluję serdecznie fajnej wędkarskiej i nie tylko przygody. Podziwiam organizatorów za pomysł i wysiłek włożony w organizację przedsięwzięcia. Pozdrawiam i do miłego usłyszenia. (2014-01-18 14:03)
erykomerykom
0
elegancko ;) ***** (2014-01-19 12:01)
u?ytkownik65213u?ytkownik65213
0
Super wyprawa. Marzy mi się taki wypad!***** (2014-01-21 20:51)
u?ytkownik167673u?ytkownik167673
0
''Aż dziw bierze, że ktoś ocenia na mniej niż pięć gwiazdek ... Żenada - zobacz o zorganizuj sam jeden z drugim czy trzecim taki wyjazd a potem wystaw sobie ocenę ...''. W pełni zgadzam się z opinią Kolegi i widzę że niektórych'' kolegów'' aż skręca z zazdrości że można zorganizować tak fajną wyprawę niewielkim kosztem. Za duży trud włożony w organizację tej wyprawy i jej ciekawą fotorelację należy się *****. Pozdrawiam!! (2014-01-25 09:08)

skomentuj ten artykuł