
Jeden z piękniejszych karasi pospolitych - zdjęcia, foto - 8 zdjęć
Będzie to krótkie opowiadanie o Koledze, wędkarzu z krwi i kości. Wędkarzu, który pomimo wieloletniej przerwy w wędkowaniu spowodowanej latami nauki i pracą poza rodzinnymi stronami, nie zatracił wielkiej pasji do wędkarstwa, a przede wszystkim niesamowitej intuicji wędkarskiej, co obecnie skutkuje pięknymi wynikami.
Pracujemy z Krzysztofem razem dobre dwa lata i na tematy wędkarskie zaczęliśmy na poważnie rozmawiać dopiero na początku bieżącego roku. Najpierw zaczęło się od moich wspomnień z dzieciństwa i relacji z wypraw wędkarskich. Później Krzysztof podzielił się swoimi doświadczeniami z dzieciństwa
i młodzieńczych lat. Szybko okazało się, że pomimo znacznej przerwy
w wędkowaniu, Kolega dysponuje znaczną wiedzą dotyczącą środowiska wodnego
i biologii ryb. Znajomością powiązań jakie zachodzą w przyrodzie w poszczególnych porach roku, w tym wpływu warunków atmosferycznych na zachowania i żerowanie ryb.
Od pierwszych relacji Kolegi domyślałem się, że nie jest to tylko wiedza książkowa, a raczej szeroka wiedza poparta nieskazitelną praktyką. Okazało się szybko co w trawie piszczy i jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy. Otóż bohater opowiadania urodził się na skraju Puszczy Pilskiej, nad brzegami jeziora Nidzickiego. Jego Ojciec i Dziadek byli zawodowymi leśnikami i w ramach swojej profesji zajmowali się m.in. spławianiem drewna po jeziorze Nidzkim. Dziadek Krzysztofa zarządzał jedną z „Bindug”, czyli miejscem nad jeziorem (rzeką lub kanałem) służącym do przygotowania drewna do spławu. Tam to nasz bohater opowiadania zdobywał wiedzę o jeziorze i otaczającym go środowisku. Tam zdobywał pierwsze szlify wędkarskie, wędkując najprostszymi wędziskami. Nie było mowy o jakimś nęceniu łowiska, a przynętą był najzwyklejszy czerwony robak. Ryby wówczas nie brakowało. Pośród przygotowanych do spławu pni było ich wiele, a z łowiska zabierało się ich tyle, ile potrzeba było na sporządzenie świeżego posiłku. Kilkanaście młodzieńczych lat spędzonych nad jeziorem, na skraju Puszczy Piskiej ukształtowało w młodym człowieku tak silne nawyki, które uśpione w niepokornej duszy, przeczekały do dnia dzisiejszego i obecnie wręcz wybuchły dwójnasób.
Wracając do wędkowania, to już wczesną wiosną pod wpływem lekkiej presji z mojej strony, Krzysztof przygotował się do egzaminów na kartę wędkarską.
Po zapisaniu się do jednego z kół, przystąpiliśmy do skompletowania sprzętu wędkarskiego i zakupu niezbędnych akcesoriów do wędek do metody spławikowej, którą preferuje. Kto jak kto, ale On nie potrzebował długo czasu, aby przypomnieć sobie zasady sporządzania zestawu spławikowego i szybko stał się samodzielny.
Pierwsze wypady nad jezioro, krótko po opłaceniu składek wędkarskich, nie obfitowały w jakieś spektakularne sukcesy. Jednak to co się stało po połowie maja przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Zapamiętane z młodości techniki połowu ryb oraz odpowiednie podejście do wędkowania, w maju skutkowało pięknymi wynikami. Złapane liny i karasie pospolite, od czasu do czasu szczupaczek lub okoń są od tej pory na porządku dziennym. Krzysztof dosłownie wyspecjalizował się w poławianiu linów i karasi. Pobudka przed 3.00 i przed 4.00 nasz zapaleniec jest częstym gościem nad jeziorem. Prosta zanęta lin-karaś, puszka kukurydzy i kilka czerwonych robaków i karasie pospolite 32cm-36cm oraz liny w granicach 34-38 cm są łowione na porządku dziennym.
Sam zaczynam powoli zazdrościć mu takiego szczęścia, wiedzy i takiej smykałki do wędkowania. Kiedy rozmawiamy o wędkowaniu i kiedy tylko spojrzę na niego, widzę ten niesamowity błysk w oczach i wiem, że po prostu patrzę na wędkarza, wędkarza od urodzenia.
Autor tekstu: Marek Dębicki
![]() | janglazik1947 |
---|---|
Ilu jest jeszcze pośród nas takich zapaleńców- nie mięsiarzy , ale ludzi którzy z przyrodą żyją za pan brat. Serdeczne pozdrowienia dla kolegi !!!!!!! (2014-06-17 16:56) | |
![]() | marciin 2424 |
Gratuluję Marku wybudzenia Kolegi i przypomnienia mu o instynkcie wędkarza . Teraz to pewnie najlepszy kompan nad wodą :) Pozdrawiam i ***** :) (2014-06-17 17:22) | |
![]() | kucus22 |
Czyż wędkarstwo nie jest piękne?:) Natomiast Pan Marek w znakomity dla mnie sposób potrafi o tym pisac i to pokazywac;) Koledze gratuluje rybe, Markowi zrecznego "piora":) (2014-06-17 20:49) | |
![]() | szuwarowobagienny |
Tak, kiedyś ryba to ale brała. Na jeziorze Nidzkim, tym najbardziej wysuniętym na południe z wielkich jezior mazurskich, na bindugach, w lukach pomiędzy klocami, spiętymi linami stalowymi w tratwy, przygotowane do pociągnięcia do tartaku ryby brały i na pusty haczyk. Łapało się na robaki niby czerwone, bo trakie wymoczki blade, wyłażące dzięki wbitym w trawę i szybko poruszanym widłom , gdzie było wilgotno. Najlepiej przy studni czy pompie. Czasami na pastwiskach, podnosząc zeschnięte miny krowie zbierało się takie czerwone, prawdziwe, ale mi się one nie podobały. Były za żywe. O zakarmianiu nikt nie slyszał. W spławianych klocach (kłodach w 99 % sosnowych) trzymało się mnóstwo wszelakiego robactwa. A tam gdzie było robactwo, była i ryba. Tak, ale to było 40 lat temu. Niestety, BINDUG prawdziwych w Polsce raczej już nie uświadczymy. Nazwy bindug pozostaly do dnia dzisiejszego. Tylko, że teraz ryby tam brak, a ludzi multum i gwar niesamowity. Teraz to są pola namiotowe z 2-4 pompami do czerpania wody, WC TOY TOY i kontenerami śmietnikowymi. Ważne, że przynajmniej ich nazwy się zachowały. Jadąc do mamy, do Rucianego-Nidzy, odwiedzam je każdego lata. Te mi najbliższe sercu i wspomnieniom. Binduga Lasek, Binduga Mały Lasek koło Turośli, Binduga Drapacz koło Karwicy i Binduga Bobrowa przy Krzyżach. Szczególnie Binduga Lasek, bo to Binduga "moja", mojego taty, mojego dziadka, no a teraz mojego brata, też leśnika. Z naszej czwórki, z tą samą krwią, ryby rajcowały tylko mojego dziadka i mnie. Jutro, 18 czerwca 2014 "tam" jadę. Stanę nad grobem dziadka i powiem mu, że ryby zacząłem ciągać. Szkoda, że nie na jego "Lasku", że 407 km na zachód. Na łowy bezkrwawe jadę, z aparatem foto.Tak te moje lata sobie liczę i dochodzę do wniosku, że straciłem bezpowrotnie z 35 lat. Taką miałem przerwę. Nadrobię te lata stracone. Dla tych chwil mam zamiar żyć długo, chyba, że Parkinson nie pozwoli kija w ręku utrzymać. Kończąc wpis, Kolega Marek najpierw, z 2-3 miesiące temu sprowokował mnie do wędkowania, dzisiaj sprowokowal do komentowania jego wpisu o mnie, a za jakiś czas pewnie i też sprowokuje do blogowania. Dzięki. (2014-06-17 22:56) | |
![]() | Jakub Woś |
Uwielbiam te złote karasie, piekny (2014-06-18 07:23) | |
![]() | KkLuki |
Pozdrawiam Pana Krzysztofa :)) ***** (2014-06-19 10:14) | |
![]() | rysiek38 |
Chyba nie będzię trzeba Cię kolego długo namawiać do bloga (to do "szuwarowobagiennego") Gratki karasi tych prawdziwych , złotych a tobie dzięki Marku za tekst i Nawrócenie :- ) kolegi Pozdrawiam ! (2014-06-27 21:55) | |