Wyprawa w nieznane

/ 3 komentarzy / 2 zdjęć


We wtorkowe ciepłe popołudnie (20.08.2013r.) postanowiliśmy wraz ze szwagrem skończyć wcześniej pracę i wybrać się na poszukiwanie nowych miejsc do wędkowania w niewielkiej odległości od Białegostoku. Tym razem postawiliśmy na wody stojące.
W pierwszej kolejności namierzyliśmy za pomocą trybu satelitarnego w google maps dwa miejsca, które chcieliśmy sprawdzić, a nastęnie wyruszyliśmy w drogę.
Jako pierwszy cel naszej wyprawy rozpoznawczej wybraliśmy jeziorko położone w środku lasu w odległości ok. 10 km od Białegostoku obok miejsca oznaczonego na mapie jako "Zielona" w pobliżu wioski Ciasne. Zjechaliśmy z asfaltowej drogi w las i pełni optymizmu i humoru jechaliśmy szutrową, wyboistą drogą. Nagle naszym oczom, na rozdrożu, ukazał się znak "Zakaz wjazdu - teren wojskowy! GROZI ŚMIERCIĄ !!!" Po krótkiej chwili zastanowienia stwierdziliśmy, że jedziemy dalej, gdyż nie było konkretnie napisane, w którą drogę nie można jechać. Poza tym wędkarz wjedzie wszędzie :)
Wybraliśmy drogę, którą wyznaczyła nawigacja i popędziliśmy dalej. Po jednej i drugiej stronie drogi znajdował się las odgrodzony wysokim ogrodzeniem z drutem kolczastym. Po przejechaniu kilkuset metrów napotkaliśmy kolejny znak. Ku naszemu ogromnemu zdziwieniu był to żółty znak ostrzegawczy z emblematem czołgu, a 50m dalej przeorany pas lasu ze świeżymi śladami gąsienic jakiegoś pojazdu wojskowego. Znów krótka chwila zastanowienia, ale jedziemy dalej - jesteśmy już przecież blisko. Po przejechaniu kilometra po naszej lewej stronie pojawił się ogromny, przesuwający się w zastraszającym tempie tuman kurzu, w którym nic nie można było dostrzec. Wjechaliśmy za zakręt, a przed nami pojawiła się wielka amfibia w towarzystwie wozu sanitarnego odgradzające dalszą drogę. Za nimi brama strzeżona przez wojsko, a w oddali baza wojskowa. Po lewej stronie tuman kurzu zwolnił i wyłonił się z niego ogromny czołg. W czasie kiedy dochodziliśmy do siebie po tym co zobaczyliśmy drogę odwrotu zagrodził nam wojskowy Honker, z którego wysiadło dwóch uzbrojonych żołnierzy. Pospiesznym krokiem zmierzali w naszą stronę - utknęliśmy. Żołnierze podeszli z obydwu stron samochodu i grzecznie zapukali w szyby. Nie protestując pokornie je otworzyliśmy i zaczęło się badawcze przesłuchanie: co tu robimy? dlaczego? jak tu dojechaliśmy? jak dużo widzieliśmy? Po dłuższych tłumaczeniach kazali się wylegitymować, spisali nasze dane, poinformowali, że jezioro na które zmierzamy należy do poligonów wojskowych i nie ma możliwości dojazdu do niego, a na koniec wydali komendę "w tył zwrot", której tym razem nie mieliśmy zamiaru lekceważyć :)
Wróciliśmy do asfaltowej drogi i odbiliśmy w stronę wioski Ciasne. Tam zrobiliśmy krótki wywiad u miejscowych, którzy potwierdzili, że tam gdzie chcieliśmy dotrzeć to się nie da, ale kilometr dalej jest zbiornik na Krasnej Rzeczce i tam można łowić i wytłumaczyli jak dojechać. Ku naszemu zadowoleniu to właśnie było drugie miejsce, które chcieliśmy sprawdzić.
Leśną drogą dojechaliśmy nad pięknie położony zbiornik, przez który przepływała rzeczka...Krasna Rzeczka :)
Ni to staw, ni to jezioro, ni rozlewisko - dziwny twór natury. Na wodzie kilka starych pomostów, które pamiętają naszych pradziadków, a w koło tylko szum drzew, śpiew ptaków i dochodzące z oddali strzały na poligonie. Postanowiliśmy nie tracić czasu bo przez nasze przygody dochodziła 19. Wybraliśmy jeden z pomostów, na który zaryzykowaliśmy wejść i rozłożyliśmy sprzęt. Co chwilę na wodzie pluskały się te drobniejsze, ale i te większe ryby. Spinning nie okazał się trafnym wyborem, ponieważ za każdym razem holowaliśmy glony, których w tym zbiorniku jest mnóstwo. Rozłożyliśmy spławikówki i zaczęliśmy badać głębokość. W końcu miałem okazję przetestować swój nowy nabytek - bat DAIWA COMPASS MOBILE TELEPOLE o długości 4m. Niestety zaczęło się ściemniać i na eksperymenty nie mieliśmy zbyt wiele czasu. Kilka himerycznych brań zakończonych niepowodzeniem dały jednak nadzieję, że może się tam coś dziać. Nasza wyprawa dobiegała końca, złożyliśmy sprzęt - tym razem bez efektu, ze względu na brak czasu, ale już nie mogę się doczekać kiedy pojadę tam na cały dzień.
I tak bardziej nastawialiśmy się na szukanie nowych miejsc. Do tego wszystkiego wesoło spędzony czas i przygoda z wojskiem sprawiły, że obaj byliśmy usatysfakcjonowani i z optymizmem myślimy o tamtym miejscu i naszych przyszłych wyprawach.
Ale to jeszcze nie koniec opowiastki. Na koniec jeszcze jedna wesoła przygoda. Zrobiło się ciemno, telefony z nawigacją się rozładowały i trzeba było wracać "na czuja". Spakowaliśmy sprzęt i ruszyliśmy w drogę powrotną. Przy drodze minęliśmy majestatycznie patrzącego ogromnego łosia, który grzecznie nas przepuścił. Droga wydawała się trochę lepsza, jakaś inna, ale nic - mkniemy przed siebie. Minęliśmy miejscowość Krasny Las i mimo, że tamtędy nie jechaliśmy z opowieści miejscowych z Ciasnych wynikało, że można przez nią jechać. Kilka dobrych kilometrów dalej w końcu dotarliśmy do cywilizacji - domy, światła, dobry asfalt, ale jakieś inne te Ciasne...jakieś takie, można by powiedzieć, mniej ciasne :)
Szwagier stwierdził, że zapytamy kogoś jak się kierować na Białystok. Podjechaliśmy pod przystanek autobusowy, gdzie czekała w ciemnościach kobieta i zapytaliśmy o drogę. Kobieta popatrzyła na nas, na rejestrację (białostocka BI) i znów na nas z trochę większym zdziwieniem i z lekkim niedowierzaniem w głosie kazała jechać przed siebie, a kiedy dojedziemy do "takiej jakby cerkwi" po prawej stronie mamy skręcić w lewo. Podziękowaliśmy i ruszyliśmy dalej. Po drodze minęliśmy ratusz miejski co wydało nam się trochę dziwne jak na Ciasne. Gdy dojechaliśmy do "takiej jakby cerkwi" obaj wybuchnęliśmy ogromnym śmiechem i z niedowierzaniem próbowaliśmy tłumaczyć sobie jak to się stało. Wylądowaliśmy w Supraślu - 20 km od Białegostoku, który wydawało by się, dobrze znamy bo jesteśmy tam przynajmniej kilka razy w roku. Nie wiedzieliśmy jak to się stało - podróż w czasie - jakaś przedziwna relokacja, teleportacja, czy jak kto tam to zwie. Dopiero po powrocie do domów i sprawdzeniu mapy okazało się jak jechaliśmy i gdzie był błąd :)
Przygoda wesoła, zabawna i zaskakująca. Pisząc to sam do siebie się uśmiecham, bo mimo nieudanych połowów ubawiliśmy się po pachy i jeszcze nie raz będziemy wspominać ten wypad. Poza tym wiem, że jeszcze kilka razy pojadę na zbiornik na Krasnej Rzeczce, żeby poszukać tam wędkarskiego szczęścia...

 


5
Oceń
(13 głosów)

 

Wyprawa w nieznane - opinie i komentarze

Lin1992Lin1992
0
***** (2013-08-23 08:01)
Michal8300Michal8300
0
Nie miałeś problemów z dodanie zdjęcia??? Nie wyświelało ci się że nie masz do tego uprawnień? (2013-08-27 14:41)
ostry4tdostry4td
0
Znalazłem to miejsce tak jak Wy na zumi, wybrałem się tam ze spiningiem i po kilku rzutach wyprosił mnie stamtąd rzekomy prezes koła "Las", który powiedział że mogą tam łowić tylko wędkarze należący do tego koła.... Wydało mi się to wszystko podejrzane ale grzecznie się stamtąd zwinąłem i pojechałem do Supraśla. (2014-08-28 21:10)

skomentuj ten artykuł